Mam dzisiaj godzinę wolnego czasu. Pewnie mogłabym go poświęcić na wiele bardziej przydatnych rzeczy...
(w tym momencie przyszło mi do głowy z 5 możliwości twórczego wykorzystania wspomnianej godziny. Problem w tym, że oprócz czasu wymagają także minimalnej ilości zainteresowania i skupienia. Książka, którą teraz mam nie porywa mnie na tyle, by poświęcać jej więcej niż konieczne do codziennego pchnięcia fabuły minimum (nie ma nic gorszego niż takie książki - natura nie pozwala ich oddać jak jakichś pierwszych lepszych gniotów, bo są przecież dość dobre, jednak czyta się je bardziej z 'obowiązku' niż z nieodpartej pokusy poznania zakończenia. Wloką się jak niegdyś samochody w znanej Łapczycy). Rozważałam możliwość nauki (chyba jednak na tym się skończy), jednak jestem leniem, i poza wyznaczoną sobie (i zrealizowaną) na dziś porcją 'instalacji' nie chce mi się zabierać za nic nowego. Za to mogę opowiedzieć, jak wygląda moje zdobywanie wiedzy z tego zakresu na praktykach ;).
Oprócz Łukasza, wszyscy z ekipy są po różnego rodzaju szkołach zawodowych (co jest w sumie normalne. Wydaje mi się, że przeważają malarze, gdyż bardzo niechętnie przyznawano się do bycia kimkolwiek innym, tzn. hydraulikiem (nie wiem dlaczego, panowie bardzo wyraźnie akcentują 'u') lub blacharzem), za to znają się na wielu rzeczach o wiele lepiej ode mnie. W ramach przygotowywań przed poczwórnym wrześniem, postanowiłam poprosić ich o wyjaśnienie mi 'po chłopsku' niektórych tematów. Myśląc logicznie, nie pytałam o konstrukcje sprężone czy mosty, a o znane wszystkim 'instalacje'. Wyglądało to tak:
- Dzień dobry panie Włodku (pan Włodek jest starszym, miłym jegomościem, który opowiada mi dowcipy), wie pan może z jakich materiałów można robić rury wodociągowe?
- Ooo, mnie na malarza szkolono... . Pytaj Romka, on jest hydraulik (pan Romek, czy też każdy inny, jest zazwyczaj poza zasięgiem wzroku, najczęściej wysoko na rusztowaniu)
...
- Panieee Romkuuu ;)!
- A słucham cię, dziecko ;) (daję słowo, że nie przychodziłam na budowę w dwóch kucykach)
-Słyszałam, że jest pan tutaj hydraulikiem.
- A kto ci takich głupot naopowiadał? (tylko pan blacharz przyznaje się otwarcie do 22letniej 'praktyki' z dachami krytymi blachą, obróbkami i rynnami). Każą zrobić instalację, to zrobię, każą co pomalować - pomaluję. No ale fakt, że kiedyś robiłem centralne i rury naprawiałem...
- O, świetnie ;). Może pamięta pan na przykład z jakich materiałów są najczęściej rury wodociągowe robione? Albo w jakiej odległości muszą być od innych przewodów, elektrycznych, gazowych...
- Aaa to ja nie wiem tak. Rury to teraz masz pecefałki. ...
- A jakieś inne?
- No są też inne. ...
- Na przykład stalowe?
- Są stalowe. ...
- I jeszcze chyba żeliwne, ale nie jestem pewna, czy to do tego (jejku, co to było 'żeliwo'?)
- A to ja nie wiem.
- Nic się nie dzieje, sprawdzę sobie ;). A jakie mają średnice, tak pi*oko?
- Nie wiem, ale po co Ci to wiedzieć, będziesz ty kiedyś rury naprawiała ;)?
Wszystko jest mówione z jak największą serdecznością i chęcią pomocy. Może faktycznie po 6 września nigdy mi się nie przyda informacja, że rury gazowe są ze stali lub miedzi? Z drugiej strony moja własna mama zdumiała mnie wiedzą na temat rodzajów bezpieczników :P. Tak czy inaczej, nadmiar informacji w moim wieku chyba nie szkodzi jakoś szczególnie, i będąc budowniczym powinnam rozróżniać w budynku poszczególne instalacje. Do nauki!)
Tak więc spędziłam moją godzinę, teraz biorę się za 'obładzanie' pokoju i szykowanie się do Miry. Tak naprawdę post miał być o filmiku z youtube'a, ale skoro wyszło o czymś innym, to trudno ;).
Życzę wszystkim przyjemnego końca wakacji, pełnego tak upragnionego słońca, które trzeba łapać w kapelusze pełne nieba ;).
Chciałam dodać, bo może tego nie widać na pierwszy rzut oka - uważam moich panów z budowy za dobrych fachowców, którzy pewnie nie maja pojęcia o równaniach lagrange'a (nie dajmy się zwariować, to dopiero nieprzydatne), ale za to świetnie wykonują swoją pracę, i zawsze służą mi pomocą.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że stosunek studentów do niestudentów w naszym kraju przewrócił sie do góry nogami. Przecież wszyscy są potrzebni i ważni.
OdpowiedzUsuńPowodzenia z wrześniem :).
Dzięki, przyda się ;)
OdpowiedzUsuńWcale nie twierdzę inaczej, co więcej, gdybym musiała coś przy pomocy ekipy remontować u siebie w domu, bez wahania zaprosiłabym znajomych panów, wiedząc, że zrobią wszystko jak należy ;).
A jaki Twoim zdaniem był 'pierwotny' stosunek jednych do drugich?
Nie mam zielonego pojęcia, jaki był stosunek jednych do drugich. Choć mam nadzieje, że nigdy nie było to do końca "robole" kontra "darmozjady" :P. Jakkolwiek, co właściwie znaczy "pierwotny" - do jakich czasów się cofnąć?
OdpowiedzUsuńStarożytna Grecja byłaby jak znalazł, stosunek uczniów Platona do ich niewolników i vice versa :P
OdpowiedzUsuń(tzn to miał być żart ;), nie zauważyłam wcześniej, że nie da się edytować komentarzy)
OdpowiedzUsuńSpokojnie, dostrzegam większość żartów i aluzji :). Nawet z Platonem, od którego zaczynała się zdecydowana większość wykładów z filozofii/mysli politycznej/ustroju/ itd. :P
OdpowiedzUsuńJa mało wiem o Platonie, tylko jakieś szczątki z etyki. Ale to prawda, filozofowie i zakonnice też znają dowcipy ;)
OdpowiedzUsuń