Dwa tygodnie funkcjonowałam na zupełnie szalonych zasadach (albo i 3, zależy, jak patrzeć :P).
Kiedyś myślałam, że bycie wolontariuszem Szlachetnej Paczki jest najbardziej wymagającym zadaniem - jednak tak naprawdę to nic w porównaniu z organizowaniem i koordynowaniem akcji w dość konkretnej firmie. Udało nam się w tym roku - a tym samym mi się udało.
Chciałabym zapamiętać wszystko.
Wolontariusz, rodzina, duużo dzieci - ulga, że udało się kogoś wybrać.
Pierwsze problemy komunikacyjne z tymże działem.
Mail zbiorowy, wyjaśnianie idei - Wielu idei, wielu Idei.
Brak reakcji i reakcje najgorliwsze z możliwych.
Niemożliwa ilość pań z dołu do zapamiętania.
Marta - i działanie, but without tea and coffee.
Spać.
Potrzeby rodziny i stan magazynu tymczasowego w działowych szafeczkach. I w pamięci.
Pobudki w środku nocy - wykopy we Wrocławiu? Brak chętnych na paczkę? Melisę?
Spaać.
Załatwienia pań z dołu - milion miłych rzeczy, które zastąpiło pół miliona obiecanych.
Naprawdę się denerwuję - ale ręce mi się nie trzęsą. Co najwyżej angielski szwankuje.
Akcja SP z zarządu - 'Przyprowadzę ci ludzi do składki. Ile potrzebujesz?' I przyprowadził - na trzy tury, obcokrajowców, dużą część z zarządu. Puszka zrobiła się ponad dwa razy cenniejsza, ja zrobiłam się dwa razy czerwieńsza.
Plakat powieszony krzywo w antyramie, na dwóch osobnych kawałkach papieru - śmiejemy się z Agą.
Spaaać!
Gromadzenie pudełek, papierów, pomysłów i darów na dwa pokoje.
Wiem, że mnie lubisz, może więc mogłabym przychodzić do ciebie z każdym problemem, którego rozwiązać nie umiem?
Casting firmowy - Santa Claus. Experience not required. I ten strach w oczach nabranych ;].
Zakupy - tbc.
Ciastka - rozpoczynamy pieczenie 22:40
Spaa.....
Zakupy - stać nas nawet na garnki.
Pakowanie - eee, chyba nie mogło się obyć bez żadnej porządnej porażki organizacyjnej. Przynajmniej ciasteczka były dobre :).
Rzeczy z Warszawy i bez mała 6 godzin pakowania na obcasach. 35 sztuk.
Popakowane zapakować do auta - mission impossible, zgarniam więc ludzi, którzy potrafią lepiej krzyczeć niż ja. I w drogę!
Szybki wyładunek, sok pomarańczowy i miły wolontariusz. Ulga przysłania wszystko inne.
Kolacja wigilijna, dużo ludzi, znanych i nieznanych. Wśród nich wielu uśmiecha się - do mnie. Życzenia - aż dziwi ich szczerość i trafność. Jest po prostu miło i ciepło.
"Hej, przepraszam, że piszę o tej porze, ale pragnę się podzielić. Ta Pani u której byliśmy się popłakała i była ogromnie zaskoczona. To, co się tam działo było piękne. Świetne były te Paczki. Jesteś ich bohaterem, moim też. Dobranoc"
Trochę chyba przesada, ale udało się :). I można było się nocą bawić :).
Może mityczne carpe diem nie polega wcale na hedonizmie (:P), ale na łapaniu małych, dobrych chwil z dnia, z życia, z wydarzeń? Na skupianiu się na dobrym, łapaniu tego, i trzymaniu się tego, póki nie nadejdzie lepsze? Wracam do świata żywych :).
You're never fully dressed without a smile.
Na szczęście żyjesz :) I jeszcze przyczyniłaś się do czyjegoś uśmiechu :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie cała firma się przyczyniła :), jestem z nas naprawdę dumna :)
OdpowiedzUsuń