Człowiek jest o wiele szczęśliwszy, gdy wyznaczy sobie cel. Czuje się wtedy, że nasze życie nie jest przypadkowe (właśnie na korytarzu grupa chłopców zaczęła śpiewać 'Przybieżeli do Betlejem'), że nie jest po prostu takim o płynięciem, ale że gdzieś nas zaprowadzi. Uwielbiam taki stan. Dużo rzeczy, które piszę, jest mało odkrywcza, nawet banalna, ale każda jest wywołana jakąś chwilą czy uczuciem. Chyba zaraz idę spać. Zastanawiam się, czy ma sens w ogóle zamieszczanie tego, co teraz piszę. Na dobrą sprawę wolałabym coś poczytać przyjemnego (znowu zapomniałam sobie kupić 'wysokie obcasy'), ale ostatnio nic nie mogę znaleźć w internecie. Może ktoś jest w stanie polecić fajnego bloga?
Przy okazji podsumuję ankietę (jutro nie będę miała czasu, a przez 2 godziny chyba nic się nie zmieni):
Erasmus, wg wikipedii - program uruchomiony przez Komisję Europejską 15 czerwca 1987 obejmujący szkolnictwo wyższe, a mający na celu finansowanie wyjazdów studentów na studia w innym kraju europejskim przez okres do jednego roku oraz wspieranie europejskiej współpracy uczelni wyższych ze wszystkich krajów członkowskich UE, EFTA oraz stowarzyszonych przez wspólne opracowanie programów nauczania a także wymiany kadry akademickiej.
W praktyce, jak się wydaje, polega to na wyjeździe do obcego kraju, najczęściej nie znając języka, za to władając wszechobecnym angielskim. Zwiedza się gościnne państwo, zdaje się przedmioty, przy okazji poznając inną kulturę, pewnie jakieś innowacje w programie przedmiotu itp. (opieram się na czytaniu znajomego bloga ;) ).
Więc dlaczego nie? Większość osób nie chce jechać, bo albo nie czuje potrzeby, albo w ogóle nie chce (pewnie nigdy nie rozważało tego). Różni ludzie chcę różnych rzeczy. 3 jednostki boją się rozstania, albo może nie że się boją, w każdym razie chcą go uniknąć. Jedna, szczera osoba, uważa, że nie zna języka wystarczająco. Zgadzam się, to duża przeszkoda, jedyna poważna z wymienionych w pytaniu. Cała reszta zależy bezpośrednio od nas. Nie było opcji 'bo mnie na to nie stać', prawdę powiedziawszy zapomniałam o tym powodzie ;). Należałby do tej samej grupy co brak znajomości języka, jednak wszystko jest do przeskoczenia.
Droga Joasiu,
OdpowiedzUsuńnie mogę się z Tobą zgodzić z tym, że jak to określiłaś "cała reszta zależy bezpośrednio od nas". Nie zależy. Popatrzmy choćby na odpowiedź: 'bo mój chłopak/dziewczyna nie mógłby jechać ze mną'- to jest przeszkoda. Ludzie potrzebują bliskości. Takie rozstanie nie daje żadnych szans owemu związkowi. Nie wierzę, że ludzie w 'naszym' wieku potrafią poradzić sobie z taka przeszkodą jaką jest odległość. Zawsze wiedziałam, że związki na odległość nie mają żadnego sensu.
Weźmy chociaż pod uwagę jakąś chorobę. Tego też nie uwzględniłaś... Tak wiele czynników może składać się na taką decyzję.
Życzę miłego dnia.
Wiem chyba, o co Ci chodzi. Chciałam pogrupować odpowiedzi na takie, powiedzmy 'mechaniczne' przyczyny, oraz na te typowo 'psychologiczne'. W pierwszej szufladce są brak pieniędzy (przecież różnie z nimi bywa. Napisałam 'wszystko jest do przeskoczenia', bo sama nie wyobrażam sobie, że istnieje taka rzecz, którą bym naprawdę chciała, która byłoby w moim zasięgu, a porzuciła bym ją tylko dlatego, że nie mogłabym podjąć pracy lub nawet wziąć kredytu. Ale wiem, że tak może być), nieznajomość języka (w szkole bywało różnie; swój angielski zawdzięczam dodatkowym lekcjom i mamie, która mnie na nie wysłała. Wiem, że nie tak łatwo nadrobić w krótkim czasie kilka lat nauki. Opanowanie myślenia w jakimś języku, to czasem sprawa czegoś o wiele większego niż zwykła pracowitość). Choroba też tu pasuje. Na pewno nie zależy od naszej woli (pojmowanej ogólnie, na pewno nikt nie chciał mieć problemów ze zdrowiem, i nie możemy podjąć żadnych działań, które nam pomogą. Nie możemy poprosić swojego kręgosłupa, żeby nie bolał przez pół roku, ani wykupić zapasu leków bez konsultacji z lekarzem po, powiedzmy, miesiącu).
OdpowiedzUsuńDruga grupa to przyczyny zależne od nas samych i od innych ludzi. Pasuje tu pośrednio problem z załatwieniem formalności (można się postarać, poszukać różnych możliwości kontaktu itp., chociaż to czasem trudne). Jeśli chodzi o odpowiedź o drugiej połówce... Może patrząc ze swojej perspektywy nie zastanowiłam się nad tym wystarczająco. Gdyby jedna osoba chciała jechać, zostawiając swojego chłopaka/dziewczynę, byłoby to dość samolubne. Pewnie w takiej sytuacji nawet bym nie rozważała wyjazdu, myślałabym o czymś innym. Jednak, gdyby któreś bardzo chciało, wydaje mi się to możliwe. Można przecież jechać w 2 osoby (w tej sytuacji marny argument), można pisać do siebie, dzwonić, nawet przyjeżdżać w odwiedziny. Sama nie wiem. Dobrze, że napisałaś.
Jeszcze, żeby wyjaśnić. Wszystkie powody są tak samo ważne, każdy w zależności od sytuacji może być decydującym. Jesteśmy ludźmi, więc jak najbardziej powinny nami rządzić ludzkie sprawy. Przepraszam, trochę tego nie widać z mojego pisania, sama egoistycznie podeszłam do tematu, patrząc tylko z jednej perspektywy.