poniedziałek, 27 października 2014

lęki nocne

Dzisiaj post z cyklu banalnych. Patrzę na krzywą wieżę zadań, którą sobie postawiłam. Jak na magistra budownictwa jest dość słaba. Nierówno rozłożony ciężar w każdej chwili może spowodować katastrofę - a nie chcę zginąć pod gruzami.

Otworzyłam jakąś pracę doktorską. 173 strony tekstu, interlinia tym razem pojedyncza, wąskie marginesy. Niemal na każdej stronie wzór - i te wzory, które mają ledwie kilka literek, które są okraszone dziwnymi akcentami - są nawet straszniejsze niż te przydługawe, wzbudzające strach wśród dzieci. Mam łzy w oczach, bo wiem, ile godzin kosztuje każda taka literka, każdy znaczek. Nie tylko godzin - ile chwil, ilu ludzi, ile wspomnień.

Promise me that all you say is true. That's all I ask of you.

niedziela, 26 października 2014

Brak czasu, ale you are nice

Ostatni miesiąc był dla mnie bardzo dziwnym czasem. Myślałoby się, że po 4 latach uskuteczniania kombinacji międzyuczelnianych nabiorę wprawy w wybieraniu rzeczy ważnych z rzeczy ważnych nieco mniej, że multitasking wejdzie w krew i w genotyp (ku radości bądź przerażeniu dziateczek), że bystry umysł i wyćwiczone nogi ogarną wiele miejsc i zadań. Tymczasem lipa.

Nie powiem, że nie daję rady z obowiązkami (bo chyba problem ma inną naturę), ale nie starcza mi czasu na rzeczy ważne. Na te wyselekcjonowane, na te moje, na te, na których mi najbardziej zależy. W tym na ludzi. Boli tym bardziej, że do tej pory się prawie udawało (no i boli wprost proporcjonalnie do niewyspania :P). Jak to niedawno komuś pisałam, nie da się ogarnąć na raz mankamentów czasu i przestrzeni - albo na coś brakuje godziny, albo to coś jest wściekle daleko.

Za to swoistą rekompensatą są miłe słowa. I tu domniemana ponadczasowość 'smart' i 'clever' wybija się przed skądinąd efektywne 'you are nice', czyniąc je najprzyjemniejszymi dla ucha i duszy.

I think you want a little bit more from me.


niedziela, 5 października 2014

Puzzle

Kiedyś myślałam, że życie jest jak puzzle... (tak w ogóle jestem wielką fanką puzzli, i w czasach posiadania Czasu Wolnego układałam je zimą. Gdy mój Czas Wolny wróci z podróży dookoła świata i przestrzeni, czeka nas wiele wspólnych wieczorów przy puzzlach) ...Wraz z każdym tygodniem lub wydarzeniem życia dokładamy małe kawałeczki, które trzymamy w garści albo na dywanie, często idzie to wolno, a już bardzo często nie ma się pojęcia, gdzie jakiś czerwono-niebieski kawałek by pasował. Elementy różnych układanek się mieszają, i nie wiesz, czy przypadkiem nie trzymasz nogi na puzzlu, który jest integralną częścią obrazka kolegi. Trzeba ich szukać po całym pokoju, nie tylko swoim, a czasem znajdą się po latach za regałem.

Trzeba jednak przyznać, że zawsze gdy człowiek wykaże odpowiednią ilość woli (i gdy powstrzyma się koty przed wchodzeniem do pomieszczenia z puzzlami) nadchodzi taki moment, gdy układanka jest skończona. Seria czerwono-niebieskich klocuszków staje się sceną z 'Pięknej i Bestii' albo 'jesiennym krajobrazem z chmurami', widać wtedy sens każdego kawałeczka, widać jak pasuje do innych, jak bardzo był potrzebny.



Powyższa wizja, choć bardzo ładna :P, jest jednak nieco idylliczna. W życiu chyba bardzo często brakuje nam elementów układanki - nie było ich w pudełku, gdzieś się pogubiły, albo nigdy się nie znalazły. Patrzymy na końcu na ułożony obrazek, i dużej gimnastyki wymaga zauważenie w nim czegokolwiek. Spomiędzy miliona dziur nie sposób dopatrzeć się jakiegokolwiek sensu (przypadek skrajny), lub też brakuje jednego, kluczowego puzzla. Czasem byłby to kawałek mało ważny, fragment chmury gdzieś w rogu, a czasem mógłby być puzzlem kluczowym, nadającym sens układance. Wyjaśniłby on minę na twarzy Belli, opowiedział, co znajduje się na obrazkowym koszyku, lub pokazałby jednopuzzlowego niedźwiedzia w jesiennym lesie.

Porównanie można przełożyć na życie, i  równocześnie palnąć truizm, że wszystko jest nam do jego budowania potrzebne. Radości, smutki, tęsknota, miłość, nerwy przed egzaminem na prawo jazdy, ognisko ze śpiewem przy gitarze, rozczarowanie bliską osobą i kartka świąteczna od koleżanki z daleka. Przypomniała mi się scena z 2 części 'Dziadów' z dziećmi szukającymi gorczycy - 'kto nie doznał goryczy ni razu, / ten nie dozna słodyczy w niebie.' Ułożona calutka układanka jest życiem pełnym wszystkiego, jest życiem osoby szukającej nauki i pogubionych puzzli w swoich codziennych doświadczeniach, próbującej nadać sens temu, co robi. Która w dodatku miała dużo szczęścia :P. Myślę, że to szalenie trudne, i jest mało osób, które przy ostatnim ziarenku klepsydry życia widzą cały obrazek. A jeśli jest to obrazek zachwycający - wtedy można umierać spokojnie ;).

środa, 1 października 2014

Falar?

Całkowite zaćmienie mojej skromnej osoby na zajęciach językowych. Magia 7:30 działa, czaruje pani - blondynka. Portugalski dla zmyłki wymawia mi się po francusku, zmieniając po lekku słowa i mieszając akcenty. Mam już swoje ulubione zdanie: "Quem é ela?", z wymową polską, koniecznie symulującą silny wpływ alkoholu. Posłuchajcie sobie, jak to przedstawia google translate przykładowo. Avoir envie de parler cette langue? I guess so.