środa, 23 lipca 2014

bitter-sweet memories

Zastanawialiście się kiedyś, jak bardzo nieważne są nasze decyzje, marzenia, plany, wobec nieoczekiwanych zrządzeń losu, wobec zdarzeń, które każą nam zmienić plany? Zostawić to, na co pracowaliśmy, o co się długo staraliśmy, na czym nam zależało - tylko dlatego, że trzeba jednak zrobić inaczej.

Taaak, generalnie rzecz biorąc myślę, że każdy się zastanawiał - a już szczególnie zwolenniczki powiastek dla młodych panien (moje pierwsze skojarzenie :P). Jednak przede wszystkim każdy, kto się w takiej sytuacji znalazł i nie daj czego został postawiony przed 'wyborem': dopiąć swego, przepchnąć własne marzenia, odwrócić się tyłem do sytuacji, zakładając słuchawki z których sączy się 'Oda do radości' i realizować samolubne (?) plany - czy też wyrzucić prywatne nadzieje i marzenia do najbliższego śmietnika, odwrócić się od wypielęgnowanych czule scenariuszy, oddać siebie w zamian za... ?

Nikomu nie życzę, by nie miał wyboru, by musiał tkwić w czymś, z czego nie jest zadowolony - pomimo tego, że usilnie stara się z sytuacji wyjść. By decydowali za niego inni ludzie, inne systemy, potrzeby, konieczności. Za gorzko jest, i nawet cukier nie pomaga.



Uprzedzam pytanie - post nie dotyczy mnie, tym razem jestem, hmm, częścią sytuacji (o której nie będę opowiadać).

niedziela, 13 lipca 2014

Sałatka myślowa

Zapraszam na porcję myślowej sałatki :). Przypomina ona tą wczorajszą, duże kawałki luźnych myśli są połączone kuskusem (a w tle leci 'sealed with a kiss'). Nadgryzając jedną, czuć jej wyraźny smak, niemniej jednak na łyżce mieści się więcej niż jeden duży kawałek myśli. Całość, jakkolwiek nieco dziwna, ma harmonijny smak, który mam w głowie. 

Pierwszy kawałek - jakiś rodzaj sera białego, całkiem smaczne.
Pracę zaczynam jednak w środę. Kierownik mojego działu musiał wyjechać, a chyba chce być obecny przy starcie nowych pracowników. Ciesze się - skończę akurat robić badania do inżynierki (i może kupię drugą parę pracowniczych spodni?).

Drugi kawałek - owoc żółty, dość słodki i soczysty.
Lato czuć swobodą w coraz cieplejszym powietrzu. Nie zaburza jej jeszcze ośmiogodzinny obowiązek osoby dorosłej, który w pierwszej fazie i tak będzie pełnił rolę rozrywki. Lato ma w sobie słońce, a choć rodzaj ludzki nie został wyposażony w chlorofil, to jednak kwitniemy, gdy ciepłych, odżywczych promieni pod dostatkiem. Sealed with a kiss. 

Trzeci kawałek - po prostu szynka.
Szwesti pojechała za granicę do pracy przy zbieraniu truskawek. Jest zaskoczona ilością alkoholu, jaką tam się pije w wolnym czasie, i ogólnie ludźmi. 

Niech poznaje Świat, który jest wszak ogromnym zbiorem podświatków poszczególnych ludzi w poszczególnych miejscach. Wchodząc do któregoś z innych światów łatwo się potknąć na progu i rozwalić sobie kolana, spadając na chodnik po drugiej stronie. A z tego chodnika trzeba wstać. Samemu. Potem otrzeć łzy i zadbać, by kapiąca krew nie zalała białych tenisówek.

 Czwarty kawałek - jakiś kawałek grzyba, gorzki i rosnący w ustach. Najchętniej bym wypluła, ale nie mogę.
Czwartek, koło 12, spalam próbki w laboratorium. Dzwoni do mnie Protoplastka.
- O której przyjdziesz? Bo mi trzeba receptę wybrać, a apteka do 14 tylko w weekend czynna. 

Piąty kawałek - pestka z dyni, uwielbiam.
BeauAsia wróciła z Francji :). Zagranica kusi, mami obietnicami wyciągniętymi z prześwietlonego zdjęcia pamięci. Pragnienia związane z poznawaniem odległego świata stają na równi z ochotą na czekoladę. Do marca - stolica Małopolski. 

Szósty kawałek - oliwka.
To, co najbardziej cieszy kogoś, kto robi doświadczenia - różnice :). 



Siódmy kawałek - mały, ostry plasterek imbiru kandyzowanego (kto to dodaje do sałatek?!?)
Tęsknota. Boli bardziej niż zdzierane kolana opisane przy kawałku trzecim.

czwartek, 10 lipca 2014

staż

Znowu mi się długo nie pisało, a wydarzeń od ostatniego czasu od groma. Przede wszystkim - może kogoś jeszcze ta wiadomość zaskoczy, ale DOSTAŁAM PRACĘ (a właściwie staż, ale taki do wiosny ;) ) :D!

Jest to moja pierwsza 'prawdziwa' praca w życiu. Znaczy to nie mniej nie więcej tylko to, że tym razem nikt mnie nie przyjął korzystając z kryteriów: 'szybko zbiera ogórki' albo 'ma ładne oczy i się uśmiecha na zdjęciu', a wymagał stawienia się na dwóch rozmowach kwalifikacyjnych (po angielsku, z miłą panią i sympatycznym panem) i rozwiązania testów przeróżnych ;). Będę wykonywała moje obowiązki dłużej niż 2 miesiące wakacyjne (do czego trochę byłam przyzwyczajona), nie będę pewnie mogła ich porzucić z dnia na dzień, ale jest szansa, że będzie mi przysługiwał urlop.
___

Czasem myślę o sobie, że jestem dość wyjątkowa. Myśli te dopadały mnie najczęściej w jednej sytuacji, która jest wybitnie oddalona od komputera - mianowicie w porze plus minus porannej, gdy to gnałam na złamanie karku pod górkę z akademika na przystanek autobusowy, spóźniona, z plecakiem (bywało, że do spódnicy), trzymając jakiś płaszcz bądź chustkę w ręce. Właśnie w pierwszej fazie tego biegu, mijając bramkę i dość spokojnie idących innych studentów, myślałam sobie, że tak naprawdę dorosłą będę, gdy w końcu przestanę gonić na te przeklęte autobusy.

Początek pracy też jest czymś zbliżającym do dorosłości, i nie mówię tu o zmianie garderoby :P. Już czuję, że mi brakuje przygód (chociaż z jednej nie tak dawno wróciłam :) ), ale chyba nie jestem osobą, która będzie sobie ograniczać atrakcje. Zobaczę w poniedziałek, trzymajcie kciuki.