Hej, nie wiem, co się ze mną dzieje, ale ostatnio czuję niebywałą potrzebę publicznego konsultowania rozmaitych spraw ;). (obiecuję, że jak dowiem się jak i kiedy w końcu wracam na Święta, napiszę Wam ;) ).
Pojawiła się niespodziewanie kolejna rzecz - ESPERANTO (czyli Francuzi od obcokrajowców) organizuje wieczór Europy Wschodniej, reprezentowanej (o ile lista mailingowa nie kłamie) przez... 8 osób. Mamy pomagać w przygotowaniach, wymyślić coś typowego dla naszych krajów (eee, gry, zabawy?), przynieść muzykę i (o ile dobrze zrozumiałam maila) przygotować posiłki. Pomyślałam, że czasem różne rzeczy przychodzą w różnym czasie do głowy (o tym trochę w akapicie niżej :P), i może ktoś ma jakiś ciekawy pomysł? Czekam też na jakieś narodowo-energiczne propozycje muzyczne (bo wstyd, żebym przyniosła im te 3 kawałki disco polo, które mi się uchowały na kompie, plus 'uwaga sarny'. Wszystko, co mam (czyli w języku narodowym niedużo) albo jest zbyt poważne, albo nadaje się do puszczania przed snem).
Nie wiem, czy czasem dotyka Was takie uczucie ‘nagłego wyciągnięcia wniosków’ z tego, co mieliście przed oczami już długo. Przykładowo: jesteście w domu, na stole leżą okulary waszej mamy. Tkwią tam dobre kilka godzin, przecież to nic nienaturalnego dla okularów, zdążyliście się przyzwyczaić do tego. O godzinie 14 nagle spływa na Was oświecenie, że skoro okulary są w domu, rodzicielka w pracy dokonuje cudów gimnastycznych wyciągając ręce z dokumentem przed siebie, albo używa okularów na spółkę z radą-nieradą panią Marysią. Jejku, to tak, jak patrzeć na zadanie z matmy, i nagle wpaść na rozwiązanie ;). Ostatnio nagromadziło się ankiet (i tak wydaje mi się, że lepiej za dużo ich, niż za mało). W tej pewnie nikt nie zauważy większego sensu, ale mam nadzieję, że pierwszy raz wszyscy będą jednomyślni ;).
Korzystając z rozpoczętego już posta, wrzucam małe dementi. Za mną weekend niebywale kulturalny - w sobotę tutejsi baptyści zorganizowali u siebie w kościele mały, darmowy i otwarty koncert (fortepian i skrzypce 'w rękach' nauczycieli z tutejszej szkoły muzycznej. Utworów oczywiście nie potrafię wymienić (nie planowałam o tym pisać, więc kartka została w domu), z kompozytorów był Beethoven, Haydn, plus jakiś na G). W niedzielę zaś, zachęcona przez koleżankę z wibromechaniki - Laureline, poszłam jeszcze raz pozwiedzać zamek. Studenci UTC zainteresowani historią stali sobie w różnych pomieszczeniach i opowiadali wszystkim chętnym o oświetleniu zamku (które, jak się okazało, pochłaniało bez mała połowę pieniędzy przeznaczonych na utrzymanie pałacu). Dowiedziałam się wielu rzeczy (np. jak jest 'świeczka' po francusku :P), i poukładałam sobie w głowie wszystkich Napoleonów. W związku z tym chciałam ostatecznie wyjaśnić:
1. Napoleon I Bonaparte mieszkał w Compiegne bardzo krótko (miesiąc, ale dalej nie jestem pewna, czy 'miesiąc z życia', czy 'średnio miesiąc w roku'), za to zarządził dużo prac remontowych w zamku, który dzięki którym wygląda jak wygląda (czyli całkiem ok ;) ).
2. Napoleonem, który mieszkał w zamku był Napoleon III - bratanek znanego wszystkim Napoleona z punktu pierwszego. On to w sali balowej, na jej końcach, kazał postawić dwa posągi. Jak się okazało, nie przedstawiają one jego wraz z małżonką, ale Napoleona I i jego matkę Letycję (jako że Napoleon III bardzo chciał być utożsamiany ze swoim słynnym krewnym).
I ten opis wypada mi skorygować :). Niech mi wybaczą wszyscy po szkołach muzycznych (których nawiasem pisząc nigdy nie słyszałam grających na pianinie, czas to zmienić :) ).
OdpowiedzUsuńOtóż pomyliłam (pisząc z pamięci) Haydna z Haendelem (możliwe, że się ich jakoś inaczej odmienia), a owy pan na G to Edvard Grieg. Do tego usłyszeliśmy także tango 'Por una Cabeza' wykorzystywane jako motyw w filmach.