niedziela, 8 sierpnia 2010

Parapetowka

Poniewaz troche zmienila mi sie sytuacja mieszkaniowa, i w ogole zaszlo kilka zmian organizacyjnych, tym razem lekki, banalny post, godny wakacji ;).

1 sierpnia z domu na Zielonych Wzgorzach wyprowadzila sie Renata z Andrzejem. Powodow bylo kilka, za najwazniejszy uznalabym brak porozumienia z pozostala trojka, a za decydujacy utrate pracy przez Renate. W ich pokoju zamieszkaly 2 dziewczyny z pracy, Monika i Agnieszka, w kanciapce kolo kuchni Damian, brat Moniki, a ja, jako nadliczbowy osobnik, przenioslam sie na tydzien do salonu. Nie przeszkadzalo mi to zbytnio: wszyscy (pomni moich grozb) ograniczali sie z paleniem, kanapa okazala sie wygodniejsza od materaca, zamrazarka nie przeszkadzala juz, bo natura rzeczy nikt jej nie eksmitowal z kuchni, a dodatkowo gdy cala zyjaca czesc domu poszla spac, mialam do dyspozycji laptopa.

Wczoraj Ewa z Jackiem pojechali na urlop do Polski, z 7 osob zrobilo sie 5, a ja przenioslam sie do ich pokoju. Zwolniony z mieszkanki salon mogl z powrotem zaczac pelnic swoje funkcje, a piszac jasno i po ludzku, mozna bylo zrobic impreze. Formula byla taka, jak standardowych spotkan w Polsce, chociaz nie spotkalam sie jeszcze z zaczynaniem picia o 15:30 (co spowodowalo, ze gdy przyszli pierwsi goscie brakowalo jednej butelki a caly dom bym we 'wspanialym' humorze). Jak na to, ze nie znalam wiekszosci osob (to cos jakby isc na impreze z 2 grupa budownictwa - mamy razem wyklady i kojarzymy siebie, ale wlasciwie nic poza tym), bawilam sie dobrze.

Podsumowanie: Wiekszosc osob, jesli sie od nich nie ucieka i sie ich nie boi, jest w porzadku. (przypomnialo mi sie ulubione powiedzenie mojej mamy, w ktorym dalej nie widze jakiegos wiekszego sensu, ale nie ustaje w probach zrozumienia: 'przez ludzi do ludzi, przez swietych do nieba'). Obok tego istnieja ludzie, dla ktorych nie liczy sie nic tylko picie i zabawa, czym rania bliskich, np siostre. Sara (owczarek niemiecki, przejelam ja w spadku wraz z pokojem Ewy i Jacka) w nocy pogryzla mi nowe okulary (bylam zla jak rzadko kiedy) i tusz do rzes (mam nadzieje, ze nic sie jej nie stanie). Okularow nie da sie naprawic, ale bylo do nich ubezpieczenie, jutro zadzwonie i sie zapytam, czy obejmuje gryzienie przez psa). Picie niekoniecznie oznacza bol glowy lub czegokolwiek innego, czego jestem dzisiaj zywym i usmiechnietym dowodem. Poza tym to tylko jeden maly, niewazny element wobec ogromu zycia ;).

PS. Czasem warto zostawic wszystko swojemu biegowi, nie zawsze prawda jest najwazniejsza i najbardziej potrzebna. I to nie jest wygodnictwo :). Nie zapomnijcie nauczyc tego dzieci (zakladam, ze wasze dzieci beda choc troche podobne do rodzicow), bo nie daj czego (to sie pisze osobno?) wyrosna i odruchowo beda mowic same z siebie za duzo prawdy, a to problemy i dla nich i dla innych. Zyjmy i dajmy zyc innym ;)!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz