niedziela, 4 listopada 2012

Niezastąpieni

Postanowiłam się tym razem w domu uczyć. Chociaż chyba postanowiono za mnie, zapowiadając 2 kolokwia na poniedziałek (w ogóle ostatnio świat staje na głowie, i śpi się po 5 godzin już w październiku :P. 5 kolokwiów w tym tygodniu). Rada - nierada zamieniłam więc prowizoryczne porządki w szafie na chemię fizyczną z Zasadą Stanów Odpowiadających Sobie (ciekawe zjawisko, i pierwszy raz o nim usłyszałam teraz :P). Chwilowo (myśląc o wtorku) przerzuciłam się na wielofunkcyjnego pana G. od Wytrzymałości Materiałów, Mechaniki Kompozytów, które jest także autorem podręcznika z Mechaniki Pękania.

Jeśli studiowanie jest faktycznie siedzeniem nad książkami, dochodzeniem do wniosków, badaniem i zastanawianiem się, to chyba najbliższy mi kierunkiem nosiłby nazwę 'Podział Zajęć', natomiast mojej Szwesti pasowałaby 'Harrypotterologia'. Książa do Mechaniki Pękania mnie jednak zainteresowała - pan G. już we wstępie pozwala sobie na szaleństwa w postaci 'asumptu' :P, ponadto używa przecinków!, myślników! i w szybkim przeglądaniu natknęłam się nawet na jeden średnik. To pewnie głupie, ale moim zdaniem znaki interpunkcyjne (ich obecność, poza minimalistycznymi kropkami) są dobrym wyznacznikiem książek - podręczników, które są zdatne do czytania :P.

Tak w ogóle dawno nie pisałam o niczym niegłupim. Chyba nadal tego nie zmienię :P, ale powtórzę opowieść pana G. z wykładów, nieco ją rozwijając. (Nawiasem pisząc, pan G. ma zwyczaj zabawiania studentów niewybrednymi dowcipami, historyjkami z życia, wzbogaconymi o własne (i czasem nietypowe) wnioski, i prowadzenia zajęć w sposób raczej przyjemny dla obu stron. Denerwował mnie trochę w pierwszym semestrze naszej znajomości, teraz mam go za mądrego i nawet nietuzinkowego człowieka. Także za niekwestionowanego fachowca z swej dziedzinie. Jak myślicie, dlaczego parówki pękają po długości, a nie po obwodzie :P?).


Mówi się, że 'cmentarze są pełne ludzi niezastąpionych' - każdy wie, jak to trzeba rozumieć. Okazuje się, że jednak istnieją, nawet dosyć blisko, ludzie niezastąpieni. Można ten problem podotykać sobie z różnych stron - przykładowo wszystkim było szkoda, gdy Bóg zawołał do siebie Jana Pawła II. Było szkoda, że umiera człowiek - człowiek wybitny, którego rola i wpływy były niezaprzeczalne, który znaczył także bardzo dużo dla pojedynczego człowieka. I który pewnie bardzo długo będzie musiał czekać na następcę.

Pan G. zaś opowiedział nam o tym, że uczelnie mają problem, gdy uznany wykładowca umiera, lub chociaż przechodzi na emeryturę. Cytując: 'żelbetu to uczy piętnastu, mechaniki budowli z pięciu, od teorii plastyczności dwóch by znalazł, a od reologii nie ma już nikogo'. Jako typowy, żywy przykład podany został pan P., który wykładał na moim wydziale akurat 'teorię prętów cienkościennych'. W momencie jego przejścia na emeryturę, przedmiot umarł śmiercią naturalną - tylko dlatego, że nie było w okolicy wystarczająco wykwalifikowanej osoby, która by mogła uczyć młodzież. (tu miałam jeszcze komentarz, ale stwierdziłam, że się obejdzie bez :P)

Lokalnie mamy dookoła siebie mnóstwo ludzi niezastąpionych - mamę, najlepszego przyjaciela, babcię, która wie, kim dokładnie była jakaś odwiedzana na cmentarzu ciocia, dziadek, który robi fenomenalny kapuśniak. Niezastąpieni. Z jednej strony korci, by przeciwdziałać jakoś tej niezastąpioności (bo ciągłość, bo szkoda tracić coś, bo 15 milionów innych rozsądnych i solidnych powodów), z drugiej strony tak naprawdę każdy wie, że w 100% się kogoś zastąpić nie da (choć wykonywanie czyichś funkcji jest wykonalne :P). Pamiętaj (dowolny, a przez to każdy) czytelniku, że też z pewnością jesteś niezastąpiony dla kogoś ;).

PS Od reologii mamy podobno panów na przyuczeniu :P.

4 komentarze:

  1. Rozumiem i nawet akceptuję istnienie niezastąpioności. Trochę jednak denerwuje mnie bezsilność wobec niej, to, że jak się już zafiksujemy na jakiejś idealizacji, to możemy w tym trwać i trwać. Prawdopodobnie nie zwracając uwagi na innych niedozastąpienia wokół krążących.
    PS. Może to jest jakaś szansa dla nas, znaleźć sobie jakąś taką reologię i się temu oddać tak po prostu ;) (Odnośnie do naszych odwiecznych dylematów >droga życia<).

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba za bardzo się przyzwyczajamy do 'czegoś' w jednej, konkretnej formie, i każda inna wydaje się już mniej doskonała. Nie uniknie się tu porównywania, grunt, żeby w ocenie być sprawiedliwym i otwartym na nowe. Widzę dużo prawdy w tych cmentarzach. A na bezsilność chyba tylko Rozsądek pomaga :).

    Ad PS :P. Ta teoria prętów cienkościennych jest zdaje się nadal wolna :P. Całym sercem jestem za tym, tylko nadal nie wiem, co by to mogło być. Może pan G. znowu poruszy temat :P.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć,
    Jako że mechanika pękania jest w kręgu moich zainteresować z chęcią poznam naukowe wytłumaczenie faktu, że parówki pękają po długości.
    Przyznam, że do książki pana G zajrzałam przelotnie - nie przypadła mi do gustu, może mnie przekonacie?;)

    Ciekawostka: Pan P od prętów cienkościennych po przejściu na emeryturę prowadził jeszcze ten przedmiot. Moja grupa uparła się (po uzgodnieniu z profesorem), że wybierze ten przedmiot jako fakultet tylko pod warunkiem, że pan P będzie nas uczył. Udało się!

    Pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cytując nasz egzamin (ten co zawsze, 10 pytań :P) z wytrzymki: 'naprężenia równoleżnikowe są dwa razy większe od południkowych' :). W sumie jak nad tym teraz myślę, to wydaje mi się, że byłby to argument bardziej za tym, żeby pękały w poprzek :P. Kiedyś pewnie to rozumiałam...

    :D, super, że się Wam wtedy udało, chyba nie słyszałam żadnych negatywnych opinii o panu P., każdy go dobrze wspomina. I kto by nie uległ takiej prośbie ze strony studentów ;). W gruncie rzeczy więcej krzywdy można ludziom zrobić, dając złego nauczyciela do przedmiotu, niż nie ucząc go wcale.

    Uśmiech ode mnie i dzięki za komentarz ;)!

    OdpowiedzUsuń