Sylwester we Francji przytrafił mi się trochę niespodziewanie, i generalnie nie miałam pomysłu, co mogłabym robić (był plan samotnej nocy w Paryżu, ale zbyt dużo osób uważało go za niebezpieczny :P). 30 grudnia, po wyesemesowaniu 5 euro i przebieżce na uczelnię o 22:30 w celu skorzystania z facebooka, zdecydowałam się na wyjście z Kolumbijczykami. Tak dokładnie znałam jednego – Felipe, który organizował całego sylwestra. Jako że był od kilku dni w Paryżu (u wujka), miał się mną zająć jego kolega- Julian (czytany jako Hulia(n), pomylony przeze mnie z Julio z Meksyku ;) ), który zadzwonił do mnie o 14 zapraszając na pociąg do Paryża o 16:09.
Mój sylwester zaczął się więc koło godziny 17:30, z lekkim deszczykiem, w butach na obcasach ;). W towarzystwie świeżo poznanych Juliana (Kolumbia) i Barbary (Chile) zwiedzaliśmy Paryż wypchany ludźmi do granic możliwości, robiąc sobie zdjęcia koło wszystkiego, obok czego powinien znaleźć się każdy szanujący się turysta, ciesząc się przy tym z nie wiadomo czego ;). O 23 miała się zacząć nasza zabawa sylwestrowa, więc koło 22:30 ruszyliśmy metrem (darmowe od 17:00, dnia 31.12.2011 do 12:00, 1.01.2012 ;) ) w stronę Bibliothèque François Mitterand (ciekawe miejsce; niesamowite ile przestrzeni zajmują książki tam zgromadzone ;). Ponadto jest tam również ogród bogaty w drzewa, któremu nie miałam czasu się przyjrzeć dokładnie).
Bawiliśmy się w budce postawionej pomiędzy wieżowcami biblioteki, na imprezie o pięknej nazwie DANSOIR ;). Okrągła budka zawierała tegoż kształtu parkiet taneczny, miejsca do siedzenia, a także stanowisko kapeli. Najważniejsze jednak było to, że cały wieczór był niejako przygotowany pod mieszkańców Ameryki Łacińskiej – dużo gości (w każdym wieku) mówiło po hiszpańsku, muzycy pochodzili z Kuby, a wszystkie puszczane (czy też grane, oczywiście po hiszpańsku) piosenki były salsą, lub jej odmianą :D. Wobec układu 2 dziewczynki/2 chłopców, bez mała pół nocy Julian i Felipe uczyli mnie tańczyć salsę (bez większych osiągnięć niestety :P), ale wszyscy się świetnie bawiliśmy ;). Północ została uczczona bańkami mydlanymi (ze sprzętu przyniesionego przez Barbarę) i serpentynami. Koło 4 rano zaczęliśmy zbierać się w stronę dworca (przez Panteon :P), skąd o 7:33 zabrał nas pociąg do Compiègne. Dopiero wtedy, rozmawiając z Wenezuelczykami, dowiedzieliśmy się, że władze Paryża (czy w ogóle Francji) zupełnie olały cały świat i nie przygotowano fajerwerków na Wieży Eiffela (chyba tylko ja piszę po polsku 'Eiffela', a nie 'Eiffla', przepraszam, za niegramatyczność :P).
Było to moje pierwsze dorosłe spędzanie sylwestra, uczczone tylko dwoma łykami wina (czuję się więc ostatecznie rozgrzeszona ze swoich urodzin) naprawdę bardzo mi się wszystko podobało :). Jeśli nowy rok ma być taki, jak ostatni dzień starego, to będę miała cały czas przeogromny bajzel w pokoju, za to wrażeń mi nie zabraknie ;).
Zrobiłam ankietę plebiscytową, pamiętajcie, że nie chodzi o to, co Wy postanowicie, ale która z wymienionych rzeczy wydaje się Wam najlepsza (nie wiem, najbardziej przydatna, wykonalna, ... , :P). Z jednej wyszukiwarki można oddać jeden głos, jeśli komuś się chce uruchomić explorera albo operę, nie widzę przeszkód ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz