piątek, 3 stycznia 2014

resolution directe

Mój dzisiejszy dzień wyznaczało równanie różniczkowe. Zwyczajne, drugiego rzędu, nazwane szumnie równaniem ruchu. Z nieznanych przyczyn jeden autor zamienił w swojej książce małą omegę na małe p, co wcześniejszy użytkownik podręcznika skrzętnie popoprawiał. Lagrange pałęta się z Hamiltonem między wódką a zakąską, między świtem a mgłą, albo między fb a herbatą. A ja między nimi.

Nie wiem dlaczego większość książek mających w nazwie 'dynamika' ma ponad 600 stron. Z których nijak nie wybiorę pod siebie kawałka, nie przeczytawszy przynajmniej setki. Zbyt ubogam w wiedzę, by móc patrzeć na angielskie tomiszcza (Chopra - 794 str), bogate za to w damping ratio i różne niezbędne integrals. Matrice de masse modale wychylająca się z francuskich kserówek byłaby odpowiedzią na moje wszystkie potrzeby (w końcu byłam na tym uczona, jest krótkie, bogate we wzory i wspaniałe po prostu), gdyby nie zabójczy język. Nie ogarniam.

(... czytam na ebookach googlowych recenzję książki xyz. Cytuję: "Actually, I prefer abc book. But abc book is about 170 pages and this one is about 650 pages. And you get much more material with this book." . Ściągnęłam obie. Problem ten, co wcześniej - fizycy inaczej uczą mechaniki niż budowlańcy. Chyba idę spać.)

(Albo nie - zastanawiam się jeszcze, ilu ludzi naprawdę przeczyta te książki. Mające setki stron, tysiąc równań wszelakiego rodzaju, znaczki o jakich się Grekom nie śniło, wariacje potykające się o pochodne i sumy. Wymagające wiedzy, czasu i matematyki. Zaczynam podejrzewać, że na świecie funkcjonuje tajna sekta naukowców, którzy żyją w świecie rytuału chi kwadrat i grupowego rozwiązywania równań różniczkowych na czarnych mszach. Że ludzkość o nich nie wie, a oni obliczają skrycie ruch każdej cząsteczki, kursy euro i wyniki meczy tenisowych, co jakiś czas wypuszczając iluśtam stronicowe cudo w celach zarobkowych. Bo zwykły, szary magister odpada przy 10 stronie). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz