poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Na bajka!

Mam dla Ciebie propozycję :). Post wyszedł mi bardzo długi, nie jest bajką ani opowiadaniem, więc pewnie nie będzie bardzo wciągający. Nie mam serca wyrzucać z niego całych akapitów, i tak co mogłam - poskracałam (nie lubię skracać, wychodzi wtedy pofragmentowane coś, tak jak teraz). Zrób sobie herbatę, usiądź wygodnie i jeśli masz ochotę - przeczytaj, co napisałam, jeśli nie - herbata i tak pozwoli spędzić Ci przyjemny wieczór ;).

Aby podsumować ankietę, konieczny jest wstęp na temat gazet, na które można się natknąć u mnie w domu. Generalnie się ich nie kupuje, poza programem TV i babskimi czytadłami w postaci 'Sukcesów i porażek' oraz 'Z życia wzięte'. Jeśli ktoś nie zna, myślę, że nie stracił nic (a nawet zyskał na czasie), choć nie ukrywam, że są chwilę, gdy lekka, przyjemna gazeta jest jak znalazł ;). Gazeta Wyborcza jest kupowana, gdy już nie ma czym rozpalać w piecu (gruba gazeta, z cudownie palnym papierem, mmm ;) ). Inne dzienniki nie mają racji bytu. Piszę to bez żalu - patrząc na Super Expres, regularnie kupowany przez moją babcię, widzę, że jest syntezą Sukcesów i Porażek i wiadomości nadawanych co pół godziny w rmf-ie (o Fakcie nawet nie wspomnę, co smakowitsze kawałki lądują czasem na kwejku albo demotywatorach ;) ).

Inne gazety przynosi wujek Adam. Kupuje je w różnej ilości 'tamta' część rodziny, po czym dzieli się z nami (kiedyś była to sprawna wymiana, o ile pamiętam za Nowiny, teraz chyba wynika z zamiłowania wujka do sobotnich spacerów). Obecnie dostarcza nam przede wszystkim upragnioną Angorę i całą masę kolorowych gazet plotkarskich, stanowiącą esencję czytanego przez moją mamę pudelka. Dawniej trafiały się i lepsze gazety, co tydzień Wprost, Newsweek, z rzadka Focus tematyczny, lub niegdyś moje ulubione Forum. Widać inny wujek ma za dużo pracy i jesteśmy zdani na gust czytelniczy cioć.

Ostatnio dostałyśmy także nowy dla nas miesięcznik dla młodych dziewczyn (nie napiszę jaki) - mamy kuzynkę w wieku gimnazjalnym. Z ciekawością zaczęłyśmy go z siostrą przeglądać (nigdy nie miałyśmy zamiłowania do gazet dla nastolatek, właściwie jedyny szał miałam na Czarodziejkę z Księżyca, a ona na Kubusia Puchatka), co zaowocowało ankietą.

Wspomniana gazeta, choć treściowo całkiem w porządku, jest napisana (czy też zredagowana) w idiotyczny sposób (sorki, ostatnio wzięło mnie na 'idiotyczność' ;) ). Patrząc na inny numer (tamten gdzieś zaginął) mogę wybrać zdania - perełki, przykładowo: 'No i wielkie awanti, szykuje się fajt ze starszymi'. Cały miesięcznik jest upstrzony podobnymi zwrotami - część z języka polskiego ('szamać'), część z angielskiego (znane już wszystkim 'iść na bajka'). Podejrzewam, że po to, by wydać się bardziej atrakcyjnym dziewczętom czternastoletnim, bo chyba wszystkie starsze popatrzą na to z politowaniem. Moim zdaniem, nie tylko gazeta przez to traci, ale też młodzież przyzwyczaja się do bezsensownego wplatania anglicyzmów (?) do codziennego języka.

Nie jestem jakąś językową purystką, która krzyczy, że gdzieś napisali Krzyżaków małą literą, bo w rzeczywistości sama nie ma pojęcia jak powinno być ;). Zdarza mi się popełniać błędy gramatyczne, ortograficzne nawet (pisząc ręcznie wahadła czy inne tchórze), nie być pewną odmiany, albo przypadkowo powtórzyć słowo w liście do polonistki (przepraszam :) ), jestem normalnym człowiekiem ;). Żeby jednak to potwierdzić, zrobiłam ankietę, która pokazała, że nie tylko ja żyję w 'bezbajkowym' świecie. Ku mojej uldze ;), na 10 osób tylko jedna spotkała się z tym sformułowaniem, przy czym nie zdradza ochoty do jego używania. 4 osoby albo same się domyśliły, albo z pomocą google doszły do 'pójścia na rower', co świadczy, że społeczeństwo jest przygotowane do zmian językowych - albo jest się w stanie domyślić, co coś znaczy, albo wie, jak to sprawdzić. Jedna osoba nie umie się ze mną bawić w głupie ankiety, szkoda ;).

Wiadomo, że język jest tworem żywym, modyfikowanym, zmieniającym się bardzo szybko, często bez akceptacji językoznawców (to brzmi jak z jakiejś nudnej, konserwatywnej broszury :P), czy w ogóle wbrew czyjejkolwiek woli, często przy tym zapożyczając z modnego w danym okresie języka obcego. Wszelką prasę, powszechne radio, książki, telewizję itp. miałam za 'strażników' ładnego, normalnego języka, wprowadzających stosowne zmiany, ale łagodnie i z umiarem. Trudno obejść słowo facebook, ale nie chciałabym, żeby mi z każdego czytanego zdania wychodziła zajebistość.

Tak na serio - nie sądzę, żeby takie gazety mogły doprowadzić do czegoś złego w związku z językiem używanym przez młodych. Polonistka i tak zmusi ich do używania imiesłowów i słów pokroju 'białogłowa' (no dobra, przesadzam :P), jednocześnie nie pozwalając nie wiedzieć o 'c'est la vie'. Denerwuje mnie tylko niedbałość i 'celowe' wprowadzanie takich sztucznych zwrotów.

Prywatnie bardzo lubię ładnie i dobrze napisane książki, także 'odimienne' przymiotniki, np. szweścina spódnica (spódnica należąca do mojej Szwesti, nieważne) jaśkowy list, albo paciowa sukienka.

Adeline z Francji napisała, że załatwiła mi mieszkanie, mam nadzieję, że się uda wszystko.

2 komentarze:

  1. Asiu, z twoim lubić i lubieć daleko ci do skrajności :P. Nie zajmuj się dzieciakami które czytają gazety, popatrz na język tych które się pod blokiem bawią, jak damy lecą. Najlepiej w ogóle się niezajmuj tylko chodź w końcu na herbatę. Pozdrawiam, buziaczki :*

    B.T.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, zawsze powtarzałam, że nie umiem lubić ;). Chodzi Ci o te damy na 'k'? Nad dziećmi dzisiaj się nie zastanawiam, poczekają na lepsze czasy, a herbatę masz obiecaną, i tak mam zobaczyć sukienkę ;).

    OdpowiedzUsuń