Jestem pewna, że już kiedyś do kogoś na ten temat pisałam, ale nie mogę jeszcze raz nie dobrać się do tego tematu. Jednym z bezpośrednich powodów był facebook. Korzystając z tego użytecznego skądinąd portalu, mój kolega z młodych lat szkolnych - Wojtek W. - uruchomił aplikację, która niechcący pewnie napisała coś na mojej tablicy. Jako że powiadomienia o wszystkim przychodzą na maila, wyjątkowo nie uciekło mi to, nawet z ciekawości weszłam na wiadomą stronę. Wojtek odpowiadał na pytania na mój temat, typu 'czy myślisz, ze Asia... (ma ładne oczy itp).
Tak wiele osób robi rzeczy, o które byśmy ich nie podejrzewali. Dobre i złe. Ludzie znani nam praktycznie na wylot, i ci nieco mniej, jednak nazywani przez nas 'znajomymi', oswojeni. W każdych okolicznościach, nie tylko tych ekstremalnych. Wydaje mi się, że nie chodzi o to, że nie znaliśmy kogoś do końca, (pomijając, że to generalnie niemożliwe), raczej, że zawsze widzieliśmy go w sytuacjach jednego rodzaju. To tak, jak z mężem, który widuje żonę w dresach, i nie może jej poznać elegancko ubranej. I nie ma ucieczki od takich niespodzianek, swiat jest złożony, a nawet jeśli dres i sukienkę już maż zglebił, zostaje jeszcze nowa fryzura oraz milion innych rzeczy.
Nieskończoną ilość razy sami robiliśmy coś dla nas dziwnego, co w oczach otoczenia musiało wypaść jeszcze mniej normalnie. Albo może jest odwrotnie, może dla nas było to 'nie nasze', a inni nie widzieli w tym nic zdrożnego, bo wszyscy ludzie mają wokól siebie jakby otoczkę bezpieczeństwa, jakiś margines błędu, rozmyte kontury pomiędzy zachowaniem normalnym a tym mniej, wynikające właśnie z tego, że nie znamy się nawzajem do końca. I podświadomie zaczęłam pisać w negatywnym kontekście. Chyba dlatego, ze częściej zdarza nam się rozczarowywać innych swoim zachowaniem, robić złe rzeczy. Naturalnie szukamy w ludziach dobra i widzimy ich lepszymi, niż może są. Nie, to głupie, sama się z tym nie zgadzam, zostańmy przy tym, że widzimy świat taki, jakim chcemy go widzieć. W każdym razie, wszyscy, którzy czytają tego bloga znają mnie, przynajmniej trochę.
Czy wobec tego byłabym skłonna nie zapłacić za bilet i podszyć się pod grupę francuskich studentów, by wejść do muzeum w Windsorze? Może moczyłam się w nocy do 20 roku życia? Czy byłabym na tyle odważna, by pojechać sama do miasta odległego o 50 mil, z 3 przesiadkami, w obcym kraju? Czy może zabrałam mojej mamie pieniądze z portfela, żeby kupić piwo na wakacjach przed 3 gimnazjum i wypić z koleżanką na basenie? Czy może całowałam się tylko z żonatymi mężczyznami? Czy mam innego bloga, dla wtajemniczonych, którego prowadzę od lutego? Czy upiłam się kiedyś do nieprzytomności i spałam w obcym pokoju w akademiku? Czy poprosiłabym koleżankę z akademika, żeby podrobiła podpis profesora z fizyki na karcie egzaminacyjnej, nie licząc się z jej uczuciami?
Wszystko, o ile zawiera dostatecznie dużo szczegółów, jest się w stanie przyjąć chociażby za prawdopodobne. To zupełnie inny temat, na inny raz ;). Na koniec napiszę dla pewności ( :P ), że nie wszystkie wymienione zrobiłam ;). Ale po pierwsze, skoro wszystkie możliwości wrzucamy do jednego worka, a części jednak nie zmyśliłam, to znaczy, że mogłabym zrobić każdą (wg zasady, że jakaś rzecz zdarza się raz, a jeżeli przytrafi się drugi raz, na pewno będzie także i kolejny (rozmawiałam kiedyś na ten temat z Agatą, to z jakiejś książki (pewnie Pratchett))). Okazuje się, ze bardzo mało wiem o ludziach z mojego otoczenia, i może wcale nie oceniałam ich tak dobrze. Chociaż oni się o żadną ocenę nie prosili, wiec tak czy inaczej wychodzi na to, ze sama jestem sobie winna. A raczej moja wyobraźnia. Nie wiem czego się mogę po sobie spodziewać, nie wiem, czy bliskie, pewne osoby kiedyś nie zrobią czegoś, co przekreśli lata wspólnej znajomości, co każe mi myśleć o nich w inny sposób. I już nie ufać.
Sorki, że to troche chaotycznie napisane, jeszcze własciwie nie skonczyłam, ale nie mogę już pisać.
Jestem strasznie zła!
PS. Jakby się ktos nudził, niech mi napisze cos o bliskosci, ok?
"Sorki, że to troche chaotycznie napisane, jeszcze własciwie nie skonczyłam, ale nie mogę już pisać."
OdpowiedzUsuńCo tam że chaotycznie. Do tej pory to chyba "najmocniejszy" wpis :P
Skończysz w przyszłości?
(w ogóle wolno komentować?)
Wolno, i jak najbardziej na to czekam ;). Nie wiem, czy nawet jak coś wymyślę, to będę miała okazję/możliwość napisać jeszcze raz. I czasami nie ma sensu kończyć :P
OdpowiedzUsuń