piątek, 9 sierpnia 2013

17 dni

Z dobroci serca chciałam zrobić tartę. Życzenia przełożył na przepis internet, a wiedząc, że tutejsze mleko i mąka nie są dokładnie tym samym mlekiem i mąką, którymi raczą się na wschodzie Europy, wybrałam coś prostego. Bita śmietana zmieszana z mascarpone, do tego truskawki - jednak wróg czai się wszędzie, tym razem w śmietanie.

Nie znając się na nomenklaturze tutejszego nabiału, postanowiłam kupić 'creme fraiche', które przekonało mnie 30% tłuszczu. W kluczowym momencie okazało się jednak, że zakupiony produkt jest kwaśny i nieubijalny. Niezrażona, wysłałam Stuartowi smsa 'kup śmietanę, słodką, 30 do 36% tłuszczu, NIE CREME FRAICHE'. Po negatywnej odpowiedzi na pytanie o robienie sernika, dostałam 2 kubeczki 'single cream' (czymkolwiek on jest) z pięknie wyrysowaną truskawką. Ochoczo zabrałam się za mikser, a po 10 minutach walki i dosypywania cukru pudru przyszedł zdziwiony Stuart i oznajmił, że 'przecież single cream się nie ubija, do ubijania służy tutaj 'double cream''. Niedziela była w pełni, a najbliższy sklep z double cream był za daleko, zatem tartę (którą chłopcy nazywali sernikiem. Bo na pewno nie robi się sernika z 'cottage cheese', bo by był za kwaśny) zjedliśmy w formie płynnej. Po nocy w zamrażarce prezentowała się już o wiele lepiej ;). Gdy przytoczyłam argument, że w Polsce śmietany po prostu mają procentową zawartość tłuszczu i po tym można się domyślić zastosowania, powiedzieli, że sobie strasznie utrudniamy życie ;P.



Najlepsza pora do robienia czegoś do pracy mgr to 22 - jestem najedzona, na ogół wykąpana już, i wystarczająco odpoczęłam po przepustach, by móc zająć się innymi betonowymi elementami. Koło północy (czyli jakieś 7 minut temu) powinnam się położyć spać, żeby z radością przywitać przepustowy świat następnego ranka. Nie ma jak robić czegokolwiek przez 2 godziny.


Praca zatrzymała się w krytycznym momencie - wiszenie w próżni (czyli bez żadnego podparcia) nie przeszkadza małym, symetrycznie obciążonym przepustom o stosunkowo sztywnych ścianach, za to tworzy kolosalne różnice we wszystkich innych przypadkach. Wyznaczono nam termin prezentacji wyników na 20 sierpnia. Jako że mało nam książek z teorią (uczeni nie byli zainteresowani tematem nieróżniczkowych rozwiązań sprężystych podpór liniowych konturów zamkniętych), pozostał stary, sprawdzony studencki sposób. Obecnie jestem w trakcie wklepywania 216 najczęściej spotykanych przypadków przepustów do programu komputerowego, z którego wyniki porównuję z naszym cudem. Pozwala mi to wyznaczyć 216 współczynników owo cudo korygujących, które będą interpolowane na potrzeby spotkania. Mózg by parował, ale jest za zimno. John zabierze mnie i Sama w przyszłym tygodniu do fabryki cegieł.


Kupiłam bilet do domu - lecę 25 sierpnia, jakoś po 18.


Nawet nie wiesz kiedy - idziesz, i nie zauważasz, że jest coraz ciemniej. Dopiero jak trafisz nogą w kałużę, albo uderzysz głową o wystający element wiesz, że jest już za późno. I idziesz dalej ciągle oglądając się za siebie. Weekend będzie spokojny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz