Pomijam wstęp odnośnie niechronologiczności ;) postów.
Zacznę od tego, że wczoraj potwornie zmokłam (nie bez przyjemności ;) ). Wyszłam koło południa w stronę cmentarza północnego (okazało się, że nie jest tak daleko jak południowy, i można sobie pozwolić na kilka spacerów dziennie), by zobaczyć jak wygląda Wszystkich Świętych we Francji. Domyślałam się, że musi być trochę inaczej obchodzone niż w Polsce. W dużych sklepach nie było kopców ustawionych ze zniczy, a i świeczki były sprzedawane w ilości normalnej - w postaci bardziej romantycznokolacyjnej ozdoby, niż wiatroodpornej bryły. Można było jednak zakupić chryzantemy i inne wieńce - to nimi były obłożone groby Francuzów. Na cmentarzu (i to chyba w najlepszej porze – jeszcze w miarę nieporannej i niedeszczowej (jak się pisze niedeszczowy, razem, czy osobno? Word mi uparcie poprawia na osobno i już zgłupiałam :P) ) ludzi było nie więcej niż w Polsce w dowolną niedzielę, a na grobach stały po 1-3 chryzantemy. I to wszystko, co mogę powiedzieć o uroczystości Wszystkich Świętych – chyba się tym świętem za bardzo nie przejmują (chociaż może źle trafiłam).
O 15 miało być nabożeństwo na tymże cmentarzu, na które mimo chęci nie poszłam. Wraz z postawieniem nogi na parkowej ścieżce (skrót do mieszkania) z nieba zaczął padać wspaniały, rzęsisty, jesienny deszcz ;). I tak nie mając wiele do stracenia, zdjęłam okulary i nieśpiesznie, z radością, podreptałam do siebie (spotkałam po drodze Francuza, który również czuł się zaskoczony pogodą. Zaproponował mi… spacer następnego dnia (to chyba taka sympatia narodowa, druga taka propozycja w ciągu dwóch dni). Nie pomyślałam wtedy o jednym – że w listopadzie, mając tylko jeden (ociekający wodą) płaszczyk, jest się uziemionym dopóki on nie wyschnie ;), albo przynajmniej dopóki na powrót nie wyjdzie słońce. Tak więc nie powiem Wam, czy nabożeństwa na cmentarzu są tym, co lubią Francuzi :P. Choć przyznam, że brakowało mi swoistego ‘ciepła’ i piękna tysięcy świeczek na polskich cmentarzach 1 listopada.
Przedwczoraj za to spotkała mnie inna ciekawa rzecz związana ze ‘świętami’. Koło 20:30 przyszły do mnie przebrane dzieci ze słodkim ‘bonbons’ :P – Halloween w pełni! Chociaż widziałam wcześniej takie chodzące po Amiens – nawet zrobiłam im zdjęcie – w weekend nie kupiłam cukierków, ani czekolady (do końca nie wierzyłam, że tu naprawdę się zdarzają takie zabawy ;) ). Dałam im to, co miałam przenośnego do jedzenia (mandarynki i jabłko), ale nie wydawały się zachwycone :P. Mój Kierowca Autobusu do Amiens opowiadał, że dzieci zaczynają chodzić w przebraniach już od 10 rano (czyli gdy tylko wstaną), co trochę kłóciło mi się z trupami wychodzącymi po zmroku, ale stwierdziłam, że pod wieloma względami rodzicom jest tak lepiej. Zdaniem Pana Kierowcy, Halloween jest świętem francuskim, które przejęły Stany Zjednoczone, a teraz z powrotem wraca do łask w Europie.
Asia, dwa ostatnie posty mi się baardzo podobają :) zastanawiałam się nawet który bardziej i gdzie mam napisać komentarz :D Pozytywnie :) To mnie utwierdza w moim obrazie francuzów, który sobie wyrobiłam na podstawie dialogów z książki do francuskiego :D (naturalnie z podkładem głosowym :P). Ściskam!
OdpowiedzUsuńCieeeszę się ;). Wiedziałam, że jeśli na coś zwrócisz uwagę w tych postach, to na stosunek miejscowych do uśmiechniętych turystek :P. Dialogów z naszej książki?
OdpowiedzUsuńHej, wracam właśnie z ćwiczeń z wibromechaniki, tam dopiero jest śmieszny Francuz (odpowiada wszystkim moim stereotypom co do tego narodu ;) ). Jego wstęp do zadania: 'Exercise 2 is 'unbalanced washing machine'. Washing machine is for clothes, and what is for the plates? Aaaa, dishwasher, I knew that! But dishwashers are boring, just water. And dirty plates. There's nothing interesting in dirty plates, really. No rotations...' :P. Potem miał wstawkę o różnych rzeczach, które się liczy, np. jak się ma obracać maszynka, która robi lody kręcone, żeby wyszły ładne zawijasy. Przy tych lodach (wzmocnionych wcześniejszą zmywarką) nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem ;). Lubię te ćwiczenia ;)
OdpowiedzUsuńOd teraz będę patrzył zupelnie innym okiem na swoją pralkę. Ba, może nawet zacznę się jej przyglądać w trakcie procesu prania xP.
OdpowiedzUsuń:)!, nie wiadomo, jakie tajemnicze momenty obrotowe kryją się w obliczonej i zaprojektowanej pralce.
OdpowiedzUsuńMoje koty tak robią i wyglądają na zadowolone :P
Mrrrrau?
OdpowiedzUsuńJa już wiem - pralka miewa tendencję do odbywania spacerów. Na szczęscie, jeszcze nie udało sie jej zerwać z łańcucha. Się znaczy z węza doprowadzającego. O ile nie ma bardziej fachowej nazwy ;).