niedziela, 8 lipca 2012

Welcome back

:) - nie miałam jak zacząć posta, więc stwierdziłam, że zacznę go uśmiechem ;). W ten sposób, bo w duchu (pomimo raczej większej ilości problemów, niż mniejszej) jestem wesoła (taki mniejszy stopień szczęścia, do szczęścia jednak potrzeba czegoś dodatkowego) i - przede wszystkim - odpoczywam od pracy umysłowej, myślenia i organizowania sobie czasu pod kątem nauki. A teraz do rzeczy ;).

Jak już większość wie - jestem od 4 dni w pracy w Anglii. Mieszkam w Harlow, u Ewy i Jacka, których znam już od 4 lat - jest dobrze ;). Praca też jest ok - na UK Salads, gdzie już miałam okazję pakować warzywa 2 lata temu. Dla tych nieco mniej zorientowanych - krótki opis życia Polaków w kontekście pakowalni:

Moja praca opiera się na pakowaniu papryki, ogórków, pomidorów i bakłażanów (?) w UK. Cały proces odbywa się na pakowalni (packhouse), w pięknej, stalowej hali (nie zdałam stali, poprawka 4 września), wypełnionej maszynami i eee, chętnymi do pracy ludźmi. Ludzie są przede wszystkim Polakami, chociaż w tym roku obrodziło także Litwinami (Litwinkami bardziej jednak), Łotyszkami, i osobami, których jeszcze o narodowość nie zdążyłam zapytać. Do tego dochodzi fakt, że nasi przełożeni są z pochodzenia Tunezyjczykami - jest wesoło ;). Obowiązującym językiem jest polski i angielski, który każdy zna w podstawowym zakresie (zwroty typu 'go there', 'you, change Ewa', 'fuck off'). Pracuje ze mną część ludzi, których poznałam we wcześniejszych latach (jestem w Anglii 4 raz), bardzo się cieszyłam ze spotkania z niektórymi (jest przewesoły Krzysiu H., Aga, Magda, pani Ania, pani Halina, pani Teresa, która mi dała jeden ze swoich fartuchów (dostałam na wstępie rozmiar XL, sięgający mi do kostek)). Firma zatrudnia teraz o wiele więcej osób niż wcześniej, co oceniam z ludzkiego punktu widzenia negatywnie, jednak z pewnością jest dobrym zjawiskiem dla firmy. Rozwija się, wzbogaca swoją ofertę, kupuje maszyny - jest szansa, że kiedyś będzie gdzie przyjechać ;).

Jeśli miałam kiedyś okazję z kimś rozmawiać na temat Anglii, mówiłam, że ludzie tutaj różnią się trochę ode mnie. Zwłaszcza ci starsi, albo raczej ci do 30 roku życia. Ale to zdecydowanie temat na inny post.

Pracujemy nieco dłużej niż 2 lata temu, przez moje 3 dni siedzieliśmy (a raczej staliśmy, ruszając intensywnie rękami i podnosząc ciężary) niemal do 18. Byłam na gradzie ogórkowej (chyba ze 3 razy), pół dnia ważyłam małe pomidorki (260-280g w paczuszce), zbierałam ogórki, pakowałam małe, gałązkowe pomidory, kleiłam lejbelki i robiłam wiele innych, pomniejszych rzeczy. Mam czarne, ciężkie do doszorowania paznokcie (wszyscy mają), podrapane przedramiona (bluzki na ramiączkach (mi w pracy naprawdę gorąco :P. Temperatura na hali: 8 do 11 stopni C) plus podwinięte na maxa rękawy fartucha) i duże siniaki na rękach i udach. C'est la vie, grunt, że nie ma rumieńców od papryki :).

Chyba tyle tytułem wstępu ;) (tak szczerze - strasznie ciężko mi cokolwiek napisać dzisiaj. Jestem cały wieczór w salonie, z Ewą, Jackiem i Arturem, którzy wymagają mojego czynnego udziału w rozmowach. Mam nadzieję, że następny post będzie nieco porządniejszy :) ). Postaram się pisać częściej notki, choć z 2 słowa, i pewnie na temat pracy. Mam nadzieję, że większości z Was jednak etap packhouse'ów (jak to się odmienia?) został w życiu odpuszczony, i będziecie je czytać z ciekawością. Tymczasem wszystkim udanych wakacji, jakiekolwiek by one nie były. A w ramach rzeczy do zobaczenia, jeszcze kilka zdjęć z promu ;). Tym razem jechałam do Anglii autokarem (do Londynu 27 godzin, plus przesiadka na pociąg do Harlow), odcinek Calais - Dover (zwany powszechnie Kanałem La Manche) pokonywał na promie ;). Nie mam tylko ostatnich, najlepszych zdjęć, nie jestem w stanie ich przenieść w tym momencie z komórki na komputer.


PS Dzięki wszystkim za listy - nie mam kiedy na nie odpisać, choć oczywiście to zrobię asap. Strasznie się cieszę :), jak to dobrze mieć takie wsparcie w Polsce ;).

PPS Mam nieodparte wrażenie, że zapomniałam napisać o czymś bardzo ważnym. Tak jakbym długo myślała o czymś, co jest po zupełnie innej stronie skojarzeń, i w momencie pisania nie mogę sobie tego przypomnieć. Jeszcze może dopiszę, jak nie, to w innym poście.

PPPS Nie mam siły już tego czytać od nowa, sorki za jakieś błędy gramatyczne, poprawię potem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz