Miałam kiedyś zęba leczonego kanałowo. Pani dentystka opisywała, co też tam mi w buzi robi. Mówiła, że trzeba wyciągnąć dokładnie wszystkie nerwy, albo jakąś tkankę z kanałów zębowych (nie znam się zupełnie), albo coś jeszcze innego. W każdym razie trzeba wyciągnąć wszystko.
Jest taki moment, gdy umiera jakiś kawałek człowieka. Nie naskórek albo kawałek zęba, gdy umiera coś w środku. Nie wiadomo dokładnie co - bo przecież nie dusza, która jest pełna, kwitnąca, a nawet energiczna. Zabiera się jedną kredkę do malowania świata. I kawałek obrazka nigdy nie zaistnieje, choć jest dość dużo miejsca na kartce papieru. Umiera roślinka zostawiając pustą doniczkę, ząb z pustymi kanałami. Nie chce się już nawet płakać, ale świadomość pustki jest obezwładniająca. Przez moment, dłuższy lub krótszy. Ale chyba nie ma co boleć, wszystko co było do wyciągnięcia już wyjęte zostało. Zostaje spokój? Albo zrezygnowanie. I bal do końca. 'Bo nigdy dość się nie umiera'. Czasem brakuje siły.
http://www.youtube.com/watch?v=JwUR6c8lTE0
Na inny temat - nie jestem w stanie ocenić swoich umiejętności jako jeszcze nieprzeegzamionwany kierowca :P. Jeżdżąc, wydaje mi się, że nie robię jakichś kardynalnych głupot. Poza uwielbieniem zmieniania biegów, moim ulubionym lusterkiem jest lusterko wsteczne, które daje radę z powodzeniem zastępować mi lusterka lewe i prawe. Na wstecznym, kręcąc kierownicą w lewo oczekuję ruchu samochodu w prawo (za dużo gier komputerowych z odwróconym sterowaniem?). W ogóle nie zdaję sobie sprawy z rozmiaru zabawki, którą pozwolono mi sterować, co denerwuje instruktorów oskarżających mnie o zamiary zdemolowania lusterek przy autach zaparkowanych na całej długości ulicy. Jeszcze 8 godzin do wyjeżdżenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz