Ten post powstaje, ponieważ jestem niemożliwie śpiąca. Siedzę już od dłuższego czasu nad automatykę, która, choć już cokolwiek rozumiana, jest nie do powtórzenia. Jutro kolokwium, trzymajcie kciuki za 5 grup technologii chemicznej ;). Pisanie to przerwa w nauce, może mało produktywna (biorąc pod uwagę, że muszę dzisiaj zrobić skrzyżowanie i przekroje przez jezdnię), ale mam nadzieję, że pozwoli przynajmniej jedną rzecz zapisać po stronie osiągnięć minionego dnia ;). Jeśli ktoś się spodziewa wzniosłych, pięknych treści, muszę go dzisiaj zawieść, pozwalając czytać wyłącznie opisy ;).
Juwenalia, jak wiadomo, są czasem dzikiej radości studentów (rozumianej dosłownie), nie wiadomo do końca z czego. I dobrze, ludzie młodzi powinni się cieszyć, zwłaszcza bez powodu. Za pośrednictwem uczelni organizowane są więc grille, koncerty, różnego rodzaju konkursy i zabawy.
Naprawdę interesującą i bardzo przeze mnie lubianą częścią juwenaliów jest coroczny pochód. Studenci przebierają się za wytwory swojej, bądź cudzej fantazji, po czym maszerują za orkiestrą spod AGH na rynek, ciesząc się i śpiewając tradycyjne pieśni ('Literka A, literka G, ...'). W tym roku byłam pełnoprawnym członkiem pochodu, przebrałam się bowiem za Czerwonego Kapturka (przypadkowe zdjęcia są w internecie, ale wolę publicznie nie zamieszczać linku. I tak ktoś zrobił to za mnie :P), z własnoręcznie uszytym kapturkiem ;). Dwie grupy moich znajomych przebrały się kolejno za winogrona i smerfy ;). Wszystkim, którzy kiedykolwiek mieliby możliwość, gorąco polecam obejrzenie pochodu ;).
Uczestniczyłam także w koncertach. Przebojem okazała się czerwono-różowa szminka za 2.50zł, kupiona na potrzeby kapturka, a szeroko używana w autobusie po drodze na koncert kapeli 'Baciary'. Znak rozpoznawczy politechniki - cmok na policzku ;). Oprócz 'Baciar' miałam jeszcze przyjemność pójść niedaleko akademików na koncert Lady Pank. Żywiołowe skakanie, wykrzykiwanie słów piosenek i wymachiwanie rękami okazało się bardzo fajne, grunt, to dać się porwać ;). Jednak podtrzymuję zdanie z pierwszego roku; takie porwanie nie jest mi do szczęścia potrzebne częściej niż 1-2 razy w roku. Dziękuję bardzo ;).
Dla kontrastu, wczorajszy wieczór spędziliśmy na festiwalu muzyki filmowej - oglądając pierwszą część Piratów z Karaibów z muzyką na żywo :D. Wydarzenie odbywało się w krakowskiej hucie Sendzimira, w niezwykle klimatycznej hali. Chociaż podczas normalnego oglądania filmu bardziej skupiałam się na akcji niż na ścieżce dźwiękowej, tak sceny bez dialogów (np zbliżenie na romantycznego, patrzącego w dal bohatera) należały do Muzyki, w wykonaniu krakowskiej Sinfonietty (spodobała mi się nazwa, dlatego ją tu wspominam ;) ). Było niesamowicie, uwielbiam taki rodzaj muzyki ;). Gdyby ktoś chciał się wybrać w przyszłym roku, uprzedzam, że trzeba dużo wcześniej starać się o bilety, ja za swój bardzo dziękuję ;).
Spędziłam przyjemnie kilka dni, za to teraz trzeba wrócić do rzeczywistości pełnej autocada, mathcada i robota ;). Powodzenia wszystkim podczas nauki ;)!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz