sobota, 7 stycznia 2012

praca inż

Pisząc to, świadomie wybieram łatwe wyjście.

Moja praca inżynierska… Jest z budownictwa. Chyba przez samo to nie ciekawiła mnie za bardzo, a mając 22 lata i lekko ponad 6 semestrów studiów za sobą, przydałoby się czymś porządnie zainteresować. Mniejsze zło budowlane w moim przypadku jest mechaniką, dokładnie komputerowym modelem obliczeniowym i analizą drgań konstrukcji. (Chciałam przy okazji raz na zawsze wyjaśnić, że NIE UMIEM BUDOWNICTWA, i zmysłu inżynierskiego Bozia mi poskąpiła, niestety).

Pracą nie zajmowałam się prawie w ogóle (tzn. zajmowałam się czytając teorię, czyli lekko nie z tej strony, co potrzeba). Oto moje ostatnie 4 miesiące:
wrzesień – sesja poprawkowa (niezapomniana termodynamika) i wszystkie dozałatwiania wyjazdowe,
październik – hurra Francja!,
listopad – sama nie wiem, musiałabym na maila popatrzeć (aha, egzaminy śródsemestralne) + hurra Francja! (może jakaś wycieczka?),
grudzień – hmm, jak się dostać do Polski, przygotować exposé z francuskiego i ładnie napisać ostateczny egzamin z BA06 + hurra Francja!,
styczeń – aaaaaa!, mam potworne zaległości, w dodatku coś, co wydawało się łatwe, uparcie przysparza problemów + hurra Francja! + trzeba myśleć o powrocie i o egzaminach końcowych.

W tym momencie stopy mam popieczone od palącego się gruntu, ale staram się biec do przodu. Wczoraj okazało się, że prawie wszystko w modelu mam źle (przez błędy na samym początku, urok konsultacji na odległość), i robiłam od nowa rysunek w ROBOCIE (przynajmniej jest ładniejszy). Dzisiaj dostałam maila od pani promotor, która obiektywnie rzecz biorąc uporządkowała mi całą pracę, przesłała 75% opisówki z zaznaczonymi miejscami na moje zmiany, i wyjaśniła niczym dziecku, jak się liczy o ile procent wzrosła dana wartość (zachowując uprzejmy ton). Jest mi potwornie wstyd i jestem zła na siebie – ale na to zasłużyłam. (W związku z tym, jeśli ktokolwiek napisze mi dowolne słowa pocieszenia (obojętne gdzie), przysięgam, że przy pierwszym spotkaniu po powrocie uderzę go tym, co akurat będę trzymała w ręce.) Teraz nie pozostało mi (i wszystkim w podobnych sytuacjach)nic innego jak z energią zabrać się porządnie za robotę, i postarać się naprawić to, co się zawaliło (nawet jak się nie wie jeszcze jak), by zyskać szacunek przynajmniej w swoich oczach. ‘Rzeczą ludzką jest błądzić (…)’.

I mam w końcu postanowienie noworoczne (bo to niestety nie pierwsza moja taka sytuacja, chociaż wcześniej zawsze byłam zawalona inną robotą), nawet dwa ;). Po pierwsze, uczyć się bardziej regularnie i systematycznie zajmować się projektami. Po drugie, znaleźć sobie jakiś jeden kawałek budo i interesować się nim, nawet na siłę ;)!

Bonne chance à tous!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz