Dzisiejszy post będzie krótki, właściwie chciałam w nim opowiedzieć tylko o kilku rzeczach. (sprostowanie napisane tuż przed publikacją posta: Nie powinnam nigdy pisać, że coś będzie krótkie :P!).
Po pierwsze - Boże Narodzenie upłynęło mi na jedzeniu bardzo zróżnicowanych potraw (bogatych przykładowo w żelazo) i na oglądaniu komedii romantycznych w telewizji (dla uproszczenia można przyjąć, że filmy familijne również są odmianami komedii romantycznej, bo jakaś niania zawsze się w kimś kocha). Dochodzę do wniosku, że w każdej komedii romantycznej tkwi ziarno prawdy :P. Rodzinka cieszy się z prezentów, a wujek wykazuje zadziwiająco dużo zaufania w sprawie kontaktów ja - jego samochód. Święta po prostu :).
Po drugie - ostatnio bardzo zainteresowało mnie pewne zjawisko, mianowicie popularność posta 'paraboloida hiperboliczna'. Jakoś niczego bardzo mądrego czy uniwersalnego nie mogłam się w nim doszukać, a wpis w sposób zagadkowy piął się coraz wyżej w rankingach odwiedzin. Rozwiązanie okazało się zaskakujące i jednocześnie banalne - podejrzewam, że studenci I roku zaczęli się uczyć geometrii analitycznej, względnie funkcji dwóch zmiennych, i na siłę zapragnęli za pośrednictwem googli zobaczyć mariaż paraboli z hiperbolą. Przypadkiem google znajduje mój obrazek (nawiasem pisząc, brutalnie skopiowany z wykładu z ustrojów powierzchniowych) dość ochoczo, i umieszcza na 9 pozycji, jeśli chodzi o grafikę. Tłumaczy to trochę kolosalną ilość głosów w ankiecie :P. Także jakby ktoś chciał mnie znaleźć, może zapomnieć o francuskim, albo o zwrocie 8/9 z akademika, a zbratać się z paraboloidą ;).
Ostatnia rzecz, o której chciałam opowiedzieć to eksperymenty psychologiczne. Napomknęła o nich dzisiaj przypadkiem moja Szwesti, odnosząc się do eksperymentu Zimbardo. Jeśli komuś starczy czasu i ochoty, proszę przeczytajcie chociaż wikipedyczny opis. Powiem (albo napiszę ;) ) szczerze, że mnie zaciekawiło to wszystko - i temat eksperymentu wraz z jego celem, i zachowanie badanych osób pod względem ludzkim, i w ogóle etyka eksperymentatorów oraz to, do czego mogą się posunąć (potem otworzyłam jeszcze eksperyment Milgrama). Nie będę teraz zaczynać tematu, bo bym pewnie do rana nie skończyła, więc może tylko dwie uwagi:
Oba eksperymenty dotyczyły zachowania się ludzi w sytuacjach poniekąd skrajnych: albo gdy znajdowali się pod naciskiem autorytetów, albo gdy zostali wcieleni do stwarzającej nowe możliwości roli. Od razu przy czytaniu wypłynęły mi z pamięci słowa z 'Innego Świata' (jeśli ktoś nie czytał, NAPRAWDĘ POLECAM tą książkę): 'człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach' - i zaczęłam się zastanawiać, na ile sytuacje z książki (albo raczej z historii) różniły się od tych w eksperymentach. I jak bardzo ludzie nie znają siebie, jak bardzo nie są w stanie przewidzieć, jak naprawdę zachowają się w takich 'skrajnych' sytuacjach.
Pomyślałam także o cienkich granicach, jakie ma przed sobą każdy badacz - gdzie to jednocześnie widzi cel przed sobą, widzi najkrótszą drogę do niego, ale w charakterze szlabanu na tej drodze staje mu etyka. Z obecnego punktu widzenia uważam ją za cudowne narzędzie, ludzki spis przykazań, który stara się chronić nas przez szaleństwem, nawet jeśli to szaleństwo jest windą postępu.
Jeden pan na wykładach opowiadał nam, że 'wszystkie kraje' pobudowały autostrady, gdy nikomu nie przyszło do głowy dbać aż tak o środowisko - powycinali lasy, poprzenosili domy, i mają porządną sieć dróg. Za to Polska buduje teraz, i ma przewalone, bo okazuje się, że nigdzie budować się nie da, gdyż wszystko prawie jest obszarem Natura 2000 :P. Myślę czasem, że to dobrze, że niektóre rzeczy zrobiono wcześniej, trochę z przymknięciem oka, trochę z pominięciem norm i zasad. Ale to myślenie odbywa się spod kołdry, z łóżeczka, w moim starym domu, w małej miejscowości na południu Polski. Wygoda przede wszystkim :P.
Właśnie największym problemem Polski w Unii Europejskiej jest zbyt duża ilość rygorystycznych przepisów, które nas strasznie spowalniają. Gdybyśmy mieli ograniczenie, że możemy wpłynąć na środowisko w sposób tak negatywny jak to zrobiły pozostałe państwa podczas swojego rozwoju, to nie mam wątpliwości, żebyśmy ich dogonili. Jednak obecne przepisy są dla nas jak kłody pod nogi. Nie możemy budować tam gdzie nam się podoba. Są przeciwskazania co do wydobycia gazu łupkowego oraz mamy ograniczyć emisję CO2 do 2020, podczas gdy węgiel jest naszym głównym źródłem energetycznym. Nakłada się coraz więcej przepisów na przedsiębiorców i oczekuje, że stworzą nowe miejsca pracy, żeby zostać kierowcą ciężarówki trzeba najpierw zdać prawo jazdy kat. B później C później C+E i to by było całkiem normalne, ale jest jeszcze kwalifikacja wstępna, która też dużo kosztuje a polega tylko na zapoznaniu się z rygorystycznymi przepisami jakie są nałożone na kierowce i przedsiębiorce.
OdpowiedzUsuńOskar
Najgorsze jest to, że człowiek, nie znając się na czymś, musi wierzyć autorytetom. Jeśli ktoś 'ważny' powie 'nie budujcie dróg, bo przez was wyginą ptaki albo przebiśniegi', ludzie będą się słusznie bali i będą wszystko utrudniać. Często utrudniać nielogicznie i po omacku. Pewne zmiany są konieczne i, niestety, muszą pociągać za sobą przykre konsekwencje. Ważne, żeby zdawać sobie z tego sprawę, i jakoś rozsądnie sobie z tym radzić.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o węgiel, o emisję 'śmiercionośnego' CO2, każdy na moim AGHowym wydziale (Energetyki i Paliw) przekonuje, że to 'jedna, wielka ściema' :P. Energetyka węglowa wcale nie musi być brudna i zatruwająca środowisko, a ilość uwalnianego CO2 nie ma większego wpływu na cokolwiek. Pyły i siarczki da się powstrzymać :P.