Pracuje ze mną pani Grażyna. Ma 51 lat, jest niska, szczupła, krewka i bardzo przeklina. Niesamowicie przeklina. Krzycząc i używając słów na 'k', które bywają też określeniem kobiety (myślałby ktoś, że na pakowalni takie pracują, ale nie wydaje mi się (cokolwiek bym czasem o ludzuach z pakowalni nie mówiła :P)).
Panią Grażynę poznałam w pierwszy dzień mojej pracy w tym roku - pakowałam z nią porcje. Przez 2 godziny nie odezwała się do mnie niemal ani słowem - to dość dziwne jak na nią i jak na typowe zainteresowanie świeżymi twarzami. Teraz wydaje mi się, że nie wiedziała jak mnie ugryźć - byłam niewątpliwie nowa, ale zaznajomiona z firmą i częścią osób. Po owych dwóch godzinach, poszliśmy na grejdę ogórkową. Wtedy usłyszałam pierwsze zdanie w moją stronę 'Hej, k***a, powedz temu, k***a, Jimmiemu, że ja nie stawiałam tu tego bina, tylko on już tu był, k***a, jak przyszliśmy'.
Panią Grażynę lubię (wydaje mi się, że z wzajemnością), mam do niej 'sentyment'. Opinie o niej na packhousie są różne. Dzisiaj (jak co dzień) pani Grażyna, absolutnie niczym nie sprowokowana (chyba chciała boxy, a kolega rozmawiał w tym czasie z kimś innym) rzuciła 'Hej, k***a, Stefan (kolega ma na imię Grzesiu), zaraz cię tak strzelę w tą zakutą pałę, że k***a mózg ci się po całym packhousie rozwali! K***a, o ile ty masz jakiś mózg!' Po czym uśmiechnęła się zadowolona z salw śmiechu - mojego, Grzesiowego i innych. Grunt to mieć dobre podejście do życia i do pań Grażyn :).
Poszłam wczoraj do sklepu - do ciapka (napiszę innym razem, albo dodam jakiś odnośnik. Oczywiście padało. Przed sklepem stała moja znajoma pani (lubię mieć znajome potrierki, sprzątaczki, ekspedientki etc.), która sobie ze mna pogadała. (Sorki za angielski, piszę szybko, bo muszę spać, i na pewno pomylę czasy).
'What a terrible weather, it's raining again, you dunno what to do..' - pani się też deszcze nie podobają.
'Yes, in the UK it's raining almost everyday. How do you say, 'it's raining cats and dogs'?' - chciałam zabłysnąć..
'oh, it's raining cats and dogs, yes, exactly, yes' - pani się zainteresowała i popatrzyła przed siebie
'?'
'oh, we don't really use this one. It's very old one, you know. I heard it for the last time at school, really. But it's good you know it. It's raining cats and dogs...' - po czym zaczęłyśmy rozmawiać nieco o wymowie, właściwie o tym, że Anglicy mówią strasznie niedbale, i nawet ludzie z innego rejonu kraju mają problemy z akcentem. I czym ja się przejmuję, wystarczy może 'pepper', 'cucumber', 'take off' i 'go home' :P.
Robię krzywdę. Sobie i innym, nieustannie. Nie wiem... .
Ledwo wytrzymuję na papryce. Dwa dni w pracy :(. :((.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz