środa, 18 lipca 2012

Cukierkowy czarny rynek

Post będzie szybki, bo strasznie mi się chce spać. Cały dzień w pracy poprawiłam 2,5 milowym spacerem (w jedną stronę, na szczęście, Jacek zapragnął w podobnych godzinach siłowni, i mnie podwiózł ;) ) na basen, gdzie też swoje odpływałam. Czuję się jak chłop po solidnym dniu na budowie :].

Na pakowalni istnieje wiele zakazów. Na przykład zakaz przychodzenia do pracy pod wpływem alkoholu. Zakaz biegania i skakania (najczęściej przeze mnie łamany; jam człowiek żywy i podbiec czasem muszę :]). Zakaz opuszczania miejsca pracy bez zgody i wiedzy lidera, który w związku z tym bawi się w przedszkolankę. Mający dość solidne podstawy zakaz wpadania pod forklifty. Równoważą je nakazy - nakaz noszenia cudnego, niebieskiego czepka na włosy, w którym wszyscy wyglądamy jak smerfy, z którymi jest coś nie tak. Najważniejszy jest jednak zakaz jedzenia - wszystkiego, łącznie z pomidorkami przy maszynie do cherry tomatoes i z cukierkami.

Cukierki to zupełnie osobny temat na packhousie. Są nielegalnie przemycane z kieszeni do kieszeni, z ręki do ręki, jedzone skrycie za paletami pełnymi ogórków, w chłodni, w katerum, pod maszyną do sześciopaka. Po wsadzeniu do ust nielegalnej porcji słodyczy, adrenalina wcale nie spada - trzeba niemal bez ruchu oderwać ją od podniebienia i przełknąć, nie rzucając się w oczy, by nie daj czego nie musieć wyraźnie odpowiadać na pytania mając pełną buzię toffi :>.

Cała wielka sprawa z cukierkami polega na tym, by wiedzieć komu dać, i kiedy jeść :P. Mianowicie - daje się temu, komu się ufa (czyt. temu, kto nie doniesie managerowi - Jamalowi) i kogo się lubi. Je się wtedy, kiedy nikt nie patrzy i kiedy się ma ochotę - czyli często gęsto dopiero na przerwie ;). Pierwszego cukierka w tym roku dostałam w piątek, od Łukasza. Podejrzewam, że dostanie cukierka jest równoznaczne z umyciem razem konia (info dla mieszkanek Skarbińskiego :) ).

Na moje urodziny przyniosłam do pracy dwa opakowania cukierków - toffi i mleczne z Sainsbury'ego - moje ulubione ;). Nikomu nie powiedziałam, z jakiej okazji wszystkim je podkładam na przerwie, ale generalnie zostały przyjęte jako, eee, pozytywna niespodzianka ;). Nie przyszło mi do głowy, że Aga wykorzysta przerwę, żeby sprawdzić facebooka...


A na sam koniec - dziękuję wszystkim za życzenia urodzinowe - te oczekiwane i te niespodziane ;), przesyłane w najrozmaitszy sposób i płynące (na pewno w wilekszości przypadków) prosto z serca :). Jesteście wspaniali, i nawet sobie nie zdajecie sprawy, ile mi dajecie :). Wszystkim w jakiś sposób odpiszę na maile, pewnie nieprędko, ale o nikim nie zapomnę.

I mam prośbę - nie wiem dlaczego, ale odkąd jestem w Anglii cały czas wyskakują mi błędy na gg, i często nie przekazuje wiadomości, albo po prostu wyświetla wiadomość pustą. Najlepiej piszcie do mnie na maila, dobrze? Wszystkim przyjemnego dnia jutro!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz