Czasem jest tak, że trzeba coś skończyć, by móc coś zacząć. Istnieją pewne dziwne formy współgrające z okręgami - krążenie wody w przyrodzie, przepływ energii, koło życia ludzkości, ale normalny człowiek wypada zaledwie w łuku czegoś wielkiego - a łuk swój koniec i początek posiada.
Końce są zazwyczaj odczuwalne. Są smutne, są pozbawianiem siebie czegoś, co było ważne. Albo ważne - ukochane, albo ważne - męczące i znienawidzone, niemniej jednak zawsze istotne. Nie jest łatwo kończyć coś większego niż semestr, coś ważniejszego niż projekt, coś, co wymaga od nas odwagi i porzucenia czegoś bezpiecznego. A jednak, gdzieś głęboko wiemy, co jest słuszne. Przynajmniej nam się tak wydaje, a to już spora przesłanka do drogi dalej. Szczególnie, gdy nasz koniec pozwala innym iść do przodu, nie hamujemy ich naszym wolnym krokiem, czy niezdecydowaniem. Kończmy ładnie i dokładnie..
Człowiek jest wędrowcem, współrzędna iksowa zawsze wzrasta.
Do 2 kierunków, magisterki i imprez piątorocznych dołączyłam opiekę nad dziećmi (z korepetycjami na szczęście) raz w tygodniu. Czytam namiętnie Pratchetta, części o Straży. Wesoło ;).
PS. Pierwszy raz zdarzyło mi się napisać posta, poprawić go na tyle, by nadawał się do przedstawienia publiczności i nie kliknąć 'opublikuj' ;). Notka z 2 w nocy dnia (w sumie) dzisiejszego.
wyczuwam w tym poście niewielkie odniesienie do mojej historii... mylę się?
OdpowiedzUsuńpozdr! :)
Fakt, byłeś Elektronie (ze swoimi ostatnimi 'przygodami' :P) pewną inspiracją, która w połączeniu z innymi inspiracjami (ach, ta geometria! :P) w nocy powyższe kazała mi wystukać.
OdpowiedzUsuńZ postami jest trochę jak z horoskopem - czasem się uda, i są kompatybilne z dużą ilością osób. Dzięki temu blog jest choć minimalnie użyteczny :P. Chociaż zazwyczaj u mnie istnieje jakiś 'punkt zapalny', który często sobie nie zdaje ze swej roli sprawy :).
Ściskaam :)