W związku z postanowieniem, by pisać częściej (w końcu mam internet za granicą :]), część postów będzie na zupełnie błahe i związane z życiem tematy. Jest to coś, czego bardzo chciałam uniknąć - zakładając bloga nie chciałam, by przypominał opis dnia nastolatki. W międzyczasie okazało się, że jest duże 'zapotrzebowanie' - może nie na życie nastolatek, ale na zwykłe opisy zjawisk i czynności, a nie na moje głupie rozmyślania. Więc będzie podług potrzeb - jak mi przyjdzie coś ciekawego do głowy, nie odmówię sobie przyjemności tworzenia niemal eseju ;), a prócz tego będą nowinki o pogodzie lub zadaniach w pracy (nie wiem, czy Wam się wyda to ciekawe, ale może chcielibyście wiedzieć, jak się przykładowo pakuje pomidory na gałązkach w folię :P). No i może przy okazji uda się krócej :).
Na pierwszy ogień niech pójdzie tutejsza pogoda (mam w zapasie temat o łazienkach i bibliotece, ale pogoda bardziej na czasie). Otóż jest bardzo po angielsku - dziennie pada jakieś 3-4 razy (mówię o porządnym deszczu, gdzie ciężko wystawić głowę spod dachu), a kropi tak z raz na godzinę. Chodzi się w długich spodniach, do których ja ubieram bluzkę z krótkim rękawem, większość tutejszego społeczeństwa dokłada sweterek, a ciepłolubne istoty kurtkę z polarem od wewnątrz. Od czasu do czasu (pomiędzy mżawkami) świeci słońce, które momentalnie podgrzewa Anglię do temperatury Polski, i człowiek żałuje każdego centymetra spodni. Mam nadzieję, że taki stan nie utrzyma się długo, i będę mogła pochodzić trochę w spódnicy ;). Dodam jeszcze, że typowa (przynajmniej według moich wyobrażeń) angielska pogoda zaczyna się początkiem września, i obejmuje zachmurzone niebo, deszcze, ale przede wszystkim poranne i wieczorne mgły. Bez parasola ani rusz!
Niemal każdy, kto do mnie pisze, wspomina o upałach w Polsce. Nie wiem, kto komu ma zazdrościć :P.
Jeszcze raz - ale ładna niespodzianka ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz