Jest seria zdarzeń, których wydarzenie się w życiu trąci lekką przesadą. Nie tak dawno przydarzyła mi się niecodzienna sytuacja, taka z cyklu poślizgnięcia się na skórce od banana. Możliwe niby, ale zdarza się tylko na filmach :P. Przechodząc do rzeczy - któregoś dnia zapomniałam zjeść w pracy (czyli w ogóle w ciągu dnia) obiadu.
Nie wchodząc w tematy domniemanego bądź urojonego pracoholizmu - przy wypełnianiu obowiązków zawodowych (ale to szumnie brzmi :P) po prostu się zdarza, że nie ma czasu na jedzenie. W takich sytuacjach jednak, nawykły do dobrego organizm powinien się wściekać i kierować myśli i nogi w stronę kotleta. Z jakichś powodów jednak tego nie zrobił (kotletowstręt? nagła decyzja podświadomości o podjęciu diety?), i wyszłam późną porą radosna, błogo niegłodna i totalnie nieświadoma niespełnienia warunków umowy użytkowania ciała. Ale post nie o tym.
Najdłużej w pracy siedziałam do 20:30 (mogę dodać, że od 8 rano), po czym zmęczona zwlokłam się do domu. Tego samego dnia, o godzinie 22:44 dostałam smsa od koleżanki z działu C, że kolega z działu G właśnie wysłał wyniki swoich obliczeń, którymi z kolei miałam się zająć ja, następnego dnia rano. 4 osoby z działu C skończyły wtedy pracę tak, by o 23:50 być w domu. Po czym w tym samym tygodniu świętowali nadejście północy przy biurkach.
Nie znam wielu osób, które nie prowadziłaby prywatnych badań na ludziach - mianowicie obserwacji połączonej z wyciąganiem wniosków. W ten sposób mogę sobie popodglądać różnych współpracowników (w tym obcokrajowców pracujących w mojej firmie) i powyciągać wnioski z uwzględnieniem własnych przeżyć i doświadczeń. Zasadniczym pytaniem tego posta (jakkolwiek śmiesznie by ono nie brzmiało :P) jest: 'Co czyni z pracy zawodowej sposób na spędzanie wolnego czasu?', i 'Co powoduje, że siedzi się w tej pracy bez zwracania uwagi na własne potrzeby?'.
Nietrudno się domyślić, że motywacje ludzi zostających dłużej w pracy są przeróżne. Najbardziej popularną i najprostszą jest Konieczność - występująca pod postacią szefa, który nie rozumie idei ośmiogodzinnego czasu pracy, lub po prostu przywołuje ją ogrom Zadań Do Wykonania, z którymi nie jest się w stanie zdążyć (nawet po zredukowaniu ilości przerw na kawę). Poza Koniecznością istnieje jeszcze jeden ważny powód zostawania dłużej w pracy - po prostu przyjemność i komfort.
Nadchodzi bowiem (często dość prędko) taki moment, w którym praca staje się trochę domem. Miejscem, w którym ma się własny kąt, w którym jest ciepło, jasno, pachnie kawą, tuszem do drukarki i ... (wstaw to, czym pachnie u Ciebie. Tylko coś miłego :P). Jest to miejsce, gdzie raczej nikt nie krzyczy (zakładamy, że 'patologiczny szef' występuje akapit wyżej, w Konieczności), gdzie każdy jest w miarę akceptowany, jeśli nie żywo lubiany. Najważniejszym punktem pracy-domu są moim zdaniem ludzie. Przebywamy z nimi 8-12 godzin :P, podczas których jesteśmy dla siebie mili, mamy szansę porozmawiać, pośmiać się. Mamy czas dla siebie, na wyjaśnienia (zadań zawodowych, ale zawsze coś :P), na podziękowania. W świecie problemów rangi niedziałającej kopiarki, ważnego spotkania i błędów w wykopach wymieniamy się problemami rzeczywistymi - z chorym rodzicem/dzieckiem, z nieodpowiedzialnym chłopakiem, z wybraniem miejsca na wakacje.
Tu pojawia się pierwszy zgrzyt. Ile czasu byśmy nie spędzali w pracy, zawsze jest ona tylko fragmentem naszego życia, opływanym przezeń ze wszystkich stron, ale jednak o określonych granicach. Tak samo, jak stać nas na wytrzymanie na imprezie u cioci dwóch godzin uśmiechania się, tak samo fundujemy sobie nawzajem dni w pracy w miłej atmosferze. Często jest ona tak miła, że znacznie przewyższa atmosferę domową, wzbogacaną o wyżej wymienione przykładowe problemiki. Niezależna jednostka w pracy, w domu ma już ułamkowy udział w podejmowaniu decyzji i działań, także tyczących się tylko swojej osoby. Pojawiają się konieczności, za które nikt nam nie wypłaci pensji, których często nikt nie zdefiniuje od A do Z. I współpraca z niechętnym dzieckiem lub zmęczoną żoną.
To jedna strona medalu. Drugą jest samotność, którą praca połączona z kontaktem z ludźmi dość skutecznie wypełnia (przynajmniej na wspominane już 8-12 godzin :P). Jesteśmy sami, mieszkamy sami, bywa, że nie w swoim kraju. I na to nic poradzić nie mogę, choć widzę osoby z zagranicy odwiedzające się przy biurkach po godzinie 18. I Polaków, którzy nie muszą odbierać dzieci z przedszkola, ani gotować obiadów.
Podsumowanie będzie oczywiste - żeby praca była odskocznią od codziennego życia, przynosiła radość i spełnienie, trzeba to życie jakieś mieć :P.
PS Nie zdążyłam wszystkim życzyć WESOŁYCH ŚWIĄT, za to wierzę, że przyjmiecie życzenia SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU (czyli pełnego osiągniętych celów przykładowo :P) :)
poniedziałek, 29 grudnia 2014
niedziela, 14 grudnia 2014
Paczka, paczka i po paczce
Dwa tygodnie funkcjonowałam na zupełnie szalonych zasadach (albo i 3, zależy, jak patrzeć :P).
Kiedyś myślałam, że bycie wolontariuszem Szlachetnej Paczki jest najbardziej wymagającym zadaniem - jednak tak naprawdę to nic w porównaniu z organizowaniem i koordynowaniem akcji w dość konkretnej firmie. Udało nam się w tym roku - a tym samym mi się udało.
Chciałabym zapamiętać wszystko.
Wolontariusz, rodzina, duużo dzieci - ulga, że udało się kogoś wybrać.
Pierwsze problemy komunikacyjne z tymże działem.
Mail zbiorowy, wyjaśnianie idei - Wielu idei, wielu Idei.
Brak reakcji i reakcje najgorliwsze z możliwych.
Niemożliwa ilość pań z dołu do zapamiętania.
Marta - i działanie, but without tea and coffee.
Spać.
Potrzeby rodziny i stan magazynu tymczasowego w działowych szafeczkach. I w pamięci.
Pobudki w środku nocy - wykopy we Wrocławiu? Brak chętnych na paczkę? Melisę?
Spaać.
Załatwienia pań z dołu - milion miłych rzeczy, które zastąpiło pół miliona obiecanych.
Naprawdę się denerwuję - ale ręce mi się nie trzęsą. Co najwyżej angielski szwankuje.
Akcja SP z zarządu - 'Przyprowadzę ci ludzi do składki. Ile potrzebujesz?' I przyprowadził - na trzy tury, obcokrajowców, dużą część z zarządu. Puszka zrobiła się ponad dwa razy cenniejsza, ja zrobiłam się dwa razy czerwieńsza.
Plakat powieszony krzywo w antyramie, na dwóch osobnych kawałkach papieru - śmiejemy się z Agą.
Spaaać!
Gromadzenie pudełek, papierów, pomysłów i darów na dwa pokoje.
Wiem, że mnie lubisz, może więc mogłabym przychodzić do ciebie z każdym problemem, którego rozwiązać nie umiem?
Casting firmowy - Santa Claus. Experience not required. I ten strach w oczach nabranych ;].
Zakupy - tbc.
Ciastka - rozpoczynamy pieczenie 22:40
Spaa.....
Zakupy - stać nas nawet na garnki.
Pakowanie - eee, chyba nie mogło się obyć bez żadnej porządnej porażki organizacyjnej. Przynajmniej ciasteczka były dobre :).
Rzeczy z Warszawy i bez mała 6 godzin pakowania na obcasach. 35 sztuk.
Popakowane zapakować do auta - mission impossible, zgarniam więc ludzi, którzy potrafią lepiej krzyczeć niż ja. I w drogę!
Szybki wyładunek, sok pomarańczowy i miły wolontariusz. Ulga przysłania wszystko inne.
Kolacja wigilijna, dużo ludzi, znanych i nieznanych. Wśród nich wielu uśmiecha się - do mnie. Życzenia - aż dziwi ich szczerość i trafność. Jest po prostu miło i ciepło.
"Hej, przepraszam, że piszę o tej porze, ale pragnę się podzielić. Ta Pani u której byliśmy się popłakała i była ogromnie zaskoczona. To, co się tam działo było piękne. Świetne były te Paczki. Jesteś ich bohaterem, moim też. Dobranoc"
Trochę chyba przesada, ale udało się :). I można było się nocą bawić :).
Może mityczne carpe diem nie polega wcale na hedonizmie (:P), ale na łapaniu małych, dobrych chwil z dnia, z życia, z wydarzeń? Na skupianiu się na dobrym, łapaniu tego, i trzymaniu się tego, póki nie nadejdzie lepsze? Wracam do świata żywych :).
You're never fully dressed without a smile.
Kiedyś myślałam, że bycie wolontariuszem Szlachetnej Paczki jest najbardziej wymagającym zadaniem - jednak tak naprawdę to nic w porównaniu z organizowaniem i koordynowaniem akcji w dość konkretnej firmie. Udało nam się w tym roku - a tym samym mi się udało.
Chciałabym zapamiętać wszystko.
Wolontariusz, rodzina, duużo dzieci - ulga, że udało się kogoś wybrać.
Pierwsze problemy komunikacyjne z tymże działem.
Mail zbiorowy, wyjaśnianie idei - Wielu idei, wielu Idei.
Brak reakcji i reakcje najgorliwsze z możliwych.
Niemożliwa ilość pań z dołu do zapamiętania.
Marta - i działanie, but without tea and coffee.
Spać.
Potrzeby rodziny i stan magazynu tymczasowego w działowych szafeczkach. I w pamięci.
Pobudki w środku nocy - wykopy we Wrocławiu? Brak chętnych na paczkę? Melisę?
Spaać.
Załatwienia pań z dołu - milion miłych rzeczy, które zastąpiło pół miliona obiecanych.
Naprawdę się denerwuję - ale ręce mi się nie trzęsą. Co najwyżej angielski szwankuje.
Akcja SP z zarządu - 'Przyprowadzę ci ludzi do składki. Ile potrzebujesz?' I przyprowadził - na trzy tury, obcokrajowców, dużą część z zarządu. Puszka zrobiła się ponad dwa razy cenniejsza, ja zrobiłam się dwa razy czerwieńsza.
Plakat powieszony krzywo w antyramie, na dwóch osobnych kawałkach papieru - śmiejemy się z Agą.
Spaaać!
Gromadzenie pudełek, papierów, pomysłów i darów na dwa pokoje.
Wiem, że mnie lubisz, może więc mogłabym przychodzić do ciebie z każdym problemem, którego rozwiązać nie umiem?
Casting firmowy - Santa Claus. Experience not required. I ten strach w oczach nabranych ;].
Zakupy - tbc.
Ciastka - rozpoczynamy pieczenie 22:40
Spaa.....
Zakupy - stać nas nawet na garnki.
Pakowanie - eee, chyba nie mogło się obyć bez żadnej porządnej porażki organizacyjnej. Przynajmniej ciasteczka były dobre :).
Rzeczy z Warszawy i bez mała 6 godzin pakowania na obcasach. 35 sztuk.
Popakowane zapakować do auta - mission impossible, zgarniam więc ludzi, którzy potrafią lepiej krzyczeć niż ja. I w drogę!
Szybki wyładunek, sok pomarańczowy i miły wolontariusz. Ulga przysłania wszystko inne.
Kolacja wigilijna, dużo ludzi, znanych i nieznanych. Wśród nich wielu uśmiecha się - do mnie. Życzenia - aż dziwi ich szczerość i trafność. Jest po prostu miło i ciepło.
"Hej, przepraszam, że piszę o tej porze, ale pragnę się podzielić. Ta Pani u której byliśmy się popłakała i była ogromnie zaskoczona. To, co się tam działo było piękne. Świetne były te Paczki. Jesteś ich bohaterem, moim też. Dobranoc"
Trochę chyba przesada, ale udało się :). I można było się nocą bawić :).
Może mityczne carpe diem nie polega wcale na hedonizmie (:P), ale na łapaniu małych, dobrych chwil z dnia, z życia, z wydarzeń? Na skupianiu się na dobrym, łapaniu tego, i trzymaniu się tego, póki nie nadejdzie lepsze? Wracam do świata żywych :).
You're never fully dressed without a smile.
poniedziałek, 1 grudnia 2014
Nadrabiamy
Minął ponad miesiąc od ostatniego posta - sama nie zauważyłam. Nadala twierdzę, że to taki trochę czas dla mnie, który prędzej czy później minie. Nie potrafię stwierdzić, czy wymieniony czas to "czas bez pisania", czy "czas lenistwa wszelakiego"; czy to jest tylko ból gardła, czy zdradziecka angina. Będę wiedzieć za rok :), tymczasem....
... pochłania mnie praca. Z wielu naprawdę stron - obmyślania wykopów, zastanawiania się nad przerwami roboczymi (wykonałam pierwszy w życiu telefon służbowy do pana Romana z firmy produkującej wszelakie oprzyrządowanie przerw roboczych właśnie. Pan Roman jest bardzo miły, na pewno jeszcze do niego zadzwonię przy okazji jakiejś hydroizolacji) i innymi rzeczami, które muszę zamienić na język excelowej podkładki.
Praca jest też źródłem niekończących się rozrywek, wynikających z obecności dość znacznej ilości młodych, dość zgranych stażystów połączonych z wesołymi obcokrajowcami. Uczymy się obcych zwrotów, słysząc polskie formułki wypowiadane ni z juszki ni z pietruszki, oraz mocno akcentowane i przepełnione słuszną dumą 'tak!'. Prócz tego chadzamy na integracje połączone z międzydziałowymi słodkimi słówkami. Chłopcy zapisali się do piłkarskiej biznesligi. 2 mecze wygrane.
... zostałam firmową koordynatorką do spraw Szlachetnej Paczki. Trzymajcie kciuki - o ile w organizacji chyba się w miarę odnajduję, to nie jestem dobra w parciu do przodu przez firmowe, zamknięte drzwi. Ale mam fajną rodzinę :).
... Gdzieniegdzie zaczynają się rekolekcje. Może tym razem jakieś wyzwanie :)?
... Wieloskalowa analiza rozwoju szczeliny w warunkach pełzania? Oh, really?
... Wszystkim, którzy myślą, że coś robią źle, albo, co ciekawsze - że inni robią coś źle, polecam rozdział 21.
I trzymajcie się :).
... pochłania mnie praca. Z wielu naprawdę stron - obmyślania wykopów, zastanawiania się nad przerwami roboczymi (wykonałam pierwszy w życiu telefon służbowy do pana Romana z firmy produkującej wszelakie oprzyrządowanie przerw roboczych właśnie. Pan Roman jest bardzo miły, na pewno jeszcze do niego zadzwonię przy okazji jakiejś hydroizolacji) i innymi rzeczami, które muszę zamienić na język excelowej podkładki.
Praca jest też źródłem niekończących się rozrywek, wynikających z obecności dość znacznej ilości młodych, dość zgranych stażystów połączonych z wesołymi obcokrajowcami. Uczymy się obcych zwrotów, słysząc polskie formułki wypowiadane ni z juszki ni z pietruszki, oraz mocno akcentowane i przepełnione słuszną dumą 'tak!'. Prócz tego chadzamy na integracje połączone z międzydziałowymi słodkimi słówkami. Chłopcy zapisali się do piłkarskiej biznesligi. 2 mecze wygrane.
... zostałam firmową koordynatorką do spraw Szlachetnej Paczki. Trzymajcie kciuki - o ile w organizacji chyba się w miarę odnajduję, to nie jestem dobra w parciu do przodu przez firmowe, zamknięte drzwi. Ale mam fajną rodzinę :).
... Gdzieniegdzie zaczynają się rekolekcje. Może tym razem jakieś wyzwanie :)?
... Wieloskalowa analiza rozwoju szczeliny w warunkach pełzania? Oh, really?
... Wszystkim, którzy myślą, że coś robią źle, albo, co ciekawsze - że inni robią coś źle, polecam rozdział 21.
I trzymajcie się :).
Subskrybuj:
Posty (Atom)