wtorek, 27 marca 2012

Języki

Dzisiejszy post będzie pewnie mało odkrywczy, chciałam zacząć temat i (bez zbytniego poprawiania i kasowania) go zamieścić. Niewykluczone, że gdy znajdę gdzieś trochę wolnego czasu (odłożonego na czarną godzinę, pod poduszkę, lub na najwyższej półce w szafce, obok parasolki i papieru toaletowego (to dziwne, że znalazłam miejsce parasolce aż tak wysoko, w każdym razie warto zapamiętać ;) )) dopiszę jeszcze kawałek w komentarzach.

A chciałam napisać o językach, ale tak z różnych stron. Na początek może coś, co wszyscy wiedzą: każde żyjątko posługuje się własnym językiem. Nie chodzi tu tylko o klekotanie, miauczenie, język polski, chiński czy migowy - raczej o umiejętności dogadania się z otoczeniem, o 'mówienie wspólnym językiem'. W pewnym sensie nawet o braterstwo dusz, bo to tak jakby następstwo (albo poprzednik?) dobrego dogadywania się z kimś. W mówieniu nie chodzi przecież tyko o logikę wypowiedzi, (której czasem zupełnie nie widać - stają mi przed oczami paciowe zdania na zaliczenie z logiki - ratuuunku :P!), ale o intencje mówiącego, przy czym język nagle staje się całym arsenałem (czyli treścią, łagodnym tonem wypowiedzi, uśmiechem, patrzeniem się w oczy, bawieniem się włosami, ...). I to od tych czynników zależy to, czy ktoś mówi językiem wspólnym (który jest też naszym :) ), czy za diabła żadnego słowa nie możemy rozpoznać.

'Każde żyjątko posługuje się własnym językiem', który wyznacza też ścieżki do kraju zwanego przyjaźnią ;). I każdy chce, żeby jak najwięcej osób potrafiło się z nim zrozumieć, by język był popularny, ale jednocześnie piękny i czysty... (Francuzi dążą do tego usilnie, zastępując słówka angielskie francuskimi odpowiednikami. Szkolny przykład - nazwać komputer 'ordinateur' :P). ...By w skrajnych przypadkach druga osoba znała myśli przed ich pomyśleniem, a w tych mniej skrajnych po prostu umiała reagować na wyraźne słowa i wyraźne czyny. A języki ciągle wymierają (wikipedia wymienia całkiem sporo tych, które miały pecha), przykro by było kiedyś zorientować się, że w swoim języku mówisz tylko ty.


Tak trochę z innej strony jeszcze - będąc na erasmusie musiałam rozmawiać w obcych językach (zwłaszcza wobec braku innych Polaków), przede wszystkim po francusku (plus angielski, ale naprawdę więcej było po francusku (co nie znaczy, że go umiem :P)). Na początku było ciężko, za to po alkoholu włączały się wszystkim zdolności poliglotyczne, które nie kończyły się tak zupełnie po przebudzeniu dnia następnego. Pewnie już o tym pisałam (naprawdę gubię się momentami we własnych opowieściach), ale obcokrajowcy w Compiègne porozumiewali się między sobą (no, poza hiszpańskim) specyficzną mieszaniną francuskiego i angielskiego. Charakteryzowała się ona zaczynaniem zdania w jednym języku, a kończenia go w innym, ewentualnie wzbogacaniem zdania w słówka, których się nie znało w tym jednym, wcześniej wybranym. Było to po pierwsze śmieszne, a po drugie całkowicie nie do przezwyciężenia, i zostało mi w pisanych rozmowach do dzisiaj (tak naprawdę każdy się posługuje tym językiem, który jest mu wygodny w danej chwili ;), nawet, gdy trzeba go co słowo zmieniać). Oto kawałek wiadomości (wersja bardzo łagodna, jest osobna część angielska i francuska) od kolegi o dźwięcznym imieniu Kanta ;), który nie zna dobrze języków obcych, za to miał przyjemność być w Polsce w lutym ;):

'Salut, Joanna,
Ca va? Merci de ton message!
Pas de probleme. il n'y avait pas de problemes dans notre voyage:).
My trip was very very good. But, i was sorry that I couldn't stay little in Cracow. However, I could see the sight of Cracow and it was very good.
after i stayed in cracow, I went to the Auschwitz, where I felt very terrible and sad.
La cuisine polonaise etait tres tres bien. Je l'adore!! Et les Polonais ne pouvent pas bien parler l'anglais (moi non plus...) mais ils sont tres sympas, gentils! Je pense pologne est le bon pays!!
Bisous,



I to jeden z przykładów, że gdy się chce, to zawsze można znaleźć wspólny język ;)!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz