Jestem w Compiegne ;). Jak już pisałam, nie mam internetu u siebie (ale jestem dość twórcza w kwestii uzyskania dostępu), za to biblioteki jeszcze nigdy w mojej zagranicznej karierze mnie nie zawiodły. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam mając wolny czas, było zapisanie się do jednej – przy czym okazało się, że najlepiej przychodzić z własnym laptopem. Jest przede wszystkim szybciej i bardziej znajomo, można korzystać z programów, które się już ma (gg przykładowo) oraz używać prawego przycisku myszy. Poza tym ciężko Polakowi pisze się na klawiaturze gdzie w miejscu ‘a’ znajduje się ‘q’, a ‘m’ wskoczyło wiersz wyżej. I z moim przyzwyczajeniem do stawiania polskich znaków, każde ‘ę’ było znakiem EURO. Ale nie to jest najważniejsze ;).
Mieszkam sama w czymś, co nazywają tutaj ‘studio’ – jest to samodzielny pokoik, z kuchnią i łazienką, jasny, przestronny, ładny. Jeśli chciałabym coś zmienić w wyjeździe byłoby to mieszkanie, do którego standardu (i ceny) nie jestem przyzwyczajona (chociaż jakbym chciała tańczyć walca w środku, byłoby jak znalazł), poza tym trochę smutno samej. Pani Francoise jest dla mnie miła, mówi trochę po angielsku, za to próbuje mnie przyzwyczaić do francuskiego. Okazała niebywałe zdumienie, że obiad jemy koło 15, poza tym ucieszyła się z oscypka. Byłam wczoraj w biurze Erasmusa, ostateczny plan zajęć (aż trzech) będę miała w poniedziałek, za to załatwiłam ubezpieczenia, formularze, i założyłam konto.
By skończyć optymistycznie, opowiem o mojej podróży na miejsce. Wysiadłszy z samolotu na lotnisku w Beauvais (powiedziałabym, że to miejsce ‘pomiędzy Krakowem a Rzeszowem’, powiedzmy 75% krakowskich Balic i 25% z rzeszowskiego lotniska), udałam się do informacji turystycznej, by zapytać o transport do Compiegne. Pani mówiła po angielsku (liczba osób posługujących się tym językiem drastycznie spadała, w miarę oddalania się od lotniska), i zaplanowała mi podróż z przesiadką w mieście Beauvais. Miałam się tam dostać autobusem odjeżdżającym za około godzinę, poszłam więc z moimi (przynajmniej w części posiadającymi kółka) 25 kilogramami szukać przystanku. Gdy doszłam na miejsce, na autobus (jak się okazało, poprzedni) czekały 3 osoby, po czym doszedł mężczyzna i poinformował resztę o strajku kierowców autobusów na niektórych liniach, między innymi na naszej.
Na to wszystko zareagowałam bardzo po swojemu, zaczęłam się śmiać się, czym ściągnęłam ich uwagę. Pośmialiśmy się chwilę wszyscy, po czym wyjaśniłam im, że jestem mało znającą francuski dziewczyną, która potrzebuje z bagażem dojechać do Compiegne, albo przynajmniej Beauvais. Zajęli się mną mężczyzna od złych wieści wraz z żoną. Pomimo wieku (potem powiedział, że mają córkę w wieku 39 lat, więc mniej niż 60 bym mu nie dała) potrafił porozumieć się po angielsku. Akcja dostania się do miasta rozpoczęła się od… czynnego łapania stopa :P. Nie przyniosło to żadnych efektów, wszyscy jechali w kierunku Paryża, więc pan zadzwonił po taksówkę. Zabrała nas do centrum Beauvais, gdzie moi nowi znajomi zostawili samochód tydzień wcześniej (byli na wczasach w Hiszpanii), po czym odwieźli mnie na dworzec autobusowy (gdzie musiałam czekać 2,5 godziny na autobus do Compiegne, w miarę sił jednak pooglądałam pobliski kościółek z III(?) wieku). Byli przy tym wszystkim bardzo serdeczni, nie chcieli ode mnie żadnych pieniędzy za taksówkę (ale wmusiłam w nich polską złotówkę ‘na szczęście’). Stwierdzam przy okazji, że mój dług wdzięczności wobec świata rośnie niesamowicie, jednocześnie jest to chyba najprzyjemniejsze obustronne zobowiązanie ;).
Na dzisiaj nie mam żadnych konkretnych planów, jutro spróbuję się wybrać na basen albo do parku. Gdybyście mieli dla mnie jakieś propozycje (oprócz oglądania francuskich telenowel), czekam ;).
Czekam na dalsze opowieści z Francji :) Twój śmiech tak szczery że na pewno jeszcze nie jedną duszę sobie zjednasz.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam gorąco :*
Katarina
Asiu, ogromnie miło czytać o tym jak żyjesz sobie tam. Cierpliwości, niedługo nie będziesz mogła się odpędzić od Erazmusów chcących się integrować. Na razie zazdroszczę lajtowego planu (jestem w trakcie >godzenia< dwóch, wiadomo jakie uczucia temu towarzyszą :P)
OdpowiedzUsuńDal pewnie ma kres, coś innego przykuło jednak moją uwagę tam, ale wystosuję w tej sprawie maila.
Ciumki:*
Pisała Mirka,
PS. google się każą logować dziwnie :o