By nie było takich całkiem smutnych i niemrawych postów, poopowiadam Wam, jak mija mi dzień, zwany najgorszym dniem w roku ;).
Zaczął się co prawda dość wcześnie, jakimś dziwnym, stłumionym budzikiem (odkryłam, jak należy sypiać, jeśli ktoś nie wie, polecam), potem szybką nauką, która wcale nie chciała zaprocentować na kolokwium z chemii fizycznej, ale potem już było tylko lepiej ;).
Jeszce przed kolokwium dowiedziałam się, że dziwnym sposobem doceniono moje wysiłki na innym kolokwium (z głupoty wyprowadzane równanie na spadek naprężeń przy relaksacji czegośtam) i reologię zaliczono mi na 4,5, bez dalszego pytania i innych niepokojących studenta aktywności. Koło 12 Oskar przekazał mi przecudowną wiadomość o odnalezieniu mojego tematu projektu z mechaniki budowli, co zaoszczędziło mi kolejek, tworzenia na nowo części kratownicowej i komentarzy pana, który należy do tych, co sobie takich wybitnych okazji nie odpuszczają. Siedząc na AGHowym, guestowym internecie, odkryłam, że zdałam kolokwium z ustrojów powierzchniowych (co prawda na 3, ale zawsze coś), którego w momencie pisania planowałam nie zdać. Po południu przyszły kolejne radosne wieści, tym razem o 4 z dynamiki. Pan od mechaniki kompozytów na argument 'nie mogłam sobie poradzić z matematyczną stroną obliczeń w mathcadzie' pouśmiechał się ze mną i nie wyraził dezaprobaty wobec późniejszego oddania owego projektu (ale wciąż nie wiem, czy jutro mogę pisać egzamin zerowy). Jeśli przez najbliższą godzinę nic się nie zmieni, mogę z powodzeniem mieć takie dni w roku ;).
Gdy coś wychodzi, nastawienie pozytywne od razu wzrasta, i ma się więcej energii do dalszych działań ;). W Akademii Przyszłości mówili o technice 'małych kroków' - by stawiać przed dziećmi 'małe' zadania, czyli wykonalne dla nich, na ich poziomie, albo lekko powyżej jego, gdyż sukcesy motywują do działania ;). Naprawdę polecam każdemu. I - powodzenia na sesji! :)
I piosenka dla Was ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz