Lubię pisać o jakiejś konkretnej rzeczy, która się ostatnio zdarzyła. Naturalnie najlepszą jest taka, która mnie zdenerwowała, zadziwiła, albo wzbudziła jakiekolwiek emocje. Problem jednak w tym, że ostatnio wszystkie te emocje są jakieś takie dość płytkie, albo nieszczególne.
Mogłabym na przykład napisać o miłym panu z windy na Kijowskiej, który docenia dziewczęcy uśmiech :), nawet jak reszta facjaty jest nieumalowana. O panu kierowcy autobusu, który mi wskazał drogę i miło gawędził ze mną przez pół trasy 572. O jakimś pijanym i zupełnie nieznanym mi studencie z autobusu 139, któremu pomogłam dostać się do akademika i wyjaśniłam różnicę pomiędzy spódnicą a sukienką. O pytaniu pana z przedmiotu Dynamika o to, czy jest zadowolony ze swojej pracy i czy ją lubi. O wielu innych rzeczach, które spowodowałam, albo które mi się przydarzyły ostatnio.
Ale tak do końca chyba żadna z tych sytuacji mnie nie poruszyła aż na tyle, bym miała potrzebę się nią dzielić, teraz, gdy minęło pierwsze wrażenie. Wszystkie były tematem historyjek, ale jednocześnie żadna nie była szczególnie nietypowa. Może teraz człowiek potrzebuje potężnego kopa, by coś go dotknęło, poruszyło, zostało na dłużej?
Rozmawialiśmy dzisiaj w przerwie po Mechanice Zniszczenia... (piekielnie nudny przedmiot, prowadzony przez panią, która monotonnym głosem, tydzień w tydzień, od 7:30, czyta i interpretuje nam książkę 'Podstawy i zastosowania mechaniki pękania w zagadnieniach inżynierskich' wyświetlaną za pomocą rzutnika. 80% obecnych śpi, 15% marzy o spaniu, a 5% (których istnienie nakazuje założyć rozsądek) słucha pani) ...na temat strony internetowej 'sadistic' (albo coś w tym stylu, nie potrafię teraz znaleźć), gdzie są pokazywane zdjęcia, artykuły, materiały na temat okaleczeń, tragedii, śmierci, itp. Po prostu strona z bardzo mocną zawartością. Kolega wspominał, że zaczął ją przeglądać, by w jakiś sposób oswoić się z ciężkimi urazami, by nie zemdleć na widok ran, i być w stanie udzielić pierwszej pomocy w nagłym i krwawym przypadku.
Na pewno tak jest, że przyzwyczajamy się trochę do tego, co widzimy, z czym obcujemy. Stąd też wielka batalia o gry dla dzieci z elementami przemocy. (Ja tam zwykłam się bić pokemonami :P). Może do dobrych rzeczy się też przyzwyczajamy, ich natężenie sprawia, że nie robią na nas już takiego wrażenia. Chociaż nie, jest trochę inaczej - wrażenie robią, nawet bardzo mocne (nie wspominając o pozytywności :P), ale gdy jest ich dużo dookoła, przestajemy je traktować jako coś niezwykłego, a co za tym idzie godnego opisania jako ciekawostkę. Żeby nie było, zastanawiałam się o jakiej złej rzeczy mogłabym Wam napisać, ale poza nudną mechaniką pękania naprawdę nie potrafiłam wymyślić nic ciekawego i nietypowego. Życie piątoroczniaka jest nuuudne :P.
Jutro idę na rozmowę, która być może stanie się wodą na młyn moich najbliższych myśli :). Trzymajcie kciuki za odwagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz