czwartek, 20 grudnia 2012

Siódma bajka o Czerwonym Kapturku

Niewielkie Pudełko leżące na szafie przyciągało spojrzenie niemal każdego, kto wszedł do domku Babci. Za spojrzeniami jednak rzadko kiedy podążała ręka, o wiele bardziej chętna do chwytania leżących obok ciasteczek z czekoladą.

Drewniane Pudełeczko leżało sobie zatem spokojnie, acz nie niezmiennie. Bywało, że mieniło się tysiącem barw, gdy tylko przeszły przez nie promienie słońca. Zdarzało się, że pachniało jaśminem. Kiedy indziej zmieloną kawą albo rzęsistym deszczem. Błyszczało. Czasem jednak zdawało się być tylko bezkształtnym klockiem, który wystrugała niewprawna ręka i wyrzuciła daleko przed siebie, by nie musieć na nie więcej patrzeć. Szare, brzydkie, okurzone, niezachęcające. Czerwony Kapturek musiał niemal stawać na palcach, by je złapać i zdjąć.

- Babciu, udało ci się w końcu otworzyć to Pudełko? - zapytał Czerwony Kapturek, od dawna zainteresowany zamkniętym czymś, czego nie był w stanie otworzyć.
- Kapturku, mówiłam ci tyle razy, nie dam rady go otworzyć. Ono nie należy do mnie, nie mogę go zmusić do otwarcia.

Czerwony Kapturek podziękował w duchu Chinom, które wprowadziły masową produkcja głupich pudełek. Doprowadziło to do rozwiązania problemów z tymi specjalnymi, które dawały się otworzyć właścicielowi, lub też osobie, która im się spodobała. Pomimo próśb, gróźb i obietnic ani Kapturek, ani Babcia, ani nawet Leśniczy z Wnuczkiem Leśniczego nie byli w guście Pudełka. Albo może to prośby, groźby i obietnice nie były.

Czekało ono na właściwą osobę, albo na właściwy moment. Nie udało się do końca ustalić.

Gdy tylko ktoś próbował odchylić wieczko, natychmiast z boków wyrastały patyczki i biły każdego, kto trzymał palce nie tam gdzie trzeba. Nie zadawały ran, nie kaleczyły, ale jednocześnie nie pozwalały na choćby jedno króciutkie spojrzenie na zawartość. Większość ciekawskich uznawała te przeszkody za wystarczające do zaprzestania prób (zwłaszcza, że ciasteczka były tak blisko!).

- Babciu, i naprawdę nie wiesz, kto jest tym właścicielem? Albo chociaż co tam może w środku być?
- Nie wiem Kapturku. Może jest jeden właściciel, może kilku, albo może już żadnego na świecie nie ma. A w środku może być wszystko, od bezwartościowych papierków, po biżuterię, może też nie być nic, albo coś, co dla nas jest bez wartości, a wiele znaczy dla kogoś innego.

Kapturek jeszcze raz pooglądał pudełko z każdej strony. Oberwał raz czy dwa patyczkiem, jednak miał nieodparte wrażenie, że Pudełko wcale nie chce pozostać zamknięte do końca świata. W końcu wiewiórki też nie od razu dawały się głaskać.



(Jeśli ktoś ma jakikolwiek pomysł na interpretację bajki, zapraszam do zapoznania się z komentarzem).

1 komentarz:

  1. UWAGA! Wszystkich czytelników informuję, że powyższa bajka nie zawiera żadnych kontekstów seksualnych, i proszę nie patrzeć na nią w ten sposób :P.

    Jeśli ktoś chce, można dalej szukać odniesień do życia, co łatwe nie będzie, zważywszy na to, że jest bajką, a w bajkach wszystko się zdarzyć może ;).

    Gdybym kiedykolwiek miała ochotę napisać cokolwiek na temat seksu, albo byłoby to napisane wprost, albo w taki sposób, by nie zorientował się absolutnie nikt. Chyba jestem dość delikatna.

    OdpowiedzUsuń