czwartek, 29 grudnia 2011

Przed plebiscytem

Przed nami bardzo huczne, gwarne, oczekiwane i zdecydowanie zdarzające się raz w życiu wydarzenie: za kilka dni będziemy witać (znany nam przede wszystkim z nagłówków gazet) rok 2012 ;)! Będzie to rok olimpiady w UK, polsko-ukraińskiego EURO, wyborów prezydenckich we Francji, a także rok, w którym ogromna większość czytających pragnęłaby otrzymać (mam wielką ochotę zmienić na 'otrzyma') wymarzony tytuł naukowy (by jakoś 'zwieńczyć' studia przed końcem świata :P).

Okazuje się, że są wśród nas osoby, które chciałyby zrobić jakieś postanowienie noworoczne. Nigdy jakoś nie udawało mi się wymyślić nic sensownego, ani przestrzegać pilnie tego bezsensownego, niemniej jednak warto spróbować w tym roku! W związku z tym, przy najbliższej okazji ogłoszę Plebiscyt Na Najlepsze Postanowienie Noworoczne. Każdy posługujący się jedną przeglądarką będzie mógł oddać jeden głos. Na propozycje postanowień czekam do piątku, a gdy tylko znajdę internet, postaram się zrobić stosowną ankietę - tak, by przed 10 stycznia znać już wyniki i móc coś postanowić ;).



Tak w ogóle zamieszczam starą ankietę - bez mojego komentarza, choć dobrze wiedzieć, że nikt nie ma niepokojących pomysłów na najbliższą wiosnę ;).










I nie jestem pewna, czy wszyscy wiedzą, ale jutro (tj dzisiaj, myślałam, że się wyrobię przed północą) o 17:55 mam samolot do Beauvais. Przy braku prostych możliwości dojazdu do Compiègne po 18:30 zaczyna się robić ciekawie, ale jest wielu przyjaznych ludzi na świecie ;). Poza tym nie wiem, jak spędzę Sylwestra, ale trochę czasu na pomysły jeszcze mam (znajome Brazylijki jadą do Londynu ;) ). Na rok 2012 życzę wszystkim zrealizowania choć jednego szalonego (a raczej nietuzinkowego) planu lub marzenia!

sobota, 24 grudnia 2011

Życzenia

Chodziłam w podstawówce po lekcjach na świetlicę szkolną - bardzo lubiłam to miejsce (poza porą obiadów, panie były bardzo stanowcze w kwestii niejadków). Organizowano tam akademie, w których występowały dzieci, również wigilie. (pamięć ludzka jest dziwna ) Z jednej z nich pochodzą 4 poniższe linijki:

'Podzielić się opłatkiem - już wiemy, co to znaczy. To dobrze życzyć innym i wszystko im przebaczyć!
Więc weźmy do ręki opłatek, składajmy sobie życzenia.
I życzmy dziś sobie z tą gwiazdą, w wigilijnym nastroju, wszystkich marzeń spełnienia.
Niebo się dzieli z ziemią płatkami, a my dzielimy się opłatkami!'

Życzę Wam wspaniałych Świąt, i prawdziwego dzielenia się opłatkiem ;).



Bo wszystkiego innego i tak już inni Wam życzyli ;). Dzielić się opłatkiem na ogół jest łatwo, wystarczy uśmiechnąć się do długo niewidzianej cioci. Oprócz tego to może coś oznaczać. Zgodę na kolejną szansę. Jednak jak się przełamiemy opłatkiem, nie znaczy, że od razu wybaczamy, że zapominamy, dostajemy czysta kartę i taką dajemy osobie, która nam wyrządziła coś złego. Myślę, że wybaczanie jest trudne. Ale 'się robi się'. :)

Joyeux Noel!

środa, 21 grudnia 2011

Noel en France

Na uczelniach już nie ma zajęć, nasycenie kolorami czerwonym i białym sięga zenitu, w radiu te same od lat piosenki pomagają dzieciom nauczyć się wymowy 'mistletoe', a zakupy stają się bardziej rodzinne, gdyż jedna osoba nie daje rady pchać wózka pełnego wszelkich dóbr - 'boże narodzenie' w pełni :P! Z tej okazji przygotowałam serię zdjęć na temat dekoracji świątecznych we Francji, z dwóch miast - Compiègne i Reims. Jak już pisałam wczoraj, z okazji braku śniegu o nastrój musi dbać mer, co też ku radości wszelkiej ludności czyni. Więcej pod zdjęciami ;).

Chciałam też napisać, że dzisiaj, o 16:43 rozpoczynam mój powrót do domu (który ostatecznie wyjaśnił się w poniedziałek). Podejrzewam, że przede mną jedna z najciekawszych podróży w życiu, planuję bowiem trasę: Compiègne-Paryż-Berlin-Wrocław-Kraków-Sanok, i w każdym z wymienionych miast mam przesiadkę. Jak wszystko dobrze pójdzie (a naprawdę ma szansę ;) ), będę u siebie w czwartek, koło północy. Proszę, zróbcie mi prezent gwiazdkowy i nie pytajcie dlaczego tak wyszło - naprawdę myślę, że jedyna moja wina to brak wyraźnego postawienia na swoim. Swoją drogą może być ciekawie, nigdy nie jechałam w nocy pociągiem, no i będę miała szansę usłyszeć niemiecki na żywo ;). Trzymajcie kciuki za mój bezpieczny powrót ;).

[22 XII 2011, 16:20. McDonald's na wrocławskim rynku, 2 piętro, stolik z widokiem na niebiesko-żółte światełka]

PS We Wrocławiu też mają Marche de Noel (może trochę bardziej z akcentem na 'marche' niż 'noel', ale i tak o tej porze roku wszystko kojarzy się z Mikołajem ;) ). Muszę więc oddać sprawiedliwość i powiedzieć, że wszystko jest pięknie przygotowane (przykładowo mają tu 'lasek' ze straganami, na których z głośników lecą bajki dla dzieci. Każde stoisko to inna bajka, napisana także po niemiecku i angielsku). Polska, poza brakiem lokalnych lodowisk, w niczym nie ustępuje Francji ;).

PPS Zmieniły mi się trochę plany - wracam jednak samochodem prosto z Wrocławia do Sanoka (godzina przyjazdu się nie zmienia).

sobota, 17 grudnia 2011

Nieodpowiedzialność

Mając do przygotowania exposé na poniedziałkowy francuski (temat - francuskie musicale :), zamieszczę później jak nie zapomnę), egzamin z BA06 w środę, i brak internetu w niedzielę (poza schodami na uczelni), postanowiłam podsumować ankietę (bo chyba jestem troszkę podziębiona, i już nie mam siły do francuskiego).

(Jednak biorąc pod uwagę to, że muszę bardzo dużo przetłumaczyć (w pół godziny, które zostało do zamknięcia biblioteki), będzie krócej niż zwykle (daruję sobie cały subtelny wstęp o tym, co uważam za odpowiedzialność itp.))

Dlaczego zrobiłam tą ankietę? Byłam pod wrażeniem nieodpowiedzialności, albo raczej egoizmu (to mocne słowo, nie lubię go używać w odniesieniu do innych) dwóch mężczyzn, którzy co gorsze lata chłopięce mają już za sobą. Owo wrażenie jest co jakiś czas (przykładowo 20 min temu) potęgowane, co każe mi naciskać o wiele za mocno ołówek, ewentualnie energicznie stukać w klawisze. Ale do rzeczy ;):




Nie ma osoby, której zdaniem jest więcej nieodpowiedzialnych kobiet niż mężczyzn. W wersji 'light' uważacie, że jest nas po równo, ale większość potwierdza jednak tę przypadłość brzydszej części społeczeństwa. Dziękuję bardzo jednej osobie, która zaznaczyła magiczną liczbę 200000:1 - poprawiłaś/eś mi humor ;). Prywatnie (dzisiaj, i chyba już przez całe życie) uważam, że każdy mężczyzna jest mniej odpowiedzialny niż dowolna kobieta (no dobrze, nie jest, ale wyciągając jakąś średnią), poza tym zdecydowanie nie wolno tak generalizować ludzi (tutaj sobie przeczę, prawda?). Tak w ogóle poza mną tylko jedna osoba wybrała dwie odpowiedzi (chciałam poznać Wasze zdanie, i zostawić możliwość 'niegeneralizowania').

Jaki z tego wniosek - dziewczyny, pamiętajcie, żeby liczyć na siebie przede wszystkim!

PS. Akurat o chłopcach, którzy mogliby tu zaglądać mam jak najlepsze zdanie - nie przejmujcie się ;).

czwartek, 15 grudnia 2011

Do Ciebie

Chciałam Ci napisać mode d'emploi (chociaż nie lubisz francuskeigo) na dzisiaj. Pomysłów zabrakło mi po pingwinach, jak widać cały świat choruje na to samo. Zrobiłam nam ankietę za to.

1. Proponuję Ci wstać z łóżka najpierw (tzn. zdecydować, że po odejściu od komputera, nie położysz się znowu).
2. Żeby nie zostawić Cię stojącej z niczym, idź do sklepu i kup sobie słoik nutelli. Nutella jest ok, ale wiadomo, że studenci nie mają za wiele pieniędzy - idź więc po nią do kauflandu (zdążysz jeszcze dzisiaj). Pewnie jest zimno w Polsce... tym lepiej. Jak jest zimno, to nikt nie ma potrzeby myśleć o tym, jak go życie ostatnio urządza (jak już mi Masłowa wypomniano, to na całego!), więc zimno jest naszym sprzymierzeńcem.
3. Wracając, popatrz w górę i uśmiechnij się do Jowisza, ja też to dzisiaj zrobię wracając ;) ('Czym jest uśmiech? Światłem przez gwiazdę posyłanym gwieździe').
4. Spróbuj powiedzieć z werwą 'dzień dobry' do kogokolwiek na ulicy (najlepsi są trzeźwi, żwawi starsi panowie - też odpowiadają z energią).
5. Wróć do pokoju, włącz sobie piosenki. Takie jakie lubisz plus 'les rois du monde' z tłumaczeniem. W trakcie przeszukaj dysk w poszukiwaniu 'Pingwinów z Madagaskaru' (jeśli nie masz, polecam Tabasca), i pooglądaj 2 odcinki (nie więcej) jedząc jednocześnie nutellę.
6. W tym miejscu powinnaś mieć już na tyle dobry humor (spowodowany chociażby przestrzeganiem tych idiotycznych wskazówek) by odwiedzić dowolną ilość znanych Ci osób.
7. Za żadne skarby świata nie myśl, co będzie jutro, czy tam w styczniu. I wiem, że tego absolutnie nie można sobie w takich chwilach przyswoić, ale przecież wiesz, że dasz radę :).

Powodzenia :)

wtorek, 13 grudnia 2011

mode d'emploi

Nie chcę dzisiaj:
kapeluszy pełnych nieba, czerwonych ołówków, tańców, hulanek, swawoli, wierszy pana Nicolasa z tutejszej biblioteki, żab papierowych, lizaków.

Chcę dzisiaj:
kupić bibułę, znaleźć bez problemu źródło informacji nt. różnic pomiędzy postacią giętną a skrętną, gradu, wiatru, słowa, pingwinów z madagaskaru, nutelli.

Dzisiaj są mi potrzebne:
dobry humor, uśmiech, energia, pewność siebie, sklep z tanią bibułą, umiejętności z zakresu mechaniki, jakikolwiek obiad.

Dlaczego nie jest tak jak chcę dzisiaj?
bo potrzeba zawsze wygrywa z wolą?

Co mogę zrobić, żeby było tak, jak chcę dzisiaj?
hmm, najpierw trzeba by wyjść z ciepłej biblioteki. Jest nadzieja na kolejny grad.

piątek, 9 grudnia 2011

Kościoły

Dziś (zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią) opowiem Wam o budynkach, jakie można znaleźć obecnie pod każdą szerokością geograficzną, i to z częstotliwością występowania zawartą pomiędzy sklepem spożywczym a strażą pożarną. Mowa o przybytkach skupienia, modlitwy i pocieszenia – kościółkach ;). (tak w ogóle sorki, że piszę ostatnio o sobie (głównie w kontekście ankiet) skąpiąc Wam informacji o Francji, której przecież nie mieliście jak dobrze poznać (nie licząc pana od wibromechaniki). Stąd dzisiejszy temat). Od razu napiszę, że cały ten post opiera się tylko na moich obserwacjach (ewentualnie na ulotkach), więc odzwierciedla sytuację przede wszystkim w jednym kościółku w Compiègne (w okresie od października do grudnia), a nie w całej Francji.

(A jednak zaczynam od siebie :P) Znalezienie kościoła odpowiedniego wyznania przyszło mi łatwo (w przeciwieństwie do sytuacji z Anglii, tam najbliżej był kościół baptystów. Jeśli ktoś nie słyszał historii z Armią Zbawienia, koniecznie niech mi przypomni przy najbliższej okazji ;) ) – miasto jest stare, a co za tym idzie bogate w dużo małych świątyni. W samym Compiègne, korzystając z dostępnej ulotki ‘Guide des paroisses catholiques de Compiègne 2011-2012 (naprawdę tu wydają coś takiego!), naliczyłam 10 kościołów katolickich, oferujących w niedzielę łącznie 7 mszy, w tym jedną w całości po łacinie. Świątynie, w większości bardzo stare, są naprawdę niewielkie (myślę, że jakaś 1/3 z krakowskich dominikanów) – jednak te 7 mszy wystarcza (na tej o 18:30 są jeszcze miejsca siedzące). Nie uwzględniłam kościołów znajdujących się w przylegających do Compiègne ‘odrębnych’ miasteczek (to tak, jakbym oddzieliła Nową Hutę od Krakowa) – ich ulotka nie obejmowała.

W centrum miasta znajduje się ‘mój’ kościół – Saint Jacques. Był drugim kościołem (po nieustannie zamkniętym Saint Germain)wzniesionym w Compiègne, budowa ruszyła w 1235r. Do roku 2011 kościół nie był świadkiem żadnych mega interesujących wydarzeń poza jednym – w maju 1430 roku zakradła się tam przez małe drzwi Joanna d’Arc, by się pomodlić, po czym w tym samym dniu została aresztowana (aż się prosi, żeby napisać ‘Bóg tak chciał’ :P). Mogę chyba na własne ryzyko dodać, że w każdym kościele w którym miałam okazję się porozglądać, jest jakiś element poświęcony tej skądinąd bliskiej mi postaci ;). Poza tym Saint Jacques pełni funkcję naczelnego kościoła miejskiego. Tutejsi księża zajmują się religijną oprawą wszelkich zauważone przeze mnie (głównie przypadkiem) uroczystości państwowych, poza tym przyjmują dostojników barwy fenoloftaleiny z wodorotlenkiem.

Obok Saint Jacques, znajduje się drugi ważny kościół – Saint Antoine. Powstał w tym samym czasie (biskup pisząc w 1198r do papieża zażyczył sobie aż dwóch nowych parafii na region ;) ). Saint Antoine ‘jest najpiękniejszym przykładem architektury gotyckiej w Compiègne’, i poza modlitwami Joanny d’Arc może się poszczycić zabytkową chrzcielnicą i licznymi innymi zabytkami (nad którymi nie ma sensu się rozpisywać, bo są takie same, jak we wszystkich kościołach). To ładna świątynia, dużo jaśniejsza niż Saint Jacques. Prócz tego można w mieście znaleźć nowsze parafie, wielkością zbliżone do swoich starszych kolegów. Dwa powyższe kościoły możecie obejrzeć na zdjęciach (mało ich, ale zawsze coś ;) ).


Jednak wszyscy, których katechetka dopuściła do pierwszej komunii wiedzą, że Kościół to nie budynek, ale ludzie gromadzący się w nim. Zwykłam śmiać się, że gdyby polskich chrześcijan przesiać przez sito, na którym zostaliby tylko ci naprawdę wierzący, wypełniliby kościoły we Francji ;). To oczywiście gruuuba przesada ;), ale patrząc po ilości osób przystępujących do komunii można przyjąć, że nie chodzą do kościoła tylko z braku innych zajęć. Msze są oczywiście w 98% podobne do tych znanych z Polski; klęka się w innych momentach (a raczej się nie klęka. Chyba każdy region świata ma swój własny system ‘baczność – spocznij’), na tacę daje się dwa razy (podchodzi dwóch panów z woreczkami, jeden po drugim), pierwszy raz chyba tak normalnie, natomiast druga kwesta jest przeznaczona ja jakąś konkretną potrzebę kościoła (prymicje, ogrzewanie itp.). Czytania czytają wierni, którzy się zgłoszą przed mszą (jest taki jeden aktywny pan, który co niedzielę zgłasza się do wszystkiego możliwego), a kazania wydają mi się ciekawe. Myślę, że mają na to wpływ dwie rzeczy – po pierwsze, żeby coś zrozumieć, muszę być cały czas skupiona i nastawiona na odbiór – nie ma kiedy zacząć się nudzić, po drugie księża, jak wszyscy Francuzi, bardzo dużo gestykulują i zaznaczają intonacją. Szczytem energii popisał się niedawno przyjezdny biskup, który mówił z niebywałym zapałem i wywoływał żywe reakcje (przeważnie śmiech, ale zawsze coś ;) ) wśród wpatrzonych w niego owieczek. Niedziela jego wizyty była pierwszym od bardzo dawna dniem, w którym naprawdę Modliłam się na mszy (tak w ogóle, nie sądzicie, że trochę zapomnieliśmy, że na mszy powinno się Modlić?). Daj nam Panie więcej takich biskupów ;)!

Co się tyczy śpiewu – bardzo pomocne są cotygodniowe karteczki z oprawą muzyczną mszy, rozdawane przy wejściu do kościoła (w Polsce bardzo rzadko takie się spotyka, chociaż może brak mi odpowiedniej różnorodności w wyborze kościoła). Zawsze na mszy jest osoba odpowiedzialna za śpiew; taki solista stojący przy pulpicie (który pewnie ma jakąś swoją nazwę :P) z mikrofonem, prowadzący wokalnie wiernych. Wszystko wychodzi zadziwiająco dobrze ;). Śpiewanie jest ciekawe z punktu widzenia obcokrajowca, gdyż w pieśniach (przede wszystkim kościelnych) wymawia się o wiele więcej głosek niż normalnie, często tworząc na siłę nowe sylaby. Żadne nieme ‘e’ na końcu odmienionego czasownika nie zostanie zapomniane :). Przykładowo ‘il donne’ (‘on daje’) czyta się jak ‘il-don’, a śpiewa w ekstremalnej wersji j ‘i-ly-don-ny’. Po miesiącu zaczęło mi jakoś wychodzić ;). A tak już w ramach ciekawostek – Francuzi śpiewają (i czytają) łacińskie teksty zgodnie z ich zasadami wymowy, więc ‘agnus’ został zamieniony na ‘anius’, a ‘pacem’ można usłyszeć jako ‘pacziem’. Obrazek powyżej przedstawia przerysowany z niedzielnej karteczki zapis śpiewu (podejrzewam, że wcale nie taki trudny, jak się laikowi wydaje :P). Tylko raz miałam (i to krótko) okazję spróbować swoich sił ‘śpiewając z nut’, tutaj w przeciąganiu ‘a’ dał radę tylko Pan Śpiewak Mszalny.





Ostatnia ankieta (ta, której minął termin ważności) miała służyć celom prawie wyłącznie rozrywkowym i być może skłonić do refleksji – nie znamy dnia ani godziny, gdy bliska osoba, ni z tego ni z owego, najpoważniej w świecie zapyta nas, czy wolimy domek na wsi, czy w mieście :D! Gdy patrzę na rezultaty, widzę dwie grupy osób (właściwie na wiele więcej nie pozwoliły odpowiedzi ;) ): pierwszą, która pragnie normalnego małżeństwa i dzieciaczków, i drugą, która czeka na księcia lub księżniczkę ze swojej bajki. Poza tym jednej osobie nie podobały się możliwości i, zgodnie z opisem ankiety, zaznaczyła starość bez kotów (dziękuję tej osobie za wyrozumiałość , tak samo jak komuś innemu za głos ‘eee, gorzej ci?’ ;) ). Prywatnie jeszcze się nad tym nie zastanawiałam, pewnie przydałoby się najpierw kogoś poznać, ale generalnie wszystko jest dla ludzi :P.

Jutro jedziemy z ESPERANTO na wycieczkę ;). W planie na dwa dni mamy zapisane 4 miasta: Reims, Epernay, Troyes i Provins, do tego lodowisko :D! Proszę, myślcie o mnie ciepło w ten weekend.




PS Nie umiem zrobić, żeby ankieta była większa (jakbym nie wstawiała, to są jej maksymalne rozmiary, pewnie źle zapisałam rysunek). Jeśli chcecie się bardzo przypatrywać wynikom, powiększcie sobie stronę, albo otwórzcie obrazek w nowym oknie.

wtorek, 6 grudnia 2011

Lizak

Póki nie znajdę jakiegoś ładnego do sfotografowania, musi wystarczyć internetowy.

[13.12.2011 - na mojej św. Łucji] Mam własnoręcznie zrobione zdjęcie lizaka, prawie takiego samego. Na pierwszym planie stolik u mnie w kuchni, na drugim planie lizak kupiony w Troys na Marché de Noel, w tle kuchenna ściana. Enjoy!, a raczej profitez! :P

Jeśli ktoś nie ma rozsądnego powodu, by otrzymać ode mnie lizaka, niech spojrzy do kalendarza. Tam, w zależności od kąta patrzenia uśmiechają się père Noël wraz z Saint Nicolasem (dla mieszkańców Lille i północy Francji, jak poinformował mnie znajomy kierowca autobusu), Święty Mikołaj z Gwiazdorem, i wieeeeelu, wielu innych ;).




:)?

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Jeszcze jedno ogłoszenie

Hej, nie wiem, co się ze mną dzieje, ale ostatnio czuję niebywałą potrzebę publicznego konsultowania rozmaitych spraw ;). (obiecuję, że jak dowiem się jak i kiedy w końcu wracam na Święta, napiszę Wam ;) ).

Pojawiła się niespodziewanie kolejna rzecz - ESPERANTO (czyli Francuzi od obcokrajowców) organizuje wieczór Europy Wschodniej, reprezentowanej (o ile lista mailingowa nie kłamie) przez... 8 osób. Mamy pomagać w przygotowaniach, wymyślić coś typowego dla naszych krajów (eee, gry, zabawy?), przynieść muzykę i (o ile dobrze zrozumiałam maila) przygotować posiłki. Pomyślałam, że czasem różne rzeczy przychodzą w różnym czasie do głowy (o tym trochę w akapicie niżej :P), i może ktoś ma jakiś ciekawy pomysł? Czekam też na jakieś narodowo-energiczne propozycje muzyczne (bo wstyd, żebym przyniosła im te 3 kawałki disco polo, które mi się uchowały na kompie, plus 'uwaga sarny'. Wszystko, co mam (czyli w języku narodowym niedużo) albo jest zbyt poważne, albo nadaje się do puszczania przed snem).

Nie wiem, czy czasem dotyka Was takie uczucie ‘nagłego wyciągnięcia wniosków’ z tego, co mieliście przed oczami już długo. Przykładowo: jesteście w domu, na stole leżą okulary waszej mamy. Tkwią tam dobre kilka godzin, przecież to nic nienaturalnego dla okularów, zdążyliście się przyzwyczaić do tego. O godzinie 14 nagle spływa na Was oświecenie, że skoro okulary są w domu, rodzicielka w pracy dokonuje cudów gimnastycznych wyciągając ręce z dokumentem przed siebie, albo używa okularów na spółkę z radą-nieradą panią Marysią. Jejku, to tak, jak patrzeć na zadanie z matmy, i nagle wpaść na rozwiązanie ;). Ostatnio nagromadziło się ankiet (i tak wydaje mi się, że lepiej za dużo ich, niż za mało). W tej pewnie nikt nie zauważy większego sensu, ale mam nadzieję, że pierwszy raz wszyscy będą jednomyślni ;).

Korzystając z rozpoczętego już posta, wrzucam małe dementi. Za mną weekend niebywale kulturalny - w sobotę tutejsi baptyści zorganizowali u siebie w kościele mały, darmowy i otwarty koncert (fortepian i skrzypce 'w rękach' nauczycieli z tutejszej szkoły muzycznej. Utworów oczywiście nie potrafię wymienić (nie planowałam o tym pisać, więc kartka została w domu), z kompozytorów był Beethoven, Haydn, plus jakiś na G). W niedzielę zaś, zachęcona przez koleżankę z wibromechaniki - Laureline, poszłam jeszcze raz pozwiedzać zamek. Studenci UTC zainteresowani historią stali sobie w różnych pomieszczeniach i opowiadali wszystkim chętnym o oświetleniu zamku (które, jak się okazało, pochłaniało bez mała połowę pieniędzy przeznaczonych na utrzymanie pałacu). Dowiedziałam się wielu rzeczy (np. jak jest 'świeczka' po francusku :P), i poukładałam sobie w głowie wszystkich Napoleonów. W związku z tym chciałam ostatecznie wyjaśnić:
1. Napoleon I Bonaparte mieszkał w Compiegne bardzo krótko (miesiąc, ale dalej nie jestem pewna, czy 'miesiąc z życia', czy 'średnio miesiąc w roku'), za to zarządził dużo prac remontowych w zamku, który dzięki którym wygląda jak wygląda (czyli całkiem ok ;) ).
2. Napoleonem, który mieszkał w zamku był Napoleon III - bratanek znanego wszystkim Napoleona z punktu pierwszego. On to w sali balowej, na jej końcach, kazał postawić dwa posągi. Jak się okazało, nie przedstawiają one jego wraz z małżonką, ale Napoleona I i jego matkę Letycję (jako że Napoleon III bardzo chciał być utożsamiany ze swoim słynnym krewnym).

sobota, 3 grudnia 2011

kolejne ogłoszenie

Ok, tym razem szukam transportu z Berlina gdziekolwiek w Polskę (tylko proszę, nie w stronę Gdańska i Mrągowa), 22 grudnia od 9:30, tak, żebym zdążyła na Wigilię. Może ktoś ma znajomych (tirowców :P?) na tej trasie? (I kogoś, kto wraca z Polski do Francji, i mógłby mi udzielić pomocy/wskazówek).

Przepraszam za takie 'wykorzystywanie' Was, ale może akurat ktoś wymyśli jakiś sposób, o którym jeszcze nie wiem.

Mieszkańcy mojego domu zgodnie orzekli (koty podejrzewam nie miały zdania), że za żadne skarby świata nie pozwolą mi jechać nigdzie autostopem, i chyba 'mnie pogięło z takimi pomysłami', a chwila obecna nie jest najlepszą na wyjaśnianie im czegokolwiek.

Dla własnego bezpieczeństwa, nie zbliżać się do mnie na żadną odległość.

czwartek, 1 grudnia 2011

Kłamstewka

Przypomina mi się sytuacja, której tło stanowiła lekcja religii (właśnie tego nie jestem do końca pewna, ale niech już będzie), wraz z księdzem (?) pytającym się tłumu licealistów z klasy ‘a’:
‘Co musi mieć kłamca?’
Na to (po kilku nieudanych próbach z długim nosem) odzywa się Zagatka:
‘Kłamca musi mieć dobrą pamięć, by zapamiętać, co komu nakłamał’.
W baaardzo dużym skrócie byłoby to podsumowanie całego mojego pytania ankietowego – nie za głębokie motywy miało :P.

Daję słowo, nie wiem, jak napisać cokolwiek o kłamstwie. Przymierzałam się kilka dni do posta, ale ostateczny rezultat i tak przypomina wejście do cukierni, polizanie połowy ciastek jakie tam mają i ostatecznie nie kupienie niczego. Po prostu nie sposób wypowiedzieć się całościowo na temat kłamstwa, które, jak mi wyszło, dotyka nas niemal tak często jak neutrina, i ma tyle tożsamości ile najlepszy agent specjalny w popularnej powieści. Może to nie będzie piękny, literacki styl, ale mam przeraźliwą ochotę napisać ‘hej, masakra!, przecież my non stop kłamiemy :P’, z powodu, bez niego, świadomie, nieświadomie, ... . Może dlatego tyle osób w ankiecie uznało, że można kłamać?

Mam już problemy, jeśli chodzi o jego definicję. W skrajnej formie można by powiedzieć ‘to, co nie jest prawdą (i tu pojawia się gorsze pytanie ‘a co to ‘prawda’?’ ;) ) jest kłamstwem, ale chyba każdy czuje, że coś tu nie jest w porządku (po sięgnięciu do przeklinanej przez wykładowców Wikipedii, okazało się, że w powyższy sposób definiuje się ‘fałsz’). Z tejże Wikipedii definicja kłamstwa wydaje mi się bardzo uproszczona – i choć pewnie jest dobra, to jednak stanowczo zbyt wąska dla nazwania tego, co normalny człowiek ma za 'kłamstwo'. Jest to ogromne morze, do którego wpływają z dwóch przeciwnych stron rzeki oszustwa i zmyślania, oraz wiele potoczków mijania się z różnych przyczyn z prawdą. Zostawiam na inny czas rozkoszny temat półprawd, kłamstw, które nie są kłamstwami, gier i zabaw opartych na niepewności. Zostawiam też kwestię (już tu kiedyś pośrednio ruszaną ;) ), ile zostaje z człowieka, gdy odejmie się wszystkie nieprawdziwe informacje na jego temat (czyli również nasze wrażenia i domysły). Po prostu czuję się za głupia, żeby porządnie podjąć temat, podsumuję więc ankietę i napiszę, co mi w duszy gra na tę melodię.

Więc zaczynam jeszcze raz ;), próbując się trochę usystematyzować. Kłamstwo jest nierozerwalnie związane z naszym życiem, i nie mówię tu wcale o tym, że każdy na siłę każdego oszukuje. Poznając nową osobę widzimy jej kawałek, często bardzo mało reprezentatywny, znamy kłamstwo o niej, a raczej nie znamy całej prawdy. Idąc do teściowej na obiad mówimy jej, że był wyborny, nie dlatego, że taki był, ale chcemy być uprzejmi, trochę ją oszukujemy. Albo jeszcze inaczej – dwie osoby piszą skrajnie różne recenzje tej samej książki. Albo obie kłamią, albo po prostu subiektywne postrzeganie świata nierozerwalnie łączy się z jego niedokładnym, ‘nieprawdziwym’ opisem. Co za tym idzie, szukanie fałszu czy kłamstwa w powyższych sytuacjach, wydaje mi się trochę bez sensu.

Dalej mamy już sytuacje, gdy kłamiemy dla dobra drugiej lub trzeciej osoby (liczby pojedynczej lub mnogiej), by jej (ich) nie denerwować, oszczędzić często niepotrzebnych zmartwień. Potem kłamie się w sprawach niewielkich, ale już dla własnych korzyści (chociaż z sytuacji wyżej też najczęściej jakieś korzyści dla osoby wynikają, ale nie one one wpływają na naszą decyzję). W codziennych zdarzeniach możemy się zachować na dwa sposoby: nic nie powiedzieć (przykładowo na temat sukienki koleżanki), albo posunąć się mały kroczek dalej, do niewinnego kłamstewka (Filomeno, jak ładnie Ci w różowym!). Zazwyczaj lepiej wychodzi się na pierwszej wersji ;), ale wybujała fantazja oraz pragnienie bycia miłym (lub rozmownym ;) ) pcha nas do drugiego rozwiązania. I w kolejnym kroku już kłamiemy, by zyskać coś większego, celowo, z ulubionego mojego powodu – bo wydaje nam się, że ‘tak będzie łatwiej i lepiej’. I często faktycznie, gdy trzeba odpowiedzieć na pytanie, łatwiej jest ‘skłamać prawdę’ niż brnąć w nią na siłę ze wszelkimi zakrętami (jeśli ktoś nie wie, o co mi chodzi, to niech napisze - podam przykład). Kłamie się ze strachu przed karą, chcąc się usprawiedliwić, podnieść poczucie własnej wartości – to chyba najczęściej podawane przez wszystkich (ale nie w ankiecie) powody. Na koniec zostają jeszcze kłamstwa potężne, jak oszustwa typowo dla zysku, z pobudek, eee, nieczystych (nie wiem, jak je nazwać).

Każdy wie, że kłamstwo może mieć dobre skutki, jednak częściej myślimy o nim jako o złej rzeczy. Co ciekawe, ‘kłamstwo’ nie figuruje na liście 7 grzechów głównych, może myśli się o nim jako o ich efekcie? Kiedyś (chyba na początku studiów) wymyśliłam sobie taki algorytm ‘Rozmawiam z człowiekiem XYZ i mówię kłamstwo. Jeśli XYZ wie, że go kłamię, i jednocześnie zna prawdę lub może się jej w oczywisty sposób domyślać, to wtedy kłamstwa nie ma'. Funkcjonuje to całkiem nieźle na prostych przykładach, np. z tymi obiadami u teściowej i innymi komplementami, jednak co do ważniejszych kwestii - lepsza jest prawda. Albo szczerość. W całej grze życia z innymi ludźmi chodzi o to, żeby się dobrze bawić, ‘żyć i dać żyć innym’, ale jednocześnie móc ufać, cieszyć się zaufaniem innych i przede wszystkim – nie okłamywać samego siebie (to już chyba byłaby patologia :P). I chciałam jeszcze dodać, że kłamstwo wiąże się jednak z wyrzutami sumienia i choć czasami jest najprostszym rozwiązaniem, w ważnych dla nas sprawach raczej rzadko po nie sięgamy (przykładowo – ile da się okłamywać najlepszego przyjaciela, no i po co w ogóle, skoro to przyjaciel? ;) ).




Skupiając się jednak na podsumowaniu ankiety: Zdecydowana większość dopuszcza użycie kłamstwa w szczególnych (pewnie definiowanych każdorazowo ;) ) okolicznościach. Powody, czy też usprawiedliwienia bywają różne, jednak 4 osoby stwierdziły, że kłamać (w stosownej sytuacji), można bezwarunkowo – i to wydaje mi się uczciwym podejściem ;). Zdaniem jednej persony w ogóle nie ma co się przejmować okresowym mijaniem się z prawdą ;). Jeśli chodzi o odpowiedzi ‘na nie’ (co najmniej dwie osoby) przodował argument logiczny i znany pewnie wszystkim – kłamstwo zdecydowanie prowadzi do kłamstw kolejnych, trochę usprawiedliwiających to pierwsze, dbających, by się w nowych okolicznościach nie ujawniło. Co dziwne, nikt nie zaznaczył, że nie powinno się kłamać, bo to coś złego :P. Czyli albo po prostu się złego nie boimy, albo ciężko jednoznacznie zakwalifikować kłamstwo do tej grupy. Trzy osoby wymyśliły jeszcze inny powód (ale żadna się nim nie podzieliła), i również trzy uzależniają swoją opinię od konkretnej sytuacji.

W mojej sprawie, jak już pisałam zainteresowanym, wybrałam kłamstwo ‘najbardziej white z możliwych’, i póki co efektów ubocznych nie widzę ;). Wiem, że post jest bardzo słaby (mało mi się podoba), ale po kilku dniach zastanawiania, nie jestem w stanie sklecić nic lepszego, a ankieta już się upominała.


Tak w ogóle:
Kto wymyślił termin składania prac do 27 stycznia :( ?

Compiègne szykuje się na zimę: miasto zastawiono choinkami i można spotkać ludzi wyglądających jak ghostbusters, którzy opryskują je białym tworzywem śniegopodobnym. 10 grudnia jadę na wycieczkę erasmusową do Szampanii, cieeeeszę się ;).

Wypowiedź dnia pana od wibromechaniki: ‘I can teach you how to see matrices, not only on the blackboard, today you will dream about my matrices’ – zaczęliśmy układy o wielu stopniach swobody dynamicznej ;).

Jest nowa ankieta, w której aż dziw bierze, że ktoś się potrafi znaleźć :P (poza jedną dziewczynką, dla której owa ankieta powstała ;) ). Możemy się umówić, że jak dla kogoś brakło odpowiedzi, niech wybierze ostatnią – nie wyobrażam sobie kogoś kto w staropanieństwie nie chciał by mieć pociechy w postaci kotów.

Wejdźcie na wikipediową definicję kłamstwa - jest tam opisany 'test D'. Po przeczytaniu pierwszego zdania, przezwyciężcie ochotę dalszego czytania i wykonajcie polecenie ;).