Dziś (począwszy od 9 rano, na zlecenie Rządu) dokonałam Rzezi Stokrotek. Wiotkie łodyżki stawiały daremny opór siekającym ostrzom noży-bagnetów, złociste środki po raz ostatni wpatrywały się dziś w słońce, a miliony płatków rozsypały się w niespełnione wróżby kocha-nie kocha. Wolnym krokiem, na cztery koła przesuwałam się dziesięciocentymetrowym lasem, czasem spotykając pokrzywowy ruch oporu, lub wampira - pajęczaka. Niezapominajkowi cywile wyglądali niepokojąco zza porzeczkowych schronów, nie znając swojego losu. Tulipany ocalały, były ofiary w pszczołach.
Zdjęcie sprzed rzezi:
A teraz bajka - będzie bez morału, ale śmieszna w trakcie :).
Rzeczą wiadomą od kilku lat jest to, że na ogrodzie rośnie u nas chrzan. Nikt z niego nie korzysta, baaaa, nikt nawet nie ma pojęcia, które to jest (podobnie może być z rabarbarem, który przynajmniej rzuca się trochę w oczy, jednak migruje intrygująco) - ale jednak daje poczucie bezpieczeństwa w Wielką Sobotę, gdy to koszyk trzeba doprowadzić do wersji all inclusive. Wraz ze Szwesti i z googlami, zabrałyśmy się za szukanie na polu liści o odpowiednim wyglądzie. (Właściciele dużych połaci trawy - przypatrzcie się, może i u Was się ta roślinka osiadła). Wytypowałyśmy kilka potencjalnych chrzanów, z czego jeden udało się wykopać. Korzeń, choć biały i wielkością odpowiedni, nie zdradzał smaku ni zapachu chrzanowego, jednak z braku czasu i innych substytutów został wepchnięty dekoracyjnie do koszyka. Po święceniu został nieco zapomniany, (zwłaszcza, że nie wzbudzał zainteresowania Kotów (w przeciwieństwie do bukszpanu)), odkryłam go na nowo dzisiaj, przy robieniu żurku. Drżącymi rękami usiłowałam nieco zeschnięte, acz już wyświęcone cudo zetrzeć do zupy, jednak w dalszym ciągu chrzan przypominało ono tylko osobom ze sporym katarem i takąż wyobraźnią. Wyrzuciłam - nie struję całego domu (zwłaszcza, że chrzan dodaje się w celach smakowych, a nie wypełniających :P).
Co za tym idzie, zagadka chrzanu na ogrodzie pozostanie nierozwiązana, zwłaszcza, że dzisiejsza Rzeź zniszczyła wszelkie dowody. I nieomal przedłużacz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz