sobota, 9 kwietnia 2011

Złotym traktem

Pisałam już kiedyś o wyjściu do teatru - że przez rok można nie być ani razu, a potem ogląda się 2 przedstawienia w odstępie kilku dni. Życie pod tym względem przypomina niemożliwie kapryśnie dziecię, które nie może odczepić się od jednej rzeczy, na którą wpadło. Przez miesiąc istnieje dla niego tylko lalka barbie, którą rzuca w kąt na długie miesiące, gdy się nią nasyci. Nie chce słyszeć o obiedzie bez marchewki z groszkiem, choć wcześniej traktowało ją na równi z wątróbką. Ogląda w nieskończoność jeden, ulubiony odcinek bajki w telewizji.

W zeszłą niedzielę byliśmy z akademikiem ( 'akademikiem' nazywam zbiorowo wszystkie osoby z akademika, z którymi ostatnio spędzam dużo czasu, przede wszystkim wychodząc na mszę do dominikanów. Odwiedzamy się również, grillujemy i robimy projekty (większość jest z budownictwa) ;). Do teatru poszło około 15 osób ;) ) na przedstawieniu w teatrze Słowackiego. Sztuka - 'Czarnoksiężnik z krainy Oz' - była generalnie przeznaczona dla dzieci (średnia wieku widowni - 12 lat, i to wliczając opiekunów), co nie przeszkadzało się dobrze bawić :). ( dużo, jak zwykle, zależy od nastawienia, gdy ktoś chciał się cieszyć przedstawieniem - nic nie stało na przeszkodzie ;). Mi pomiędzy Agatą i Sylwią niczego nie brakowało ;) ). Przedstawienie było dobrze zrobione, Dorotka potrafiła śpiewać i grać na skrzypcach (skąd się biorą takie dzieci :P?), poza tym rozdawali w trakcie spektaklu zielone okulary, coby lepiej wczuć się w klimat Szmaragdowego Grodu. Co ja robię w tej bajce? Jestem Czarnoksiężnikiem.

Niedługo potem dostałam zaproszenie do filharmonii od koleżanek z AGH ;). Było mi strasznie miło, że o mnie pomyślały, a perspektywa usłyszenia muzyki na żywo i pierwszego w życiu wyjścia do filharmonii szybko wygrała z wykładem z mechaniki budowli. W środę byłam więc na koncercie z okazji 15 wielkanocnego festiwalu Ludwiga van Beethovena ;). Również było bardzo ciekawie, siedziałyśmy w pierwszym rzędzie (z perspektywy myślę, że jednak ostatni byłby lepszy - muzyka miałaby szansę się rozejść, połączyć w jedną całość, tymczasem słyszałyśmy szczególnie dobrze skrzypce :P). Wychodząc na przerwę, trafiłyśmy w rejon garderoby, gdzie jakiś przejęty młodzieniec szukał długopisu. Krótka rozmowa z nim zaowocowała autografem od skrzypaczki i dyrygenta ;). Lubię filharmonię ;).






Jutro Adrian ma urodziny. Życzę wszystkim kwietniowym osobom samych słonecznych dni :)!








Jak to jest, że to, co wywołuje w nas chęć działania, starania się, co jest naszą największą motywacją, jednocześnie sprawia nam ból, niszczy nas, nie pozwala żyć?

1 komentarz:

  1. Dzięki zapobiegliwości S. mogliśmy dać Adrianowi prezent - książeczkę z ładnymi życzeniami na urodziny i wybranymi cytatami (na pewno wiecie, o jakie chodzi ;) ). Do tego doszły, wymyślone przeze mnie naprędce życzenia 'uśmiechu jak stąd do Holandii :D'. Nie wiem, skąd mi się wzięło, ale śmiesznie wyszło ;)

    OdpowiedzUsuń