Z drugiej strony nie wykluczam, że google w swoim czasie zyska jednak przewagę - nowości też są w cenie, a światek internetowy szybko się nudzi ;). Tak czy inaczej życia bez social networks już sobie nie jestem w stanie wyobrazić. (I chyba nie wynika to z samych zmian ludzi i ich wygodnictwa - raczej ze zmian charakteru świata i obecnych znajomości. Jako dziecko słyszałam przestrogi, iż wkrótce kontakty międzyludzkie ograniczać się będą tylko do tych wirtualnych. Ludzie jednak chyba widzą, że większą frajdę mają ze wspólnego nocnego wyjścia na kopiec, niż z miliona słów przepuszczonych przez łącze. Jednak bez tego łącza nie byłoby możliwe utrzymanie kontaktu z rzeszą potencjalnych kopcowych towarzyszy. I tak w nieskończoność.. :P).
Sorki za przydługi wstęp, zasadniczy postowy problem jest nieco lżejszej natury. Otóż na wspomnianym google plus można zapraszać znajomych do kręgów (hmm, pogrupować ich zgodnie z własnymi kryteriami), a i oni mogą dodać twoją osobę do obserwowanych. Odszukiwanie ludzi (o ile się orientuję) dokonuje się na podstawie adresów e-mailowych, bądź poprzez inne twory wujka google. Najciekawszą rzeczą w kręgach (o czym chciałam właściwie od początku napisać) jest to, że zostaje się dodanym przez różnych ludzi, o których nie ma się pojęcia. Nie mówię tu o postaciach pełniących w naszym życiu role co najmniej 3-rzędne (zaprasza mnie do znajomych ktoś, kto mieszkał przez miesiąc w akademiku, na 2 końcu korytarza, a czyjego imienia nigdy tak naprawdę nie poznałam), ale o zupełnie obcych jednostkach. Dzisiaj dodał mnie Ping Gabisi, niech mu świat wesołym będzie. Wcześniej zdarzali się inni. Śmieszne to wszystko :P.
Sorki za przydługi wstęp, zasadniczy postowy problem jest nieco lżejszej natury. Otóż na wspomnianym google plus można zapraszać znajomych do kręgów (hmm, pogrupować ich zgodnie z własnymi kryteriami), a i oni mogą dodać twoją osobę do obserwowanych. Odszukiwanie ludzi (o ile się orientuję) dokonuje się na podstawie adresów e-mailowych, bądź poprzez inne twory wujka google. Najciekawszą rzeczą w kręgach (o czym chciałam właściwie od początku napisać) jest to, że zostaje się dodanym przez różnych ludzi, o których nie ma się pojęcia. Nie mówię tu o postaciach pełniących w naszym życiu role co najmniej 3-rzędne (zaprasza mnie do znajomych ktoś, kto mieszkał przez miesiąc w akademiku, na 2 końcu korytarza, a czyjego imienia nigdy tak naprawdę nie poznałam), ale o zupełnie obcych jednostkach. Dzisiaj dodał mnie Ping Gabisi, niech mu świat wesołym będzie. Wcześniej zdarzali się inni. Śmieszne to wszystko :P.
Drugą sprawą, z którą piszę jest pomysł Łukasza z bloga czas gentlemanów. Na 'męską' stronę zaglądam w miarę regularnie i bardzo spodobał mi się jego pomysł. Postanowił on odnowić tradycję pisania ręcznych listów i został koordynatorem akcji pisania do siebie. O dokładnych zasadach akcji możecie przeczytać TUTAJ. Jako gorąca zwolenniczka pisania maili (które nota bene traktuję jak listy) polecam Wam tą akcję, zwłaszcza, że niesie w sobie element niespodzianki :).
Abaqus stwierdził, że swoje wychodził. Mam pierwowzór spisu treści i pościągane ponad 20 różnych prac/artykułów, z których może coś mi się przyda. Przez 5 minut na każdą godzinę łapie mnie panika pomieszana ze strachem i niechęcią. Pfff...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz