środa, 9 marca 2011

Dzień kobiet



Zacznę może od podsumowania ankiety (i od zaproszenia do udziału w kolejnej ;) ). Istnieje powiedzenie, że niczego nie można być pewnym w życiu oprócz śmierci (przy pisaniu ankiety zapomniałam o tym ;) ). Może w jakimś szerokim, filozoficznym znaczeniu jest to prawda, ale na co dzień musimy mieć jakieś punkty stałe. Wydaje mi się, że wszystko, nad czy się nie mamy czasu zastanawiać, a na czym polegamy, wszystko, co nam się wydaje na 90%, możemy uważać za pewne.

Głosowało 5 osób. 3 z nich stwierdziły, że mogą się mylić w rozmaitych sytuacjach (co niekoniecznie znaczy, że pozostałe dwie są nieomylne). Dalej jesteśmy pewni tego, że mamy gdzie wracać, że wszystko będzie tak, jak być powinno (nawiasem pisząc to zaczerpnięte z 'Mistrza i Małgorzaty'), oraz smaku jabłek. To ostatnie było chyba najpewniejszą rzeczą z mojej listy, opiera się na zmysłach. (One z kolei mogą nas kłamać (chociażby złudzenie optyczne), jednak moim zdaniem chodzi o to, że widzimy rzeczy tak jakby w formie obrazów, płaskich wydruków, a dopiero nasz rozum tworzy ich głębię, analizuje, interpretuje i dostrzega. To nie oczy kłamią, tylko zawartość czaszki). Niebo jest zbyt zmienne.

Poza tym jedna osoba jest pewna istnienia liczb urojonych (bardzo odważna albo wykształcona jednostka). I tylko jedna wierzy, że spełni swoje marzenie. Ciekawą opcją była pewność, że jutro jest środa. Popatrzcie, ile jest rzeczy w życiu, których jesteśmy pewni, ale tylko przez chwilę, być może przez miesiąc, być może przez rok, albo tylko jeden dzień. Takie coś, co jest tu i teraz, ale wiadomo, że się zmieni wkrótce. Widać nikt nie głosował we wtorek ;).

Patrząc na wyniki, myślę, że jesteśmy bardzo ostrożni. Mało pewni siebie, nie wspominając o innych ludziach. Samodzielni?


Chciałam jeszcze napisać o dniu kobiet, w którym spotkała mnie seria bardzo przyjemnych wydarzeń - zbyt przyjemnych, by nie mieć wspomnienia po nich na jakimś serwerze ;). Wraz z Krysią i Kasiami dostałyśmy po róży od Bukiego (nie wiem, czy ktoś się orientuje we wszystkich wspomnianych osobach na raz ;) ). Następnie chłopcy z 7 piętra, stojąc w akademikowym 'składzie' odśpiewali mi piosenkę (albo powiedzieli śpiewnie wierszyk), i wręczyli różowego tulipana z dedykacją (stoi w kubeczku z truskawką). Poza tym, inni koledzy z 10 piętra zaprosili mnie i kilka koleżanek na własnoręcznie zrobioną kolację. Kupili wino, oraz usmażyli naleśniki, do których włożyli nadzienie zawierające mięso, kukurydzę i inne niezidentyfikowane acz smaczne składniki. Wszystko było dodatkowo zapiekane w piekarniku, i wykonane w ilości wystarczającej, by wszyscy (a trochę nas było) mogli się najeść. I jak tu się nie uśmiechać ;). Dziękuję raz jeszcze ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz