UWAGA! Post jest generalnie o niczym, polecam 2 ostatnie akapity, bo są trochę zagłębiem absurdu :P.
Czasem zdarzają się takie dni, jak wczoraj. Wstałam o 6:25, ubrałam się, wypiłam duszkiem kawę, zjadłam śniadanie w formie innej niż tost lub płatki z mlekiem, uczesałam się. Mając zatrważająco dużo czasu, użyłam nawet tuszu do rzęs. Ubrałam kurtkę przed wejściem do windy. I... zdążyłam na autobus przez 7, dzięki czemu już 7:15 byłam pod uczelnią, grzecznie oczekując na wykład o 7:30.
Są też takie dni jak dzisiaj, kiedy to wyłączam bez mrugnięcia okiem budzik z 6:25, nie reaguję na kolejne przypomnienia, a o 6:35 stwierdzam, że pójdę na 9:15. Na ową 9 wstaję o 8:20, usiłując pogodzić śniadanie z myciem zębów, pakowanie się ze ścieleniem łóżka i układaniem prędkiego planu dnia. Czasu albo pomyślunku nie starcza na ubranie skarpetek (przykład z dzisiaj, co wobec rajstop jakimś strasznym problemem nie jest). Kurtkę zapinam wybiegając z akademika, pomiędzy 'dzień dobry' rzuconym w stronę portierni a węzłem marynarskim wiązanym chustką na szyi. Ledwo zdążam.
Bywają także takie dni jak jutro, gdy wstanę o jakiejś dziwnej porze, zjem śniadanie, i będę się uczyć. Nie zaśpię na zaliczenie, bo do niego zdążę wypić 2 kawy - i świeża jak szczypiorek wsiądę do autobusu 7:04. Ciekawe są proporcje pomiędzy tymi dniami :P, może cały limit harmonijnego życia wyrobiło się w dzieciństwie?
Z ciekawostek - pooglądajcie sobie filmik. Strasznie mi przypadł do gustu, co o nim sądzicie?
Z innych ciekawostek - Oskar ostatnio zainteresował się ubuntu, i na linuksie znalazł niesamowitą grę - jest to RPG, które samo się przechodzi (nie pamiętam nazwy dokładnie). Gra sprawia mi wiele radości, gdyż Oskar informuje o postępach swojego bohatera, który to zdobywa nowe przedmioty, sprzedaje je, uczy się czarów, a wszystko bez żadnego udziału gracza :). Tak btw o grze (i o motywach jej powstania) można poczytać na wikipedii, ale naprawdę w tym momencie nazwa wyleciała mi z głowy. Dodam potem linka.
Najbardziej absurdalne jest jednak to, że mając do zrobienia masę projektów, śpiąc tyle co konieczne do nieprzewracania się na ulicach, i chcąc zdać jutro zaliczenie z technologii chemicznej, siedzę i piszę głupoty na blogu :P. Dobranoc wszystkim!
PS Jakbym nie zdążyła już nic napisać do tego czasu - w piątek o 5 rano jadę pociągiem do Warszawy, skąd mam samolot do Amsterdamu ;). Czeka mnie 4-osobowa wycieczka weekendowa do BoAsi ;)!
Małe sprostowanie:
OdpowiedzUsuńDzisiejszy dzień przypominał jednak wczorajszy, czyli nie dość, że nie wstałam rano, to jeszcze się prawie spóźniłam na zaliczenie. Śpiąca jestem mimo wszystko :P. Za to dowiedziałam się, że piszę jeszcze jedno kolokwium o 12, czyli tylko dzisiaj mam ich 3.
Gra nazywa się Progress Quest. Jest parodią gier które wymagają małego udziału gracza. Twórcy poszli jeszcze dalej i powstał no-player game:)
OdpowiedzUsuńAsia, przywieź tulipana z Holandii :)
OdpowiedzUsuń