Dzisiaj już chyba nie powinnam pisać, jestem przeeeeraźliwie śpiąca, z drugiej jednak strony ochota na zamieszczenie czegokolwiek latała za mną cały prawie dzień (może po prostu podświadomie chciałam coś zacząć i skończyć w miarę bez problemów, tego samego dnia :P?). Będzie inaczej niż zwykle, po jednym, dwa zdania na różne tematy.
Moje prywatne juwenalia odbywają się w tym roku pod znakiem 'FUCK EVERYTHING' (nie mylić z 'fuck everyone') - mam taki humor, i ani myślę przejmować się czymkolwiek i kimkolwiek. Przynajmniej z założenia.
Koncerty na pasie koło akademików - przy otwartym oknie da radę trochę posłuchać, ale by było choć trochę porządnie warto pójść pod bramki - posłuchaliśmy pod mini koncertu Jelonka, po czym już sama poszłam na Apocalypticę (wróciłam przed 1 w nocy, chodzenie wszędzie samej jest moim grzechem głównym). Trafiłam na 'Nothing else matters', pan menel co chwilę się na mnie oglądał, a grupka ochroniarzy gadała sobie w najlepsze. Lubię muzykę.
Wczoraj był inny koncert - docelowo każdy szedł na Dżem (polibuda miała bilety za darmo), ale chyba nie mieliśmy nastroju koncertowego - przebojem stało się 'piana party' :). Był to namiot, w którym przy stropie zamontowano maszynę do wytwarzania piany. Spadała ona na bawiący się i tańczący tłum (który naturalnie począł się nią okładać i rzucać) - świetnie się bawiliśmy i byliśmy zupełnie przemoczeni, co dla niektórych było idealnym argumentem, by wrócić do akademika (podziwiam ludzi, którzy do siebie mieli więcej niż 5 minut piechotą, a i tak wychodzili mokrzy). Plus dla mnie za założenie soczewek kontaktowych.
Minus dla mnie za trzymanie tych samych soczewek jeszcze jeden dzień na oczach - prawe mi spuchło, chyba od ciągłego pocierania. Nie jestem pewna czy płaczę, czy to gruczoł łzowy próbuje się pozbyć jakiegoś paproszka.
Nauka do tyłu, poniedziałek i wtorek dwa trudne kolokwia (masa i teoria sprężystości), w środę oddanie mechbudu - zrobi się (geometria do przodu, temperatura dalej źle) i konsultacje z betonu. Skończyłam jedne laborki na AGH :).
2 lata, może już wystarczy. Tak btw znalazłam dzisiaj 4-listną koniczynę, dawno żadna mi tak łatwo w oko nie wpadła. Mam nową zabawkę - pożyczać rolki na 10 piętrze - więcej sportu i zajmują mniej czasu niż basen. Wypadły mi z sylwinych rolek 2 śrubki - to dopiero szczęście. Piosenka od Karoli.
Actions speak louder than words, although the pen is mightier than the sword.
OdpowiedzUsuńI Jelonek, I Mettalica, i Hey dali radę :). Na piane było wczoraj zdecydowanie za zimno, choć kilku spienionych amatorów dało sie wypatrzeć wśród słuchającego tłumu...
OdpowiedzUsuńA a propos mieczy, piór, i innych - „Pióro mocniejsze jest od miecza (...) wyłącznie jeśli miecz jest bardzo mały, a pióro bardzo ostre” :).
Tak szybko pisane, że Apocalyptica się w Metallicę zamieniła (albo tak bardzo byś chciał iść na ich koncert :P). Piana wczoraj zdecydowanie tylko dla ludzi z akademików, zresztą było widać ślady na miasteczku. Ale na cieplejsze dni polecam ;).
OdpowiedzUsuńZa dużo tych piór teraz, żeby któreś mogło coś komuś zrobić. Nawiasem pisząc, przydałoby się jakiegoś Pratchetta przeczytać :P.
O, jaki śliczny czeski błąd mi wyszedł :D.
OdpowiedzUsuńJestem z tych, któzy uważają, ze nie jakiegoś Pratchetta, a wszystkie. Prawie :P.
Czemu to 'prawie' :P?
OdpowiedzUsuńOt, jest kilka, które mi się nie podobały. Choć moze warto je przeczytać dla pełnego obrazu sytuacji :P.
OdpowiedzUsuńOh, gdy sie podoba wszystko jak leci, to wiedz, że coś się dzieje :P
OdpowiedzUsuńAle np. u Dukaja podoba mi się wszystko, nawet jak nie leci, o! :)
OdpowiedzUsuńpff, do Dukaja trzeba mieć bardzo otwartą wyobraźnię, trochę czasu i słownik techniczny wyrazów obcych na podorędziu ;).
OdpowiedzUsuńCzasu nawet mnóstwo, ale można go porcjować :D. Obejdzie się bez słownika, tylko trzeba mieć choć trochę dziecięcej naiwności w poznawaniu świata. Wtedy irytacja: "ale co to niby ma być, ja nic nie rozumiem" przechodzi ;).
OdpowiedzUsuńBardziej irytacja 'o rany, lewdo się zaczęłam łapać w nowym świecie, a już się mi książka skończyła'. Za pomysłowość podziwiam pana Dukaja ;). I przeczytałąm Twój 'Lud', jeszcze we Francji :)
OdpowiedzUsuńMój, jak mój - "Lód" językowo jest absolutnie mistrzowski, ale fabularnie bardziej odpowiadają mi "Inne pieśni" :). Zdecydowanie krótsze, ale też można się połapać przed końcem książki :D.
OdpowiedzUsuńBardziej niż za pomysłowość, podziwiam go za konsekwencję, z jaką tworzy światy, od praw fizyki po język, całe kosmosy dla wyobraźni, która potrzebuje miejsca :).
Ups, sorki za orta :P. 'Innych pieśni' nie widziałam jeszcze, dużo zależy od sanockiej biblioteki.
OdpowiedzUsuńI może to co napiszę podpada trochę pod herezję, ale mam wrażenie, ze te światy nie nakłądają na siebie zbyt dużo ograniczeń. Tzn. wszystko, co w jakiś sposób by nie pasowało do wcześniejszego założenia, zyskałoby nazwę Nowego Prawa Świata XYZ, z chwilą, gdy zostałaby wykryta nieścisłość. To bardzo wygodne, ale mnie trochę rozprasza to, ze wszystko prawie jest możliwe :).
W razie potrzeby zawsze jest jeszcze moja biblioteczka podręczna :).
OdpowiedzUsuńNie, na razie to co najwyżej drobne bluźnierstwo ;). Wydaje mi się, że Dukajowe powieści i opowiadania są przed napisaniem przemyślane. Mimo wszystko, tam wszystko "trzyma sie kupy". Moze nie tyle wszystko jest możliwe, co możliwe jest zupełnie coś innego, niz w naszym światku? :)
Czytając od razu wyobraziła mi się taka 'biblioteczka podręczna' w postaci damskiej torebki, o nieograniczonej pojemności, skąd możesz wyciągnąć każdą książkę, jaką sobie ktoś zażyczy :). Powiedz, że to tak działa :P.
OdpowiedzUsuńTrzyma się, zgadzam się, ale mam wrażenie, że jeśliby pobyć w jakimś świecie trochę dłużej, to zacząłby się trochę rozłazić. I chodziło mi też o to, że wielu rzeczy nie jestem w stanie wymyślic w trakcie czytania - coś jakbym podążała za detektywem w powieści, starała się, a on na końcu wyciągnie niezbity dowód, którego autor nie podał, nawet między wierszami.
Ale to generalnie czepianie się z mojej strony, gdyby mi się nie podobało, po 'lodzie' bym sobie odpuściła, a już wozić książek by mi się na pewno nie chciało. I polecam je dalej, naprawdę wchodzi się za kazdym razem w zupełnie inny świat - niech sobie inni też pozwiedzają ;).
Szkoda, że wszystko jest możliwe na papierze tylko... Świat jest zcasem za mało niemożliwy (albo cały czas jest 'niemożliwy', zależy z jakiej strony patrzeć).
Jeszcze tak nie działa, ale w wolnych chwilach pracuję nad patentem :P.
OdpowiedzUsuńNie miałem wrażenia, że Dukajowe światy się rozłażą. Ale może po prostu za bardzo mi sie podobało :D.
Świat jest cudowny! Nawet jak mi na nim źle, to ciągle zachwyca :).
Świat jest cudowny, i piękny, a dla mnie przede wszytskim niesamowity, nieustannie niesamowity, na wszystkie możliwe strony. Ale oprócz tego ma jeszcze masę innych przymiotników, wśród których 'niemożliwy' jest naprawdę łagodnym określeniem :P.
OdpowiedzUsuńSkoro samemu Bogu świat zajął 7 dni, to jakaś guzik wiedząca dziewczyna nie ma się co czepiać dukajowych szybkich fizyk ;).
To może poprzestańmy na "interesujący"? W końcu ile różnych konotacji może mieć to słowo... :D
OdpowiedzUsuńZ nas dwojga, to moje pojęcie o fizyce przy Twoim blednie. Może dlatego się nie czepiam, choć mam ku temu skłonności ;).