sobota, 31 lipca 2010

Krzysiek

Przez pierwszy dzien w pracy opiekowala sie mna osoba, ktora znalam od 3 lat, niech mu bedzie na imie Jurek (i juz zawsze na potrzeby tego bloga zostanie Jurkiem, chyba, ze bedzie na tyle malo istotny, ze nazwe go prawdziwym imieniem). 'Opiekowala' to znaczy mowila, co mam robic, zaprowadzila do kantyny i pozyczyla 30p na herbate, co czasami (zwlaszcza na poczatku) jest bezcenne i niesamowicie podtrzymujace na duchu.

Pierwszego dnia takze poznalam Krzysia (wlasciwie poznalam wiekszosc osob, z ktorymi pozniej pracowalam, ale on nalezal do tej nielicznej grupy, ktora spotkawszy w miescie wzielabym za znajomych). To wesoly, wiecznie usmiechniety czlowiek, ktoremu nie mozna ufac, bo zawsze w odpowiedzi na dowolne, banalne pytanie wymysli jakies bardziej lub mniej prawdopodobne klamstwo. Od pierwszej chwili czlowiek czuje do niego sympatie, nie ma jak sie go bac, jakbym musiala napredce dzielic ludzi na 'dobrych' i 'zlych' na pewno znalazlby sie po jasnej stronie. W pracy jest liderem 'grejdy' paprykowej (papryka przyjezdza do zakladu w duzych kontenerach, prosto ze scinki, maszyna rozdziela ja wg wagi, po czym juz posegregowana jest pakowana w skrzynki, np. 150-180g).
Poza tym wszystkim, przydaloby sie dodac, ze mieszka w Harlow z zona Edyta i corka Wiktoria, oraz ze jest bratem Agnieszki, ktora wprowadza sie do nas dzisiaj. Edyta byla w ciazy, miala termin na wrzesien, jednak urodzila dziecko w srodku 5 miesiaca. Dziewczynka (jak to porzadny wczesniak) byla malenka, jednak pod okiem rodzicow i lekarzy powoli rosla, rozwijala sie, i wydawalo sie, ze wkrotce pojedzie z rodzicami do domu. Nie wiem dlaczego, ale Malenstwo zmarlo 29 czerwca, po 35 dniach zycia. W piatek 2 tygodnie temu, w polskim kosciele byla msza za mala Nadie. Nadzieja w bialej urnie.
Chcialam o tym napisac, choc minelo juz troche czasu a sam temat nie jest lekki. Na msze przyszlo bardzo duzo osob, przede wszystkim znajomych z UK Salads, ale nie tylko przyjaciele, sasiedzi. Przyszli wszyscy, ktorzy mieli jak sie dostac do Harlow, wszyscy, ktorzy znali Krzyska dlugo, robili przez kilka lat to, co on. Wszyscy, ktorzy (tak jak ja) dopiero zostali przyjeci do pracy, ktorzy Krzyska znali z widzenia, dla ktorych byla to bardziej dotkliwa strata kochanego dziecka przez rodaka niz dramat tej jednej, konkretnej rodziny.

3 komentarze:

  1. To pewnie nic nie zmieni, ale chyba chciałam tutaj coś dopisać.

    Ostatnio dowiedziałam się (od Edyty, niech żyje facebook), że Krzysiek zostawił niedawno ją i Wiki. Mieszka teraz z Moniką K.

    Nie wiem, jaki powinnam nadać temu tytuł - taki kraj, takie środowisko, czy taki człowiek. Zrobiło to na mnie duże wrażenie - chyba byłam w stanie to przewidzieć. Przeszkodzić / pomóc, albo też uprzedzić - wszystko mogłam rok temu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Poznałam sytuację od drugiej (a raczej od trzeciej, Ewa) strony. Świat jest dziwnym miejscem i każdy kij ma dwa końce. Jeszcze o tym napiszę kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jeszcze też nie jest oficjalny ciąg dalszy o Krzyśku. Trzeba by z nim porozmawiać, a do tej rozmowy póki co nie dojdzie. Czasem łatwiej mi rozmawiać z Moniką, ale i tak nie jestem w stanie. Wydaje mi się, że Krzysiek jest szczęśliwy (2 lata temu też mi się tak wydawało). Z Moniką są od roku i 3 miesięcy, mieszkają w Harlow, koło polskiego kościoła. Z tego, co zdążyłam zauważyć, wszyscy tutaj są raczej przeciwni Edycie.

    OdpowiedzUsuń