czwartek, 6 stycznia 2011

Gra z krasnalami

Czasami rzeczy niespodziewane dają nam dużo radości, a krótka zmiana planów może okazać się najlepszą decyzją w ciągu dnia.

Zaczęło się od tego, że kolega z akademika miał robić urodziny. W ostatniej chwili rozmyślił się i postanowił pojechać sobie na inną imprezę. Dało mi to całkiem realny obraz wieczoru z książką/filmem, którego od dawna pragnęłam. Los jednak sprawił, że znalazłam swój biały, związany, dwumetrowy sznurek (więcej się o nim nie da powiedzieć :P).

Sznurek służy do zabawy w przeplatanie go, robienie różnych figur, które musi odebrać druga osoba (np coś takiego http://www.youtube.com/watch?v=bs2in4D8ZmA (nie potrafię wstawić inaczej linka na bloga, może ktoś mi pomoże?)). Grę zna mało osób, a jeśli już trafi się na jednostkę, która wie o co chodzi, ta zazwyczaj niemal nie pamięta ruchów. Poszłam do kolegów w celu rozpropagowania zabawy, po czym stwierdziłam, że czas przekonać koleżanki. Nie trafiłam jednak do nich - spotkawszy na korytarzu Misia poszłam za nim do jego pokoju. Tam zainteresowanie było większe, obejmowało 2 kolegów i koleżankę. Po jakimś czasie (i obejrzeniu filmiku na youtube) postanowiliśmy zrobić coś innego - pograć w prawdziwą grę. (Teraz wygląda to śmiesznie, bo wyleciała mi z głowy nazwa, no trudno :P). Wprowadzała podział (za pomocą odpowiednich kart) na krasnale i spiskowców. Celem tych pierwszych było zbudowanie korytarzy wiodących do karty ze skarbem, podczas gdy drudzy usiłowali im przeszkodzić. Nie ma chyba sensu tłumaczyć dokładnie zasad, ważne, że było bardzo śmiesznie i mi się podobało. Szkoda, że częściej sobie nie sprawiamy takich przyjemności. Third time lucky?

3 komentarze:

  1. A mi nie wychodzą sznurki:P mam siłę niszczycielską w dłoniach, widać to:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Do sznurków potrzeba 2 osób, zorganizuj sobie kogoś :]

    OdpowiedzUsuń
  3. ja jestem tą jednostką, która mniej więcej wie o co w sznurku chodzi;)
    nie opanowałam tylko jeszcze spadochroniarza...

    OdpowiedzUsuń