Porobiły mi się ostatnio listowne i blogowe zaległości. Jak to (dzisiaj) do kogoś pisałam, czas we Francji przelatuje mi przez palce. Nawet mam ładne porównanie – czas jest jak gleba :P, z idealną krzywą uziarnienia (czyli ma zarówno cząstki bardzo drobne, pylaste, jak i nieco grubsze, piaski, a nawet żwir). Przesiewamy ten czas przez sita naszych zajęć, co w nie złapiemy to nasze ;). Im mamy więcej do zrobienia, tym więcej sit (o różnych oczkach) używamy, bo szkoda nam każdej straty. Pewnie, że są zajęcia wymagające dużej ilości czasu (np. moja wibromechanika), ale także takie, którym wystarczy odrobinka, by posunąć się do przodu (ciekawą książkę da radę przeczytać w autobusie (o ile nie jest w znienawidzonym przeze mnie pdf-ie)). Gdy mamy mało zajęć, ze wszystkim i tak zazwyczaj zdążamy (albo nam się tak tylko wydaje), nie chce nam się bawić w sklejanie drobin zostawionych przez Chronosa i olewamy tą ‘grę niewartą świeczki’, dając sobie prawo do odpoczynku.
Tak w ogóle, chciałam napisać o życiu religijnym Francuzów (tzn. o kościółkach w Compiègne) i podsumować ankietę. O kościołach nie będzie dziś (bo nie mam zdjęć), a cała reszta i tak zajmuje strasznie dużo miejsca. Postaram się przygotować coś w najbliższym czasie. Wobec tego: pytanie w ankiecie brzmiało ‘Ile czasu potrzeba Ci na podryw?’, przy czym była załączona definicja owego podrywu: ‘zainteresowanie sobą wybranej osoby płci przeciwnej(w celach niewykluczających romansu), kończące się posiadaniem jej numeru telefonu, lub innej informacji pozwalającej się kontaktować w przyszłości' .
Ankieta cieszyła się małą frekwencją (właściwie nie wiem dlaczego, może temat się nie spodobał?), i właściwie ciężko z niej cokolwiek wywnioskować. Zacznę od tego, że większość nawiązuje znajomości w sposób dość tradycyjny, po prostu spotykając się z ‘tym kimś’, kroczek po kroczku tworząc relację i zdobywając przychylność swojej ofiary. Jeden Łamacz Serc stwierdził, że nie trzeba mu na podryw więcej niż 15 min. Czytałam gdzieś ostatnio (nie potrafię sprecyzować ani źródła, ani tego ‘ostatnio’), że mężczyzna podczas spotkania patrzy na kobietę 8 sekund, jeśli jest nią zainteresowany. Zakładając, że obie strony ‘spodobają się sobie wzajemnie’, następne 14 minut z hakiem to czas wystarczający akurat na wymienienie podstawowych informacji, w tym zaplanowanie kolejnego ‘widzenia’. Myślę, że można tego dokonać nawet w niesprzyjających okolicznościach jazdy ‘stodwudziestkądziewiątką’ na uczelnię ;). Podróż koleją stwarza większe możliwości, chociaż mając za sobą tak mało przejazdów, nie powinnam się wypowiadać na temat technicznych aspektów pociągu do miłości. W sześcioosobowej grupie brak osób, które uważają, że podryw jest jednostronnym obowiązkiem spoczywającym na 'nie naszej' stronie, i znalazła się jedna, nieposiadająca doświadczeń z tego zakresu. (właściwie to ostatnie zdanie nic nie wnosi).
Cóż mogę dodać? Zastanawiałam się, czy można by wyróżnić podryw czynny i bierny. To jest czynny, gdy rozmawiasz z kimś i ten ktoś wie, o co ci chodzi (obojętnie, kto zaczął), oraz bierny, gdy przykładowo uśmiechasz się do kolegi na drugim końcu sali, lub w autobusie. Także, czy można podrywać, nie wiedząc o tym (bo w drugą stronę z pewnością się da ;) ). Nie wiem, 'podrywanie' to chyba trudny proces. Więc na koniec – udanych podrywów Wam życzę? ;).
Z ciekawych, aktualnych rzeczy:
Wczoraj, w porze przedwiadomościowej odkryłam tutaj francuską wersję Familiady. Już nic mnie nie zdziwi :P, oglądałam z fascynacją :D.
Nie było dziś wyników z wibromechaniki, ale dowiedziałam się, że na UTC nie można poprawiać egzaminów. Jeśli ktoś jest w stanie wskazać mi jakiekolwiek książki z zakresu równań ruchu (po polsku, ewentualnie po angielsku) z chęcią przyjmę, bo jakby na to nie patrzeć – muszę się tego nauczyć. Brrrr...
Pani od francuskiego wzięła się za nas porządnie, i co tydzień mamy kartkówkę z odmiany 10 czasowników, po kolei z każdego bescherella (to 6 książeczek z odmienionymi czasownikami, pogrupowanymi chyba wg trudności i nieregularności). Oszczędzono nam nauki czasu past simple i subjonctifów, oprócz subjonctif présent. Nie zmienia faktu, że dla osób, które nie miały wcześniej francuskiego w szkole niemożliwością jest opanowanie wszystkiego, a już tym bardziej zapamiętanie i zrozumienie. Powinnam kłaniać się w pas każdej mojej wcześniejszej nauczycielce fr, która bezlitośnie czepiała się końcówek i wymyślnych akcentów ;). Przy okazji, po tylu latach dowiedziałam się, że... forma przeszła ‘fus’ (i jej pokrewne) pochodzi od czasownika être (być), a nie faire (robić)(jak byłam nie wiedzieć czemu przekonana) :P, dzięki czemu opowiastki dla dzieci nie wydają mi się aż tak nielogiczne jak dotąd ;).
Wszystkim miłego wieczoru!
Wysyłam dla zainteresowanych (do których nie dochodzi poczta :P) jeszcze raz link do egzaminu. To mój debiut w używaniu googledocs, też nie jestem pewna, czy zadziała.
OdpowiedzUsuńhttps://docs.google.com/viewer?a=v&pid=explorer&chrome=true&srcid=0Bw7q2dbT0oK-MGQ1YWQwMzktOTcxMS00ZjI2LTg5OTEtZjJiNTQ4OGI4M2E4&hl=pl