- Dziecię, awizo do ciebie przyszło.
Zdziwione dziecię po drugiej stronie telefonu:
- Yyyy... (podczas gdy 'eeeee' używam dla wyrażenia wahania i wątpliwości, gdy wiem, co powiedzieć, ale z jakichś powodów wolę to poprzedzić niewyraźnym dźwiękiem, zbitka liter 'yyyyyy' jest czystej postaci tabula rasą) ...z jakiego kraju? Albo skąd w ogóle?
Tymi danymi oczywiście druczek A6 nie dysponował. Zaczęłam zatem w głowie rozważać wszystkie światowe instytucje, którym jestem coś winna, i które mają wystarczająco danych, by nasłać na mnie komornika (przede wszystkim francuską opiekę zdrowotną, która w dalszym ciągu domaga się 11 euro z hakiem (zapłaconych w grudniu 2012)). Przed oczami stanęły mi przemiłe panie z pięciu banków, trzymające dziesiątki PITów z różnych oficjalnych i mniej oficjalnych prac, pijące bawarki i jednocześnie wymachujące kartami stałego klienta Allegro lub pismami uczelnianymi (obroniła się - wyślijmy jej list polecony z gratulacjami :P).
Rada - nierada, ale wiedziona ciekawością Rodzicielka podrałowała zatem do centrum na pocztę, by odebrać... zawiadomienie z biblioteki miejskiej w moim rodzinnym miasteczku, informujące, że wiszę (od października?) dwie książki o enigmatycznych dla całej familii tytułach. Biblioteka i listy polecone - no, no :P.
Mogę się pochwalić pierwszą w życiu rybką destylacyjną :P. Projekt z aparatury w toku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz