sobota, 29 października 2011

Bo jestem tu po to, żeby się uczyć - BA06

Chciałam dzisiaj opowiedzieć o przedmiotach, na które tutaj chodzę. Żeby post nie był bardzo długi, o każdym przedmiocie (w swoim czasie) będzie osobna notka. Doświadczam tutaj tylko 12 godzin regularnej nauki w tygodniu - chyba najmniej w moim życiu ;). I tu pierwsza niespodzianka – we Francji, a przynajmniej na UTC (Universite de Technologie de Compiegne), godzina lekcyjna trwa… 60 minut, a nie 45. W związku z tym, wykłady zajmują 120 minut, a ćwiczenia nawet więcej. Świętością jest przerwa obiadowa od 12:15 do 14:15, podczas której nikt nie ma zajęć i nietaktem jest zawracanie wtedy głowy profesorowi albo studentowi.

Jednym z moich przedmiotów jest ‘Systèmes Constructif du bâtiment’. Jak już wielu osobom pisałam lub mówiłam – do tej pory nie mam zielonego pojęcia, co to jest ;). Początkowo myślałam, że to połączenie mechaniki gruntów, fundamentowania i organizacji budownictwa (tak to wyglądało po 1szych zajęciach i opisie dziewczyny z ławki - Valentine). Patrząc jednak do planu załączonego do materiałów od prowadzącego, dowiedziałam się, że mam się spodziewać za jakiś czas wiadomości o dachach i stropodachach. Kolejne wykłady utwierdziły mnie w tym przekonaniu – oglądaliśmy filmiki wykonane na budowie, podczas tworzenia ścianek szczelinowych w gruncie (pierwszy raz wiem na pewno jak się robi ściankę berlińską, a jak paryską – szkoda, że ‘budownictwo ogólne’ już za mną :P ), fundamentowania, wznoszenia ścian betonowych... Potem ni z juszki ni z pietruszki pan zaczął nam opisywać konstrukcje stalowe. Ostatnie przed egzaminem wykłady były istną perełką ;). Przyszła pani, która mówiła nam o komunikacji pomiędzy pracownikami na budowie, o potrzebie asertywności i wielkiej wadze narad pracowniczych ;).

Projekt jest trudniejszy, za to robimy go w grupach (ja mam bardzo przyjemną, wspomniana już Valentine, Agathe i Jordan, który pomimo starań czyta mi się jako 'jardin' :P)). Nie tłumaczą go nam specjalnie, poza tym robimy założenia upraszczające za które każdy by mnie na macierzystej uczelni wyśmiał :P, niemniej jednak dzięki temu znamy istotę problemu. Nie ‘oliczymy się jak głupie świnie’, za to wykonujemy pracę od początku do końca. Niektórzy (czyli ja przede wszystkim :P) mają czasami problemy z niektórymi projektami. Gdy już przebrnie się przez najgorszą, aktualnie poznawaną część zagadnienia, nie potrafi się go skończyć. Otrzymuje się jakiś wynik, który trzeba zinterpretować, albo poprowadzić dalej obliczenia - niby już wiemy jak, ale jeszcze nie zupełnie. Politechnika charakteryzuje się podejściem ‘to już łatwe, to sobie doliczycie w domu, na pewno było kiedyś’. Pomijam procent studentów, którzy w ogóle na to spojrzą, ale często nie potrafimy sami (albo ja sama nie potrafię) dojść w zadaniu do końca. Albo nawet nie wiem, co tym końcem jest.

A cały powyższy wywód pisałam, by teraz ogłosić, że na UTC tego nie ma, bo ze wszystkim nas pilnują i wymagają ostatecznych, nieliterkowych wyników ;).

Ten przedmiot mam po francusku – nie jest zbyt przyjemnie, i choć pan jest w porządku, to zrozumieć się z nim ciężko. Mam jednak nadzieję (a nawet pewność), że poznam dużo francuskich, budowlanych słówek (chociaż bez słownika odbywa się to na zasadzie ‘longrine to coś, co łączy dwa semelle’, genialny translator googli też nie daje rady z niektórymi. Chociaż Chińczycy mają tutaj na pewno gorzej).

4 komentarze:

  1. Propozycja: po Twoim powrocie wymienimy się słówkami: Ty mnie budowlane francuskie, ja Tobie hydrologiczne angielskie xD.

    OdpowiedzUsuń
  2. A tak z czystej ciekawości - jak to się stało, ze zawarłeś znajomość z hydrologicznym angielskim ;)? (daruję pytanie o potrzebę budowlanego francuskiego :P).

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszę magisterkę o znaczeniu słodkiej wody na Bliskim Wschodzie :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba nie jest łatwo, skoro trzeba sięgać po języki obce (chociaż pewnie angielski jest najprzyjemniejszym z nich wszystkich ;) ). Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń