Tak więc mam 2 dni do wylotu. Załatwiony został już transport pomiędzy lotniskiem a miejscem pobytu (w obie strony), nowa walizka czeka na zapakowanie, kupione prezenty schowane przed kotami. Tak naprawdę wszystko może się skończyć już po tygodniu; nie znajdę pracy - wracam. Nie myślę jednak zupełnie o tym i wydaje mi się, że wrodzony optymizm nie ma tu nic do rzeczy ;). Będzie co ma być, i nie ma się co zastanawiać nad przyszłością, zwłaszcza jeśli tak dużo nas od niej dzieli, a sama jest martwiąca.
Blog będzie wyglądał tak jak teraz. Dodałam licznik, który działa jak mu się podoba, i nie mogę zgadnąć, co dokładnie liczy, ale zawsze coś. Jest bardzo po amatorsku, nie mam czasu już tego zmienić, albo raczej nauczyć się zmieniać; mam nadzieję, że przynajmniej czasem będę nadrabiać treścią ;).
Naprawdę się boję, że nie znajdę pracy.
PS. Nie wiem, po co są tytuły na blogu, nie znoszę ich wymyślać (choć może z biegiem czasu to się zmienia).
Chyba nikt nie lubi wymyślać tytułów:) To prawie porywanie się z motyką na słońce, streścić w dwóch, trzech słowach całego posta/maila i im podobnych:) A co dają? Właściwie nic, bo i tak każdy mija je wzrokiem, nie przykładając wagi do znaczenia, w końcu wszystko co najważniejsze zawarte jest w treści. No. Ale temat musi być:)
OdpowiedzUsuń