Postaram się już nie pisać tak długich postów jak poprzedni (opisujący park), może uda mi się trochę częściej w ramach tego)
Jestem w Compiegne już ponad tydzień. Poznałam miasto na tyle, by swobodnie orientować się w jego mapie (nie umiem tego inaczej nazwać. Compiegne jak dla mnie jest bardzo mało intuicyjne (a nigdy znajdując się sama w nowym mieście nie miałam takich problemów, zawsze potrafiłam znaleźć drogę chociażby ‘na azymut’). Dalej gubię się w nieregularnej sieci małych uliczek centrum, i zdarza mi się szukać drogi do domu prawie pół godziny. Opracowałam jednak świetną taktykę (co prawda często nieopłacalną, ale za to skuteczną), polegającą na dojściu do zamku (dużo drogowskazów :P), a potem stamtąd (znaną i prostą jak drut :P) drogą do siebie – 34 rue de Lancry. Poza tym (nie wiem, czy już pisałam) w mieście jeździ 7 darmowych linii autobusowych, co bardzo ułatwia komunikację.
Pani w informacji turystycznej powiadomiła mnie kiedyś, że w każdą pierwszą niedzielę miesiąca, muzea (mówiła o tych w Paryżu i w Compiègne, ale niewykluczone iż tyczy się to całej Francji) nie pobierają opłat od zwiedzających. Korzystając z tego, że w październiku i tak jeszcze za mało wiem, by gdzieś jechać dalej, oraz że nie widziałam pałacu, postanowiłam się do niego wybrać. Na miejscu, po przejściu całości dostępnej turystom okazało się, że obywatele UE do 26 roku życia i tak nie płacą za wejście :P, będę wiedziała na przyszłość.
Zamek jest ładny w środku. Z powodu ewidentnego braku wiedzy z dziedziny historii goszczącego mnie kraju (a także internetu, który pozwalałby te braki uzupełnić), nie napiszę Wam, jakich władców miał przyjemność chronić przed deszczem i wiatrem. W angielskich opisach przewijał mi się Napoleon (wydaje mi się, że nawet ‘ten właściwy’), jak również jakiś Król (nazwany w kilku miejscach po prostu ‘królem’); gdybym miała być szczera, nawet do końca nie wiem, w którym wieku powstał ów zamek (ale wstyd). Wybiorę się tam jeszcze raz kiedyś (skoro i tak jest za darmo), dostarczę zdjęć i porządnych informacji ;). Tymczasem w oczy rzucały się ładne, ‘idące z duchem czasu’ meble, obecność ogromnych luster niemal w każdym pomieszczeniu i sypialnie wielkości klasy w szkole. Na Picassie w zdjęciach z ogrodów pałacowych umieściłam obok siebie dwie fotografie (67 i 68, o ile numeracja pokrywa się z tą u mnie na komputerze), z Windsoru i z Compiègne, pokazujące wolną drogę na wprost, obłożoną po obu stronach drzewami. Pokój, z którego okna wychodziły na ogród i stwarzały możliwość patrzenia na tą drogę należały do sypialni ‘Króla’ ;). Gdy już miałam wychodzić, przypadkiem załapałam się na grupę, która szła z przewodnikiem oglądać muzeum samochodów i pojazdów, które mieści się w piwnicach i jednym skrzydle pałacu. Również ciekawa rzecz :P.
Poza tym chciałam napisać jeszcze jedną rzecz. Pogoda u mnie przez te kilka dni była idealnie bezchmurna, i dzięki temu można było podziwiać korzystające z paryskiego lotniska samoloty. Nigdy nie przyszło mi do głowy zastanawiać się nad tym w Krakowie, ale tutaj nie ma chwili w ciągu dnia, żebym patrząc w górę nie zobaczyła przynajmniej 3 samolotów. W sobotę, kilka minut po 19, było ich 7 – dotychczasowy rekord ;).
Ankieta będzie w następnym poście ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz