Parafraza. Ale nie mogłam sobie odmówić nawiasów ;).
Czerwony Kapturek wspiął się na wysoką górę. Jedynymi górami, które dotychczas znał, były sięgające mu kolan kretowiska. Jedno stare służyło mu jako taboret.
"Z tak wysokiej góry jak ta - powiedział sobie - zobaczę od razu całą okolicę i wszystkich ludzi..."
Lecz nie dostrzegł nic poza ostrymi skałami. (trochę się pewnie zdziwił).
- Dzień dobry - powiedział na wszelki wypadek.
- Dzień dobry... Dzień dobry... Dzień dobry - odpowiedziało echo.
- Kim jesteście? - spytał Czerwony Kapturek.
- Kim jesteście... Kim jesteście... Kim jesteście... - powtórzyło echo.
(Tu nastąpiła krótka wymiana zdań, na podobnej zasadzie).
"Jakaż to zabawna okolica - pomyślał Czerwony Kapturek. - zupełnie smutna, spiczasta i słona, a ludziom brak fantazji (już lepiej było ze Śnieżką). Powtarzają to, co im się mówi... W moim lesie miałam zwierzęta: z nimi przynajmniej można było się bawić..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz