sobota, 23 kwietnia 2011

Droga Krzyżowa

Sanok przywitał mnie jak zawsze czystym, pięknie pachnącym powietrzem, śpiewem ptaków (chociaż na to, mieszkając niemal na Czyżynach nie mogę się skarżyć) i 'koniecznością' przemierzania każdego odcinka na piechotę. Przerwę świąteczną czas zacząć ;)! Nigdy nie chodziłam na żadne uroczystości związane z Triduum; u mnie w domu różańce, gorzkie żale i inne nadprogramowe wizyty w kościele nie były jakoś szczególnie rozpowszechnione, za to już 2 raz byłam na miejskiej drodze krzyżowej.

Wszelkie zorganizowane i zbiorowe zajęcia nocne kojarzą mi się z Krakowem; widać niesłusznie, bo moje rodzinne miasto też potrafi zorganizować jednorazową akcję jednoczącą ludzi, wychodzącą na przeciw ich, hmm, oczekiwaniom religijnym (towarzystwo było mieszane: ludzie starzy, dojrzali, młodzi rodzice, kilku studentów, pokaźna ilość gorących szesnastko-osiemnastek oraz mniejsze dzieci). Droga Krzyżowa w tym roku rozpoczynała się o 22, pod klasztorem Ojców Franciszkanów, a kończyła pod moja parafią (kościół Przemienienia Pańskiego) (dla osób niezorientowanych, przejście na piechotę pomiędzy dwoma przybytkami religijnymi zajmuje 5 minut, czas ten obejmuje sprawdzenie jakiego smaku lody sprzedawane są tego dnia na deptaku i zachwyt nad fontannami na rynku ;) ). Potrzeba zmieszczenia 14 stacji wydłużyła nieco trasę - schodziło się z miasta, by potem kolejna uliczką wejść z powrotem. Sama droga krzyżowa, poza niewielkimi podknięciami, była ładnym i dobrym wydarzeniem - polecam każdemu, kto ma okazję być w Sanoku w okresie wielkanocnym ;). Powstała przy współudziale księży wyznania prawosławnego oraz polskokatolickiego - wydaje mi się, że w Sanoku istnieje duża współpraca i szacunek pomiędzy przedstawicielami różnych odłamów chrześcijaństwa.

Teraz trzeba się przygotować na śniadanie wielkanocne u cioci - plus rodzina z Kielc i Katowic. Będzie dobrze ;). Korzystając z okazji chciałabym życzyć wszystkim przyjemnych, pełnych ciepła i radości ze Zmartwychwstania Pańskiego świąt Wielkanocy ;)! (to brzmi jak tania, zwykła regułka z kartki świątecznej, ale naprawdę tego Wam życzę ;) ).

Byłam dzisiaj w parku. Widziałam kaczeńce ;). Marsh marigold. Od dzisiaj mam nowe marzenie - żeby mi ktoś kiedyś przyniósł kaczeńca ;).




(Post jest krótszy niż zwykle, gdyż na domowym laptopie nie jestem w stanie szybko pisać z polskimi znakami (nie wiem dlaczego, trzeba trzymać alt stosunkowo długo), niemalże każde słowo mam do poprawki ;). To trochę zniechęca do rozwlekania ;) )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz