wtorek, 4 października 2011

nowy chłopak?


Zgodnie z zapowiedzią szybkie podsumowanie ankiety. Doczekała się osobnego posta, bo zdziwił mnie nieco jej wynik :P.

Osoba, która poddała mi pomysł na ankietę, przedstawiła mi bardzo ładne porównanie uczuć na końcu związku do funkcji matematycznej (tak naprawdę matematyka i fizyka są świetne do opisu myśli, nastrojów i sytuacji międzyludzkich). Właściwie była to zależność naszych uczuć do byłego partnera w stosunku do czasu jaki minął od rozstania. Główny wniosek jest taki, że ciężko tak nagle zapomnieć o kimś, kto przez długi czas był dla nas ważny. (Z kolei kilka dni przed tą rozmową, inna mądra osoba pokazała mi relacje człowiek – człowiek na przykładzie migdała (jednej osoby) krążącego po eliptycznej orbicie wokół drugiej osoby, na elastycznej linie. )

W każdym razie, poza psychologiczną gotowością na nowy związek (tzn. gdy się uporamy ze starą miłością na tyle, by móc myśleć o kimś nowym nie porównując do poprzedniej osoby), chciałam dodać do pytania jeszcze jeden aspekt – czy powinien istnieć taki ‘minimalny okres’ pomiędzy posiadaniem jednego chłopaka a drugiego. Tutaj nie wiem do końca co myśleć. Rozum stoi po stronie człowieka, który przecież zakochać może się w każdym momencie życia, także dzień po rozstaniu i miesiąc przed. Jeśli kobieta i mężczyzna żyją ze sobą jak średnio dobrani współlokatorzy w akademiku – łączy ich tylko pokój i kilka wspólnych naczyń, i jedno z nich się zakocha – nie ma chyba osoby, która by mu zabroniła tego uczucia, jak również afiszowania się z nim. Pomiędzy małżonkami wszystko jest jasne, tak samo jak pomiędzy nową parą. Inaczej to wygląda z boku – jedna osoba zostawia drugą, by ‘zabawiać się’ z kochankiem (kochanką). Ludzie są szalenie skłonni do takiego oceniania.Wydaje mi się, że w realnym świecie tacy oceniający muszą sami siebie przekonywać, że każda oceniana osoba jest wolna i nie wiadomo, co się zdarzyło w poprzednim związku.

W ankiecie były odpowiedzi różnego typu. Nikt nie planuje kochać dozgonnie swojej Ferminy Dazy, i dobrze, bo to trochę niezdrowe podejście :P. Kolejna odpowiedź – ‘po co się rozstawać?’ zdobyła jeden głos. Dla mnie jest to coś na miarę ‘jest jak jest, ale po co nam coś nowego, niech zostanie wszystko po staremu’, takie małżeństwo opisane akapit wyżej. Chyba, że ktoś zrozumiał to jako ‘zostańmy dalej w naszym szczęśliwym, opartym na miłości, zrozumieniu i szacunku związku’, wtedy rozumiem i popieram ;). Potem następowała seria przedziałów czasowych (nie wiem, dlaczego zniknął mi gdzieś kawałekł tydzień – 2 miesiące, gdy się zorientowałam, już nie mogłam go dodać), myślę że nie trzeba komentować poza tym, że nie mam wśród czytających skrajnych rozpamiętywaczy i lowelasów co tydzień zmieniających obiekty westchnień.

Najbardziej zaciekawiła mnie popularność ostatniej odpowiedzi. ‘Można spotykać się z kimś nowym, wiedząc, że obecny związek nie ma sensu’. Poza sytuacją opisaną powyżej (tą z małżeństwem, gdzie tylko żyją w jednej przestrzeni. Jest dość jasna i ładnie rozwiązana, nie ma tak łatwo w życiu przecież), każda inna będzie trochę oszukiwaniem partnera. Odliczając moją życiową naiwność i uwzględniając to, że często robi się w życiu rzeczy o które by siebie człowiek nie podejrzewał (zwłaszcza w obliczu zakochania), dalej uważam, że wygodniej byłoby się najpierw rozstać, choć widzę potencjalne trudności w dokonaniu tego. Jakby na to nie spojrzeć, 3/8 głosujących wybrało tą odpowiedź. I tutaj mam prośbę – z czystej ciekawości chciałabym wiedzieć dlaczego ;). Jeśli ktoś miałby ochotę, niech mi o tym napisze, tutaj, lub na maila, może być anonimowo. Równie chętnie przyjmę pomysły na kolejną ankietę.

Dzisiaj w bibliotece miejskiej jest pokaz filmu ‘Les enfants invisibles’ ('Dzieci niewidzialne’), w związku z akcją (?) 'cinq jours pour les droits de l’enfant’ (‘5 dni dla praw dziecka’). Pewnie będzie tylko po francusku, ale zamierzam przyjść zobaczyć ;).

4 komentarze:

  1. Nareszcie udało mi sie nadgonić braki :). Compiegne brzmi cudnie! Zazdraszczam, i nieustająco życze dobrej zabawy:).

    W tej ankiecie, zupełnie rozmyslnie, nie wziąłem udziału. Brakowało mi opcji "nie wiem" (choć rozumiem jej brak). To chyba przychodzi samo z siebie. Albo samo z kimś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, to co najmniej trzecia ankieta, w której ktoś się nie znajduje; kreatywności mi trzeba ;)!

    Nie wiem, jak to jest. Im dłużej nad tym się zastanawiam, tym mniej mam sprecyzowane zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze jest jeszcze możliwość dodanie "inne" i "nie wiem/odmawiam odpowiedzi" :P.

    Wydaje mi sie, że to po prostu "jest", choć uważam, że można temu i pomóc, i przeszkodzić.

    OdpowiedzUsuń
  4. I stało się ;)

    Zgadzam się, ale dzisiaj wyjątkowo widzę taką 'globalną bezcelowość' pomagania i przeszkadzania. Co ma wisieć nie utonie, i to w obie strony.
    :)

    OdpowiedzUsuń