Oprócz swojego bloga, czytam jeszcze jednego tworzonego przez koleżankę z gimnazjum (część z Was ją zna), która przeplata się co jakiś czas przez moje życie, a swoje pisanie ogłasza na facebooku (gdyby ktoś chciał: www.monikafieber.blogspot.com). (wszystkim innym fajnym ludziom znudziło się pisanie, szkoda) Monika pisze tam o zmianie planów w kontekście złamania nogi przez swoją mamę. Wymienieniu czegoś dobrego, wyczekiwanego, przyjemnego, na coś potrzebnego. I w dodatku potrzebnego przede wszystkim innej, za to bardzo bliskiej osobie. W takich sytuacjach nie ma zastanowienia, wątpliwości rozmywają się szybko, każdy wie, co powinien zrobić, staje się to tak jakby Jego wolą. Bez problemu jedzie się z koleżanką do szpitala, wraca się z wakacji zagranicznych, bo babcia zachorowała, nie idzie się do aquaparku, bo bliską koleżankę rzucił chłopak, ... .
Co jeśli plany zmieniają się z mniej 'radykalnej' przyczyny, jeśli możemy się wobec niej różnie zachować? Ile razy zdarzyła się sytuacja, gdy umówiliście się z kimś, po czym zadzwoniła ciocia, żeby przyjść jej poodkurzać? Na pewno przynajmniej raz przyszliście zmęczeni po całym dniu w pracy/na uczelni, i okazało się, że trwa u Was w mieszkaniu impreza. I w końcu - ile razy dostaliście złą ocenę, i tylko od was zależy, czy lekceważąc swoje ferie pojedziecie 200km, by ją poprawiać?
W większości sytuacji można wymyślić jakiś kompromis, na zasadzie 'żyj i daj żyć innym' (jednak w przysłowiach (albo powiedzeniach) jest jakaś mądrość, już któryś raz przychodzi mi jakieś do głowy podczas pisania). Umawiam się z ciocią, że przyjdę, ale godzinę wcześniej niż chciała, bo potem wychodzę ze znajomymi. Na widok imprezy mówię sobie w duchu, że będę się dobrze bawić, i tak się dzieje (w większości przypadków; to dobra strona kobiecego wmawiania sobie niektórych rzeczy :P), ewentualnie (u mnie jednak częściej ;) ) wychodzi się do koleżanki (jednak ciężko tak zrobić w mieszkaniu, na pewno istnieje inny sposób). Trzeba tylko chcieć, a łapanie 10 srok za ogon w takim zakresie jest dziecinną igraszką. Czasami jednak konieczne jest zrezygnowanie z czegoś ważnego - takie życie, jednak nigdy nic nie oddaje się za darmo, zawsze w ten sposób coś się zyskuje. Nawet jakby to miał być przepyszny kawałek placka i uśmiech cioci, czy też umiejętność ugotowania zupy ;).
Egzamin z dróg zdałam na 3.5. Po napisaniu go 'czułam się' na więcej, pójdę do pana zobaczyć swoją pracę. Nie zaliczyłam budownictwa przemysłowego (to akurat nic dziwnego ;) ), poprawka w czwartek. Muszę zobaczyć się z panem ze stali, również by móc napisać ostatecznego posta w sprawie 'konstrukcji metalowych' ;). W związku z tym wszystkim jadę w niedzielę wieczorem do Krakowa. Mała zmiana planów, nie tylko moich, ale też całej rodziny (przykro mi, że nie będę miała jak odwiedzić niektórych). Jeszcze raz proszę o ciepłe myśli, nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich, którzy w jakiś sposób męczą się z sesją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz