Dzisiaj wypróbuję nową zabawkę - zobaczę, czy da się pisać posty z wyprzedzeniem, i 'komputer' sam je umieści o konkretnej porze, konkretnego dnia. Jeśli wszystko się uda, spodziewajcie się posta o kapeluszu jutro (niedziela) o 13 :). Jeśli nie, to dopiero jak wrócę wieczorem do domu.
([update 12 VIII] Nie chce mi się jednak dzisiaj już nad tym myśleć. Jestem strasznie zmęczona, wycieczka super :D)
Mam dzisiaj od popołudnia dziwny, nostalgiczny nastrój. W związku z tym odpowiedni post; pewnie będzie długi i średnio na temat czegokolwiek, więc jak ktoś nie ma humoru, niech poczeka do jutra.
Człowiek jest pełen wspomnień. Nie wiem, gdzie się mieszczą, są drobnymi ziarenkami, które wypełniają każdą przestrzeń, zwłaszcza tą zajętą przez inne ciała, najlepiej porowate. Porowate ciała w pamięci, wbrew nazwie, są to te, o których najwięcej wiemy, które się powtarzały, które zostały zbadane i przyrosły do nas, naszego rozumienia. Stanowią taki szkielet, na którym opierają się skrawki życia. Wystarczy popatrzeć trochę bliżej, wziąć mikroskop, zaangażować dowolny zmysł, i już przeszłość staje przed oczami. (Właściwie nie tak chciałam o tym napisać, ale jakoś tak wyszło) . A na ten temat też już kiedyś był post :P.
I Zacznę od teraz - komputerowy zegar i bliskość Greenwich wskazują u mnie prawie 22 wieczorem. Ewa z Jackiem poszli do Kasi i Andrzeja (z cherry tomatoes, żebym za rok nie zapomniała), dzięki czemu mogłam sobie puścić Romea i Julię po francusku na cały regulator. (Pierwszy raz oglądałam musical we Francji, potem leciał kilka razy. Cały czas patrzę na Mercutio, jak się cieszy, gdy coś wyjdzie. On prowadzi ten spektakl, przeżywa go. To była jego godzina sukcesu).
II Zawsze, gdy wracam z miasta (czy też do niego idę), mijam po drodze leżącego rudego kebaba. (Zgadnijcie, kto mówi na koty 'kebab'?). Jest stary i ma naderwane jedno ucho - żadna słodka atrakcja. To mój ulubiony kot w okolicy, zawsze go głaszczę. (Wracałam kiedyś do domu w Compiegne. Mijałam kobietę z kotem na smyczy - odruchowo się uśmiechnęłam, i zapytałam, czy mogę kota ... - no właśnie, co? Odpowiedziała mi, że koty się caresser po francusku). (Szłam na Brockles Mead z miasta inną drogą, 3 lata temu, za drugim moim pobytem w Anglii. Przechodziłam obok jednego domu, też chciałam pogłaskać kota. Wyszła właścicielka, powiedziała, że ma jeszcze dwa. Wyszedł jej mąż, poczęstowali mnie ciastkami, i powiedzieli, żebym pukała do nich zawsze, jak wracam z miasta. Nie zapukałam ani razu, teraz nie wiem dlaczego. Przechodziłam tamtędy ostatnio.)
III W mieście zrobiłam się głodna, i stwierdziłam, że pójdę do subway'a na kanapkę. Tutaj to bardzo opłacalny obiad, bo mała kanapka z dowolnym napojem kosztuje 3 funty. Na polskie pieniądze wychodzi drogo, ale tutaj muszę na to pracować 30 minut, poza tym wszystko inne wychodzi drożej i mniej zdrowo :P. (Subway kojarzy mi się z Francją, z Guilhermem, Aną Vitorią, Aline i Tarcisio. To oni pierwsi wzięli mnie na 'sandwich du jour' za 2,5 euro (jak jesteście za granicą, naprawdę polecam subway))
IV Jedząc kanapkę, widziałam przez okno Walentego, który szedł na spotkanie w parku. Urządzamy sobie takie sobotnie 'imprezy' - plenerowe picie piwa. W tym tygodniu nie poszłam, nie ma mnie w ten weekend. Walenty niósł piwa litewskie - są sprzedawane w litrowych puszkach, były przebojem ostatnio. (A do parku nie poszłam pod pretekstem spotkania z Angie - do którego nie doszło. Zobaczymy się, na pewno, ale wolałabym szybciej niż w ostatniej chwili). Zjadłam w spokoju kanapkę.
(Les rois du monde ont peur de tout).
V Dzisiaj w pracy też wkładałam paprykę. Krzysiek przeniósł mnie na zieloną, chociaż wkładam czerwoną tak samo jak inni. Nie ma dnia, żebym nie myślała, że Krzysiek jest zły na mnie z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu. Nie żartuje, nie uśmiecha się, nie rozmawia ze mną - jego stosunek do mnie jest po ujemnej stronie obojętności. Różnimy się zdaniem na jakiś temat przynajmniej raz dziennie. Jednocześnie wiem, że każde broni drugiego przed innymi, że się nawzajem szanujemy (ja cały czas mu pomagam jak mogę, on mi zwraca uwagę w cztery oczy, a nie głośno, przy wszystkich (jak innym). Lubimy się, ale nam strasznie w tym roku nie idzie. Źle mi z tym. (2 lata temu Krzysiek zrobił mi żabę z papieru, właściwie z kartki wydartej z gazety. Ja przyniosłam żabę dla Wiki, a on w zamian zrobił mi inną. Gdy szukałam NI w domu, znalazłam tą żabę, pomięty i cenny kawałek gazety, i przypomniał mi się ostatni wieczór w Anglii, 2 lata temu).
VI Podczas pisania tego posta nie odebrałam 3 telefonów od grupy parkowej. [...]
(Les choses ne sont jamais,
ce qu'on voudrait qu'elles soient).
Jutro jadę na wycieczkę, trzymajcie kciuki za moje bezpieczeństwo ;). I za dobrą pogodę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz