Dzisiejszy post powstał z okazji pierwszej 'wolniejszej' soboty, a także korzystając z czasu, gdy to robot przeliczał mój projekt z modelowania komputerowego (ładny domek mi wyszedł, muszę przyznać :), chociaż za wykresy sił przekrojowych w krokwiach nie dałabym złamanego gorsza. Jutro mechbud). W końcu podsumuję ankietę :)!
Dotyczyła ona imprez i motywów ludzi chcących się w towarzystwie rozerwać. Wprowadzając w temat mogę powiedzieć, że młodość (która osiąga swoje apogeum na studiach) sprzyja zabawom, tańcom, niczym nie skrępowanym hulankom, które na ogół są przyczyną radości i odpoczynku jednego dnia, a bywa, że udręki dnia następnego. Wydaje mi się, że jeśli ktoś nie lubi chodzić na imprezy, to dlatego, że po prostu nigdy nie trafił albo na swoje towarzystwo, albo na swój rodzaj zabawy. Zdarzają się bowiem różne - od akademikowego grania w grę, które przeradza się w karaoke i skakanie po łóżkach, przez domówki aż do wyjść do klubów, nawet bardzo oddalonych (ENERGY przykładowo). Nie każdy musi lubić dzikie pląsy na parkiecie pełnym obcych, ale spokojnie imprezą nazwałabym także 6-osobową zabawę w gronie dobrych znajomych, gdzie wszyscy się dobrze czują i wesoło spędzają czas. W tym kontekście 'nie lubienie imprez' wydaje mi się celowym nie wyciąganiem ręki do świata, który daje nam cukierka :P.
Zatem, skoro już ustaliłam (:P), że imprezy są raczej pożądane (jedna Osobo!, poszukaj sobie proszę jakiegoś fajnego towarzystwa, bo dużo tracisz), czas zobaczyć, dlaczego tak się dzieje. Wyniki są cokolwiek zaskakujące, bo okazało się, że najwięcej głosów przypadło wódce, piwu i kompanom :P.
Zastanawiałam się kiedyś chwilę, jak to zinterpretować, bo na pierwszy rzut oka wygląda, że ludzie chadzają na imprezy tylko po to, żeby się napić/upić - a chyba tak do końca to nie jest prawda. Alkohol stał się co prawda niemal integralną częścią takich spotkań (łatwiej się rozmawia, człowiek czuje się trochę inaczej niż zazwyczaj, ma często lepszy humor, jest bardziej odważny, gotowy robić rzeczy, nad którymi by się za długo zastanawiał normalnie, ...), ale jednak wciąż można bawić się bez niego (cokolwiek by niektórzy nie myśleli - nie piją kierowcy i inny, którzy po prostu nie chcą. To normalne i akceptowalne :) ). Poza tym, jeśli przyjmiemy, że ludzie normalnie nie piją, a robią to tylko podczas spotkań towarzyskich, wcale to tak źle nie wygląda, i może być 1/3 powodów, dla których na imprezę się wybieramy. Chociaż, jak wiadomo, przesadzać nie można :P.
Dalej uplasowały się inne przyjemne aktywności - taniec, zabawa, spędzanie czasu z ludźmi, których znamy, a z którymi pewnie czasem nie ma kiedy porozmawiać albo pobyć. O ile pogadać jeszcze sobie można w dowolnych okolicznościach, to taniec jednak ma pewne wymagania, i dla niego na imprezy chodzi co najmniej 1/3 dobrowolnie ankietowanych. Wyjście na imprezę ponadto odstresowuje, i jest aktem woli osoby idącej (ja chyba tak to rozumiem - że ktoś czuje kontrolę nad własnym życiem, sam decyduje, co robi wieczorem, czy się upije, z kim będzie tańczył, wybiera sobie aktywności-przyjemności). Mało osób za to czuje się niejako siłowo zobowiązanych towarzysko do uczestniczenia w zabawie.
Pisząc teraz podsumowanie ankiety, wydaje mi się, że jednak najważniejsze jest bycie razem ze znajomymi, bliskimi osobami, przeżywanie radości, poczucie bycia na miejscu - dostosowanym do naszego wieku, zdrowia, chęci i potrzeb. Nie ma co demonizować bawiącej się młodzieży, o ile ta nie robi sobie nawzajem i innym krzywdy ;).
Tak poza tym (o dziwo pasuje to do tematyki posta) dowiedziałam się dzisiaj, że melina na akademikach (Mordor) ma swój fanpage na facebooku :P. Bądźcie czujni, wkrótce nowa ankieta ;).
Powodzenia wszystkim, którzy mają jeszcze sesję :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz