Plus minus pięć i pół roku temu rozpoczęłam studia budowlane. Rozpoczęłam je wykładem z mechaniki teoretycznej, biletem miesięcznym, nadzieją i ciekawością, jednak (czemu się teraz dziwię) przede wszystkim przerażeniem. Przerażało mnie miasto, przerażali nowi ludzie, przerażały całki i różniczki, przerażał przedmiot o nazwie 'konstrukcje sprężone i prefabrykowane', który majaczył gdzieś na dole rozpiski toku studiów. O trzech literkach przed nazwiskiem i bezpośrednio je poprzedzających trudach jeszcze nie myślałam - dość było potworów wcześniej.
Życie pokazało, jak naprawdę wyglądało studiowanie. Abstrahując od miliona ludzi, chwil, przeżyć, wspomnień (które gdzieś sobie chowam, także na tym blogu), studia nauczyły mnie wiele. Pokazały mi przede wszystkim jak patrzeć na świat pod kątem mechaniki i fizyki, jak dostrzegać zjawiska i czuć potrzebę ich wyjaśnienia. To jest właśnie humanizm studiów inżynierskich.
Poznałam wiele osób, które historia nazwie dobrymi pedagogami i prawdziwymi naukowcami. Poznałam także ludzi, którzy nigdy na uczelnię nie powinni trafić. Przesiedziałam wiele godzin (które rozciągały się na noce nieraz) nad projektami/rysunkami/zwierzeniami, złościłam się, cieszyłam, płakałam i śmiałam się. Dochodziłam do granic - by zobaczyć nowy horyzont (w rejonach granicy plastyczności).
23 stycznia opowiedziałam (z uśmiechem na ustach, bo jeden slajd jakieś dyslokacje uskuteczniał :P) ośmioosobowej komisji o moim drgającym budynku, na co ta odwdzięczyła się prostymi pytaniami. Potem trzech przemiłych panów pytało mnie o dachy ciesielskie, a następnie poprosiło o przegląd wszystkiego, co im do głowy przyszło z zakresu dynamiki i o kryterium wytężeniowe w mechanice pękania (!?!). A na koniec, wspominany tu kilka razy pan od wytrzymałości, mechaniki kompozytów, mechaniki pękania i kilku innych hobbystycznych mechanik, uścisnął mi mocno rękę i powiedział, że od tej pory jestem panią magister inżynier.
Po kilku nieziemsko stresujących dniach, po kilkunastu nerwowych tygodniach, po paru miesiącach intensywnego myślenia, po tych pięciu latach nauki, niespania, poznawania, położono nam na naszym naukowym torcie wisienkę z łacińską etymologią. Tym słodszą, czerwieńszą i bardziej soczystą, im więcej czasu, pracy i siebie włożyliśmy w proces studiowania. Patrzy się na ten tort, który jest najpiękniejszy na świecie, (i który z marszu umieszcza się w atmosferze azotu, by nie daj czego się nie utlenił), i czuje się nieopisane emocje, z których wybija się radość mieszająca się z ulgą. (Tak naprawdę tą ulgę zrozumiałam dopiero dzisiaj, jedząc kanapkę, patrząc na znany od ponad 5 lat korek na skrzyżowaniu Wiślickiej i Bora-Komorowskiego. Jedząc bez pośpiechu i zastanawiania się, gdzie położyłam notatki x, albo przypominania sobie wzoru y. Ani z jedzenia, ani z patrzenia nie musiało nic wynikać. Takie coś zdarza się tylko przy pakowaniu ogórków :P). :D Ale się cieszę :).
Prócz tej radości i uczuć towarzyszących, nagle odkrywa się jednak, że coś się skończyło. Okropne słowa 'już nigdy nie' wplatają się w zdania i w myśli, jakiś cel został osiągnięty, a nowy jeszcze nie wykiełkował wystarczająco, by przesadzić go do osobnej doniczki. Zostaje pustka i pytanie o dalszą drogę.
Prócz tej radości i uczuć towarzyszących, nagle odkrywa się jednak, że coś się skończyło. Okropne słowa 'już nigdy nie' wplatają się w zdania i w myśli, jakiś cel został osiągnięty, a nowy jeszcze nie wykiełkował wystarczająco, by przesadzić go do osobnej doniczki. Zostaje pustka i pytanie o dalszą drogę.
Ankietę zrobiłam pewnie na wiosnę w tamtym roku - gdy myślałam, że październik będzie miesiącem krytycznym. Moja sytuacja wyjaśni się pewnie końcem marca.
Wiecie, co jest dobre w kropkach? Że zawsze można je zamienić na przecinek lub średnik :).
PS Świeżo upieczonego ( :P ) Magistra wychowało stado ludzi, począwszy od niezrównanej Rodzicielki. Jak w reklamie :P. Dziękuję :).
Asiu.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz Ci gratuluję, i chcę powiedzieć abyś teraz właśnie z takim zapałem i radością szła dalej w życie. Bez obaw, i strachu co będzie. Bo będzie dobrze, będzie właśnie tak jak sobie wymarzyłaś.
To co w życiu się skończyło nie znika ale zostaje w człowieku bo to go ukształtowało i sprawiło, że jest tym kim jest.
Teraz co innego będzie Cię kształtować.
Congrats. /jo
OdpowiedzUsuńDzięki wszystkim za miłe słowa ;).
OdpowiedzUsuńKamil, wiem, że teraz będzie jakiś inny plan, inne bodźce, inni ludzie - i dziękuję naprawdę Bogu za to wszystko, co mnie spotkało do tej pory. Coś się zmienia :). Tobie również powodzenia ;)